Kardynał Stanisław Dziwisz w wywiadzie z Piotrem Kraśko wyraźnie powtarzał, że nic wcześniej nie wiedział na temat sprawy molestowania Janusza Szymika. Dowiedział się o niej z mediów, a nie z listu i rozmowy z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim. Innego zdania jest wspomniany duchowny, który przedstawił swoją wersję wydarzeń.
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski w środowych "Faktach po faktach" pytany był o wywiad z kard. Stanisławem Dziwiszem. Głównym wątkiem rozmowy były wydarzenia z kwietnia 2012 roku. Z tego czasu pochodził wspomniany podczas niego list ws. molestowania Janusza Szymika.
Duchowny powiedział, że miesiąc wcześniej przedstawił sprawę skandali obyczajowych wśród kleru, które opisał w swojej książce, na przesłuchaniu przed Radą Kapłańską. – Brali w tym udział wszyscy księża biskupi, około 30 księży – powiedział ks. Isakowicz-Zaleski. Dodał, że przebieg tego spotkania był nagrywany.
– W czasie tej rozmowy powiedziano, że mam dostarczyć księdzu kardynałowi wszystkie dokumenty, które mam, żeby tę sprawę rozwiązać. I rzeczywiście napisałem list 24 kwietnia, nie pamiętam, czy wręczyłem w tym samym dniu, czy kilka dni później, ale była to oficjalna wizyta w kurii w biały dzień w godzinach urzędowania – opowiadał ksiądz.
Isakowicz-Zaleski twierdzi, że przyniósł wspomniany list, w którym było wyszczególnionych siedem spraw, w tym na pierwszym miejscu sprawa Janusza Szymika. Część z nich dotyczyła także metropolii krakowskiej, czyli kurii kard. Dziwisza. Oprócz tego duchowny zabrał także listy osób pokrzywdzonych, wraz z długim listem Szymika.
– Siedzieliśmy przy stole, ksiądz kardynał przeglądał [listy - red.] przy mnie, pytał się o poszczególne sprawy. Niektóre komentował, bo znał wcześniej, ale niektóre były dla niego zaskoczeniem, na przykład cała seria samobójstw księży w diecezji tarnowskiej, która nadal należy do metropolii krakowskiej – powiedział ks. Isakowicz-Zaleski..
Przypomnijmy, że we wtorek także na antenie TVN kardynał Stanisław Dziwisz w rozmowie z Piotrem Kraśką został zapytany o sprawę 48-letniego obecnie Janusza Szymika, który był przez pięć lat wykorzystywany seksualnie przez ówczesnego proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim, księdza Jana Wodniaka.
Dodał, że ksiądz "przychodził do niego nie raz". – Ale rozmowy na ten temat sobie nie przypominam. Zwłaszcza że ta sprawa nie należała do mnie. Sprawa należała zawsze do biskupa ordynariusza diecezji bielsko-żywieckiej – dodał.
Jak powiedział, "wtedy, kiedy te rzeczy się działy, był w Rzymie". – Żadna wiadomość tam o tym nie dotarła. A potem, będąc w Krakowie bardzo późno dowiedziałem się i właściwie dowiedziałem się z prasy o tym – stwierdził.