
Protestujący w związku z wyrokiem TK Julii Przyłębskiej ws. aborcji wzięli w niedzielę "na celownik" kościoły. Nie bez powodu. Kościół w Polsce otwarcie wspierał rządzących w dążeniu do ograniczenia prawa aborcyjnego. Sprawę trafnie skomentował w mediach społecznościowych ksiądz Wojciech Lemański.
REKLAMA
"Kto sieje wiatr - ten zbiera burzę. Ciekawe gdzie był ksiądz Damian Wyżkiewicz misjonarz z tego kościoła. Czy wyszedł do protestujących, do broniących kościoła "polskich narodowców", do policjantów?" – pyta na swoim Facebooku ksiądz Wojciech Lemański.
W ten sposób duchowny skomentował sceny, które miały miejsce przed kościołem Świętego Krzyża w Warszawie podczas protestu przeciwko zakazowi aborcji w przypadku wad płodu. Ani proboszcz, ani księża ze wspomnianej świątyni nie wyszli do zgromadzonych.
"Chyba tym razem znów zabrakło głosu Kościoła, choćby takiego, jak to proponował kardynał Krajewski. Jaki będzie następny krok protestujących? Jaki będzie kolejny krok polskiego Kościoła? Może stalowe barierki, imienne przepustki i sądy doraźne za obrazę uczuć religijnych?" – dodaje ksiądz Lemański.
Zakaz aborcji - Kościół się cieszy
Polscy hierarchowie Kościoła przyklasnęli na wieść o tym, że Trybunał Julii Przyłębskiej zakazał aborcji w przypadku deformacji i wad genetycznych płodu. "Cieszę się ogromnie z tej epokowej zmiany" – pisał w liście przewodniczący episkopatu Polski arcybiskup Stanisław Gądecki. Nic więc dziwnego, że protestujący wybrali na miejsce protestu okolice kościołów.Szczególnie gorąco było przed kościołem Świętego Krzyża w Warszawie. Tam doszło do agresji ze strony narodowców, którzy wraz z policją "pilnowali" wejścia do świątyni. Jedną z kobiet, która jest widoczna na zdjęciu udostępnionym przez księdza Lemańskiego, grupa narodowców miała zrzucić ze schodów. Wezwano do niej karetkę.
