
Są rzeczy, które trudno jasno wyjaśnić. Nowy serial TVP „Wszystko przed nami” udowadnia, że nasz telewizyjny nadawca misyjny jest mistrzem w tworzeniu absurdów, które nie są ani mądre, ani ciekawe, ani śmieszne. Wnioski po obejrzeniu pierwszego odcinka? Używając języka Telewizji Publicznej wypada teatralnie złapać się na głowę, przybrać minę niewyrażającą żadnej emocji i wykrzyknąć: „Motyla noga! Ale klapa!”.
REKLAMA
A miało być tak pięknie: słońce Mediolanu, piękne kobiety, przystojni mężczyźni, wino, miłość i intryga. Wyszło niestety jak zawsze: brak dobrego aktorstwa, marne dialogi i fabuła, która wyblakła w słońcu Italii i stała się wypłowiałą wydmuszką, nie niosąc ze sobą żadnej treści.
Poza treścią, a właściwie jej brakiem we „Wszystko przed nami” mamy do czynienia z szerzeniem stereotypów. Smutne, że publiczna telewizja, tak obnosząca się ze swoim patriotyzmem, powagą i ukochaniem kraju jednocześnie obraża nas w swoich produkcjach.
Włoch przedstawia swoją narzeczoną Franceskę? Polacy wstają i śpiewają „Sto lat”. Potem siadają przy stole i narzekają jacy ci Włosi są leniwi, jakie to ich wino dobre, a kobiety temperamentne by na końcu stwierdzić, że tutaj jest najlepiej. Brak logiki? Nie radziłbym się jej doszukiwać w „Wszystko przed nami”. Znajdziemy za to przaśność i wszechobecny banał.
Porażają też momenty mające być w domyśle zmysłowe. Kobieta pragnąca uwieść mężczyznę szepcze mu, że "strasznie gorąco" i "chyba klimatyzacja się zepsuła", a inna, pragnąca romansu z przystojnym kolegą, deklaruje, że "przecież też mi się coś od życia należy". Ani to seksowne, ani intymne. Bardziej kojarzy się z internetowymi przeróbkami "Klanu" niż ze zmysłowością.
Reżyser Piotr Wereśniak z jednej strony stara się opowiedzieć historię miłości i romansu, a z drugiej szykuje nam intrygę w Lublinie, gdzie potentant mieszkaniowy próbuje oszukać rodziców jednego z bohaterów. Szkoda, że wszystkie wątki można rozpracować w ciągu pierwszych trzech minut, a kolejne dwadzieścia pozostaje długą drogą w dół.
Tym bardziej dziwi udział w produkcji Katarzyny Figury. Wydaje się, że klasa, doświadczenie oraz talent nie powinny mieszać się z tym serialem. W pierwszym odcinku postać Figury, żony złego i podstępnego lubelskiego dewelopera (Mariusz Bonaszewski, jeden z niewielu aktorów, którzy jakkolwiek starają się ratować serial, szkoda, że jedynie grą aktorską, a nie rolą) nie pojawia się, więc nie można ocenić co aktorka wniesie do produkcji. Jedno jest pewne: gorzej być nie może.
Warto sprawdzić: "Glee", "Zakazane imperium", "Jak poznałem waszą matkę", czy "Dexter"? Subiektywny przegląd nowych sezonów seriali
Nie chcąc być malkontentem postarałem się znaleźć pozytywne momenty w produkcji. Są dwa. Pierwszym są stylizacje bohaterów serialu. TVP wreszcie obudziło się i wyszło z lat 90., serwując nam gustowne stroje, które nie straszą i nie są złym żartem. Wiadomo, Mediolan zobowiązuje. Drugim są zdjęcia. Bardziej pasujące do TVN-u niż produkcji nadawcy publicznego. Czyste, szerokie ujęcia, ładne kolory i architektura Mediolanu. Mniej studia nagraniowego w stylu „Klanu”, więcej ujęć znanych z „Magdy M.”. To niestety tyle z plusów.
Ciekawe jest, że TVP telewizyjną premierę serialu zapowiedział na 24 września o 18:15, pierwszy odcinek jest już do obejrzenia na stronie "Wszystko przed nami", a tymczasem na platformie VOD Telewizji Publicznej dostępne są już... trzy kolejne odcinki. Czyżby nasz nadawca misyjny jasno komunikował wyższość mediów internetowych?
Rozumiem, że w TVP rozrywka musi istnieć. Rozumiem nawet, że sporą część jej muszą zajmować produkcje, które z zapisaną w ustawie misyjnością mają mało wspólnego. Cóż, takie wymogi współczesności. Nigdy jednak nie będę w stanie zrozumieć dlaczego powstają takie "dzieła". We „Wszystko przed nami” nie ma nic poza banałem.
Na koniec fragment dialogu, jasno puentującego "Wszystko przed nami":
Dziecko: Dlaczego ja nie mam niebieskiej koszulki?
Wojtek: Bo jesteś Polakiem.
Dziecko: Ale ja nawet nigdy nie byłem w Polsce.
Wojtek: A jak pies urodził się w stajni to znaczy, że jest koniem? Nie, jesteś stuprocentowym Polakiem i do tego moim kumplem. A najlepszymi kumplami są Polacy.
Dziecko: Dlaczego ja nie mam niebieskiej koszulki?
Wojtek: Bo jesteś Polakiem.
Dziecko: Ale ja nawet nigdy nie byłem w Polsce.
Wojtek: A jak pies urodził się w stajni to znaczy, że jest koniem? Nie, jesteś stuprocentowym Polakiem i do tego moim kumplem. A najlepszymi kumplami są Polacy.