Widzieliśmy nagranie, na którym maseczki z Azji są przepakowywane do polskich opakowań.
Widzieliśmy nagranie, na którym maseczki z Azji są przepakowywane do polskich opakowań. Fot. Unsplash

Największy producent maseczek medycznych w Polsce – tak na stronie reklamuje się Ptak Medical. Dziennikarskie śledztwo naTemat ujawniło jednak, że w fabryce w podwarszawskim Nadarzynie pracownicy z Ukrainy przepakowują niektóre maseczki sprowadzane z Azji do osobnych pudełek i oznaczają je jako produkt polski. Widzieliśmy nagranie ze środka, mamy też odpowiedź prezesa firmy, który tłumaczy różnice między maseczkami medycznymi i niemedycznymi.

REKLAMA
Jak udało się nam ustalić od osoby, która pracowała w ten sposób, samochód odbierał ich z dworca zachodniego w Warszawie. Wiózł prosto do hali w Nadarzynie. Można było też przyjechać na własną rękę i auto zostawić na parkingu. To 20 minut drogi.
Zadanie: przepakować jednorazowe maseczki trójwarstwowe. Te wyprodukowane w Chinach wyciągnąć z foli, chwytać po 10 albo 20 sztuk i oznaczyć papierową etykietą z informacją, że to produkt polski. Następnie włożyć do wielkiego kartonu.
W sieci można było znaleźć ogłoszenia o pracy w Nadarzynie (czy "we wsi pod Warszawą"). Napisane w języku ukraińskim. Podane do kontaktu numery nie są już aktywne. Stawka to 14 zł za godzinę. Przepakowywać można w dzień lub w nocy. Rozliczenie na koniec 12-godzinnej zmiany. Ale skończyć można w każdej chwili. Wtedy płacą za przepracowany czas. Przy długich stołach stoją głównie kobiety, najczęściej Ukrainki, ale nie tylko.
logo
Na filmiku, jaki trafił do naszej redakcji, widać, że na dłoniach prawie wszyscy mieli rękawiczki, na głowach jednorazowe czepki. Ale nie każdy zasłaniał twarze ochronnymi maskami. Nasz informator relacjonuje, że na miejscu warunki były dalekie od tych, które uznalibyśmy za sterylne. W tekście publikujemy kilka kadrów z tego nagrania, stąd słabsza jakość zdjęć.
logo
Po lewej opakowania "polski produkt", po prawej maseczki z azjatyckimi napisami przed przepakowaniem. Kadr z nagrania
– Z tego, co wiem, to panujące tam warunki są odpowiednie – pracownicy pilnują odległości, pewien standard tam obowiązuje. Staramy się tego pilnować. W taki sposób powstają tzw. maski niemedyczne. Inaczej jest w przypadku naszej głównej działalności, czyli masek medycznych. Te produkujemy w tzw. clean roomach i standardy są o wiele wyższe – zapewnia w rozmowie z naTemat prezes zarządu Ptak Holding Tomasz Szypuła.

Pod patronatem prezydenta

Kwiecień 2020. Pandemia koronawirusa się rozpędza. W przestrzeni publicznej zaczyna obowiązywać nakaz zasłaniania ust i nosa, już brakuje sprzętu ochronnego. Polacy skrzykują się i szyją maseczki dla medyków, pracowników służby zdrowia.
Bo wtedy w aptece czy w sieci za jednorazową maskę trzeba zapłacić nawet 8 złotych. I na nic się zdają apele premiera czy blokada sprzedaży wyrobów medycznych w internecie.
Wreszcie w maju Ptak Holding – obok m.in. 4F, LPP czy Pako Lorente – włącza się w projekt #polskieszwalnie, któremu patronuje Andrzej Duda.
Prezydent cieszył się inaugurując tę akcję: – Na szczęście mamy w Polsce odpowiedzialny biznes, który nie tylko chce zarabiać, ale czuje odpowiedzialność za bezpieczeństwo obywateli.
Andrzej Duda zapewniał, że dzięki temu maseczki będą dostępne w przystępnych cenach i każdego Polaka będzie na nie stać.
Sama Agencja Rozwoju Przemysłu wyliczyła, że do końca czerwca na rynku będzie 100 mln maseczek. A wyprodukują je firmy prowadzące działalność w Polsce i korzystające z krajowych dostawców.

Produkcja 24 godziny na dobę

Tyle w teorii, w praktyce nie do końca się to się udało. To właśnie w Nadarzynie Ptak Holding (zajmujący się m.in. eksportem odzieży, organizacją targów) wspólnie z Agencją Rozwoju Przemysłu uruchomił pierwszą w Polsce i – jak reklamują na stronie – największą w Europie fabrykę maseczek medycznych na masową skalę. W folderach piszą, że powstała w miesiąc.
Z 20 linii produkcyjnych Ptak Medical dziennie wychodzi ponad 2 mln masek medycznych, które oznaczone są znakiem CE (w ten sposób producent deklaruje, że spełnia wymagania wszystkich unijnych dyrektyw).
Produkcja trwa bez przerwy: 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. – Wszystko po to, by zabezpieczyć ludzi i uniezależnić kraj od importu – mówi prezes zarządu Ptak Holding Tomasz Szypuła, który chciał też za darmo udostępnić magazyny w Nadarzynie pod szpital polowy. Ten jednak finalnie powstaje na Stadionie Narodowym.
Maski trafiają nie tylko w ręce osób fizycznych, ale głównie dużych firm, instytucji i służby zdrowia. A to dlatego że minimalna ilość zamówienia to 100 tys. sztuk. Ptak Medical na stronie szczyci się, że zaufało jej już 608 firm i hurtowni, w tym m.in. Polska Grupa Górnicza, Lidl, LOT.
Krzysztof Moczulski
rzecznik prasowy LOT

PLL LOT kupiły maski od Ptak Holding w sierpniu tego roku w wyniku przeprowadzonego procesu zakupowego. Oferent przedstawił nam wszelkie wymagane przepisami certyfikaty, oraz informację że produkt został wyprodukowany w Polsce.

Chińskie jako polskie

Na początku maja na zamkniętych facebookowych grupach pracownik Ptak Expo oferował sprzedaż 4 mln jednorazowych masek ochronnych, certyfikowanych na rynek europejskich, produkowanych w niesterylnych warunkach. Dostępne były od ręki.
Do ogłoszenia dołączono zdjęcie kartonów oklejonych chińską taśmą. Przedstawicielka firmy tłumaczyła wówczas, że to partia "rozruchowa", wyprodukowana przy testowaniu maszyn. To było na początku maja.
logo
W październiku nasz informator w jednej z hal w Nadarzynie przepakowywał chińskie maski i oznaczał je jako produkty polskie. To stąd to nagranie.
– Żadnych etykiet nie przeklejaliśmy i tyle w tej sprawie mam do powiedzenia – stanowczo odpowiada Szypuła.
Na filmie nie ma przeklejania etykiet, ale mowa o przepakowywaniu maseczek z chińskich opakowań do takich z informacją o tym, że to produkt polski.
Prezes zarządu Ptak Holding chcąc wytłumaczyć sprawę, podkreśla, że jego firma produkuje zarówno medyczne, jak i niemedyczne maski.
Tomasz Szypuła
prezes Ptak Holding

Zajmujemy się głównie produkcją maseczek medycznych, które w stu procentach są produktem polskim. One powstają w odpowiednich warunkach: w clean roomach, na specjalistycznych maszynach, posiadają badania, zgłoszenia, spełniają określone warunki przepuszczalności. Poza tym, przebadane są w Centralnym Instytucie Ochrony Pracy. A pracownicy, którzy je tworzą, są odpowiednio ubrani – mówi Szypuła.

Inaczej – jak wyjaśnia Szypuła – jest z maseczkami niemedycznymi, czyli tymi, które przepakowywano.
– To zupełnie inna para kaloszy. Tutaj powiedzmy, że również funkcjonuje nasza produkcja. Ale parokrotnie sprowadzaliśmy bardzo niewielką partię maseczek z Chin. To mogło być poddane jakieś konfekcji, ale jeśli były takie zamówienia to bardziej na eksport – mówi Szypuła.
Tomasz Szypuła
prezes Ptak Holding

Jeśli chodzi o import z Chin – jeśli dobrze sobie przypominam – to miałem w maju jakieś 4 mln maseczek. To był produkt, który był sprowadzony – zarówno dla zabezpieczenia potrzeb grupy firm należących do Ptak Holding, jak i do eksportu. Pamiętam, że gdzieś na Dominikanę je wysyłaliśmy. Dużo tych maseczek rozdajemy do celów własnych, np. klientom czy najemcom centrum pod Łodzią – wyjaśnia prezes Ptak Holding.

logo
Po lewej maseczki przed przepakowaniem, po prawek już po.
Co ze zmienianiem etykiet i sprzedawaniem chińskich produktów jako polskich? – dopytuję. – Nie wierzę w to, że były zmieniane oznaczenia, aczkolwiek nadzór nad całą produkcją sprawuje jej szef. Może to konkurencja zadziałała – odpowiada prezes.
Pytamy w sanepidzie. – Nadzorowaniem produkcji sprzętu medycznego zajmuje się Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Jakość produktu powinna być niedwuznaczna. Natomiast to nie leży w naszych kompetencjach – słyszymy od pracownika sanepidu.
Do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi od wspomnianego urzędu.

Warunki nie mają znaczenia

Prezes Ptak Holding broni się, że maski niemedyczne nie muszą być produkowane w rygorystycznych warunkach sanitarnych.
– Może sobie pani to w domu je zrobić i sprzedać jako wyrób niemedyczny zrobiony na maszynie, szydełku i on będzie traktowany tak samo jak ten, który my robimy. Za skuteczność działania maseczki nie medycznej nikt nie odpowiada a my i tak robimy to dużo lepiej technologicznie i w dużo lepszych warunkach niż ktokolwiek inny – kończy Szypuła.
Pytamy o to wirusologa. – Jeżeli maseczki nie są produktem medycznym, to nie jest wymagane, żeby były pakowane jałowo. Niestety jest to zgodne z przepisami. Mnie też się to nie podoba, ale przepisy są przepisami – odpowiada dr hab. n. med. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Czy to nie stanowi zagrożenia dla osób, do których w przyszłości trafią takie maski? – Nawet zakładając, że ktoś ma koronawirusa i celowo nakicha czy nakaszle na maseczkę, to mało prawdopodobne, żeby w ciągu trzech dni dotarła ona do apteki – dodaje Dzieciątkowski.
Nie zmienia to jednak faktu, że w fabryce największego producenta maseczek w regionie, który szczyci się tym, że "sprzedaje polskie produkty", pracownicy przepakowywali część maseczek z Azji do opakowań udających, że jest to "produkt polski". A to moralnie niech każdy oceni już sobie sam.

Współpraca: Michał Mańkowski