Takiej rozmowy o pedofilii w Kościele chyba jeszcze nie słyszeliśmy. Prowadzący "Fakty" TVN Piotr Kraśko usiadł naprzeciwko kardynała Stanisława Dziwisza, a wywiad okazał się miniaturą podejścia Kościoła instytucjonalnego do problemu pedofilii. "Nie pamiętam", "nie słyszałem" – tak można streścić to, co do powiedzenia miał kardynał Dziwisz.
Jeśli ktoś nie oglądał około 40-minutowego wywiadu Piotra Kraśki z kardynałem Dziwiszem w "Faktach po Faktach" TVN 24, zdecydowanie powinien to nadrobić, bo, po pierwsze, rzadko widzimy kościelnych hierarchów konfrontowanych publicznie z grzechami Kościoła, a po drugie, co tu dużo pisać – to była masakra. Wrażenie widza jest druzgocące dla kardynała Dziwisza i w sumie dla całego Kościoła.
Warto zacząć od tego, że kard. Dziwisz przyznał na antenie, że nie widział filmu braci Sekielskich "Zabawa w chowanego" i stwierdził, że z tego powodu nie może się wypowiadać na ten temat. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, jak znacząca była to produkcja (miała premierę w maju tego roku). Jej głównym antybohaterem był biskup Edward Janiak, hierarcha oskarżany o tuszowanie przestępstw seksualnych w diecezji kaliskiej, który w hańbie z tej diecezji odchodzi.
Kard. Dziwisz pytany, dlaczego zdarzały i zdarzają się takie wypadki, że przełożony jakiegoś księdza ukrywa prawdę, odpowiedział, że "to są przykre wypadki, dlatego konsekwencje są przykre i trudne, jak chociażby odejście z urzędu księdza biskupa". PRZYKRE KONSEKWENCJE, czyli odejście biskupa – tak, dobrze czytacie.
"Nie wiem, widocznie ci, którzy musieli zrezygnować, może są winni czemuś" – wypalił zaraz potem rozmówca Piotra Kraśki.
Dalej było jeszcze "lepiej". Duchowny komentował sprawę 48-letniego obecnie Janusza Szymika, który był przez pięć lat wykorzystywany seksualnie przez ówczesnego proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim, księdza Jana Wodniaka. O tych przestępstwach kard. Dziwisz miał być w 2012 roku powiadomiony przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Ksiądz utrzymuje, że wręczył kard. Dziwiszowi do rąk własnych dokumenty, w których dokładnie opisano sprawę Szymika.
Kard. Dziwisz w "Faktach po Faktach" utrzymywał, że nie przypomina sobie rozmowy z Isakowiczem. Dodał, że ksiądz "przychodził do niego nie raz". – Ale rozmowy na ten temat sobie nie przypominam. Zwłaszcza, że ta sprawa nie należała do mnie. Sprawa należała zawsze do biskupa ordynariusza diecezji bielsko-żywieckiej – dodał.
Jak powiedział, "wtedy, kiedy te rzeczy się działy, był w Rzymie". – Żadna wiadomość tam o tym nie dotarła. A potem, będąc w Krakowie bardzo późno dowiedziałem się i właściwie dowiedziałem się z prasy o tym – stwierdził.
Pytany, czy w ogóle nie przypomina sobie listu ks. Isakowicza-Zaleskiego, powiedział, że "Isakowicz wziął w obronę tego pana, bo on szukał obrony".
W pamięć zapada jednak przede wszystkim wypowiedź kardynała odnośnie... sumienia.
W ten sposób zareagował na sugestię, ze ludzie mogą mieć poczucie, że przedstawicielom Kościoła brakuje empatii:
Na tym wątek sprawy Janusza Szymika się nie skończył. Kard. Dziwisz przekonywał, że nie wiedział o tym, że mężczyzna "chodził do biskupa". – Jak tam sprawy wyglądały, gdzie się udawał. Ja przecież o tym nie wiedziałem – skomentował.
– Chcą przerzucić na mnie odpowiedzialność, ale ja tej odpowiedzialności nie miałem. Nie miałem wiedzy. Z drugiej strony to jest inna diecezja i trudno się mieszać w sprawy innej diecezji, chociaż zaprzyjaźniona – ocenił.
Powiedział też, że w sprawie Szymika "robił nawet kwerendę w kurii".
Degollado i Legiony Chrystusa – kard. Dziwisz nie wiedział
Ważny wątek wywiadu w TVN 24 dotyczył historii ojca Marciala Maciela Degollado, która trafiła do Watykanu w 1998 roku, za pontyfikatu Jana Pawła II. Chodzi o skandal pedofilski w Legionie Chrystusa.
3 księży i 71 seminarzystów z Legionu Chrystusa dopuściło się czynów pedofilskich na co najmniej 175 ofiarach – to są ustalenia wewnętrznego dochodzenia tego bardzo wpływowego zgromadzenia w Kościele rzymskokatolickim. Ponadto przeszło 30 proc. sprawców to ofiary założyciela Legionu – ks. Marciala Maciela Degollado.
Jeszcze 1999 r. w Kongregacji Nauki Wiary w Watykanie ruszyło dochodzenie w sprawie księdza, jednak zostało ono zawieszone w tym samym roku.
– Pierwsze słyszę. Nie wiem, kto by mógł (dochodzenie - red.) wstrzymać. Na pewno nie papież – powiedział kardynał Dziwisz. Jak stwierdził, "papież spowodował rozeznanie tej sprawy i potem ustanowił również delegatów, którzy mieli zbadać tę sprawę na miejscu".
– Te sprawy nie przechodziły przez sekretariat prywatny papieża. Rozmowa była między kardynałem Ratzingerem, (ówczesnym - red.) szefem Kongregacji Doktryny (Nauki - red.) Wiary, a także na pewno Sekretariatem Stanu (Stolicy Apostolskiej - red.). To była sprawa bardzo poważna, zatem rozmowy były na najwyższym szczeblu – komentował hierarcha.
Dopytywany, czy nie przypomina sobie rozmów na ten temat w otoczeniu przyjaciół Jana Pawła II, odparł, że "z przyjaciółmi papież nie rozmawiał na te tematy, powiedzmy, służbowe".
Duchowny podkreślił, że papież Polak "sam nie mógł wszystkiego robić, bo od tego są urzędy watykańskie". - Więc od razu wskazywał i przesyłał do urzędów, żeby tymi sprawami się zajmowali. A urzędy, jak urzędy, jedne działają sprawnie, drugie powoli. W każdym razie ta sprawa szła, nie została odłożona.
Najlepszym podsumowaniem tego wątku, jak i zresztą całej rozmowy, jest poniższy fragment. "Pierwszy raz słyszę" – mówił o pedofilii i przypadku Degollado kard. Dziwisz. Mina Piotra Kraśki mówi tutaj wszystko.
Przecież mamy sumienia. Nie mogę wziąć na moje sumienie, że komuś nie pomogłem, a ktoś się starał i szukał u mnie wsparcia. To jest niemożliwe. Przecież każdy ksiądz ma sumienie. Biskup szczególnie ma odpowiedzialność i poczucie odpowiedzialności. Gdybym wiedział o wszystkich szczegółach, chociaż nie miałem prawa do tego, ale bym reagował.
Kard. Stanisław Dziwisz
W każdym razie nie widziałem nigdy listu Janusza. Nie widziałem. Nie spotkałem się z tym. Po naszej rozmowie jeszcze raz poproszę, żeby poszukali, czy jest jakiś list. Zresztą jeszcze to zbadam w rozmowie z panem Januszem, bo zdaje się, że do tej rozmowy dojdzie.