W Sejmie zdarzyło się coś, co generalnie od 2015 r. się nie zdarza. Prawo i Sprawiedliwość przegrało głosowanie. Dotyczyło ono wniosku Platformy Obywatelskiej o odłożenie na następny dzień prac nad tzw. ustawą covidową. Dlaczego opozycja nie chciała zajmować się projektem już we wtorek? Mówiąc wprost - bo znalazła w dokumencie wiele kuriozalnych propozycji.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
– Czy naprawdę nie możemy w spokoju popracować nad ustawą? Panie marszałku, z ręką na sercu, czy pan tę ustawę przeczytał w nocy? – dopytywał wicemarszałka Ryszarda Terleckiego szef Klubu Parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej Cezary Tomczyk. Terlecki faktycznie odpowiedział szczerze. Przyznał, że "był w lepszej sytuacji" niż opozycja, ponieważ założenia ustawy poznał wcześniej.
Jak wskazywał poseł Tomczyk, PiS zastosował znaną już wcześniej metodę, w ostatniej chwili przekazując projekt do laski marszałkowskiej. – Niestety znowu jest tak samo. To znaczy znowu wczoraj, o 18:00 wpłynął projekt ustawy, który liczy 45 stron. Rozmawiamy o jednej z najpoważniejszych spraw teraz, właściwie chyba najpoważniejszej, czyli kwestii covidu – ubolewał Tomczyk.
I nie byłoby z tym problemu, gdyby dokument nie wymagał poprawek. Tymczasem zdaniem opozycji "w tej ustawie są oczywiste buble".
Na kuriozalne zapisy w projekcie ustawy już wcześniej zwracali uwagę lekarze rezydenci.
"Wraca koszmar z wiosny, znów rodzice małych dzieci będą bali się dzwonka do drzwi. To celowe działanie czy zwykłe niedopatrzenie? Nie ma dolnej granicy wieku. Matki 1,5-rocznych dzieci karmionych piersią mają już pakować walizki, jeśli partner nie jest medykiem" – alarmowali medycy z Porozumienia Rezydentów.
Do ustawy wpisali państwo, że matki lekarki, które właśnie urodziły, mogą być wzywane przez wojewodów do pracy. Już kilka tygodni temu mieliśmy do czynienia aferą, kiedy państwo wzywali lekarzy, którzy od wielu lat nie żyją. Czy naprawdę w spokoju nie możemy porozmawiać o ustawie i mieć na to więcej niż kilkanaście godzin?