Tysiące osób zebrały się na Wiejskiej i innych ulicach okalających Sejm. To kolejny dzień protestów przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Gmach parlamentu szczelnie otaczają policjanci. Ale w jednym miejscu sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
W gmachu Sejmu nerwy puściły w środę Jarosławowi Kaczyńskiemu. Wicepremier, prezes PiS postanowił podgrzać atmosferę. Zarzucił opozycji, iż to z jej "podjudzenia odbywają się tysiące różnego rodzaju manifestacji". – Narażacie ludzi na śmierć, jesteście przestępcami – krzyczał.
Jeszcze goręcej zrobiło się wokół Sejmu, gdzie zebrały się tłumy protestujących. Gmach został szczelnie otoczony przez policję.
W pewnym momencie kilkudziesięciu protestujących próbowało wejść na teren Sejmu. Udało się im sforsować przejście od strony sejmowych garaży. Interweniowała Straż Marszałkowska.
– Udało nam się wejść na teren Sejmu, na parking, tam dostaliśmy mały w*****ol od straży, ale to rozgrzewka przed piątkiem. Barierki wyp*******, sejm jest nasz – jak relacjonuje Onet, tak wołała do tłumu przed Sejmem Marta Lempart.
Przy tym incydencie interweniowała też policja, zatrzymano jedną kobietę. Ogrodzenie udało się sforsować natomiast jednej osobie. Media obiegły zdjęcia mężczyzny w przebraniu jednorożca.
Jak wynika z relacji protestujących, w rejon ulicy Wiejskiej ściągane są policyjne posiłki,