W Oświęcimiu zmarła kobieta, która zasłabła na ulicy. Przechodnie zadzwonili na pogotowie, żadna karetka nie mogła jednak dojechać. Wszystkie były zajęte pacjentami z koronawirusem. Do tragicznej sytuacji doszło też w Tarnowie, gdzie zmarł 76-latek z atakiem duszności.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Do pierwszej sytuacji doszło w Oświęcimiu przy ul. Czecha. Przechodnie i przybyli na miejsce strażacy próbowali reanimować około 65-letnią kobietę. Wszystkie karetki zajmowały się albo pacjentami z covid-19, albo stały w kolejkach do szpitali.
W nocy z poniedziałku na wtorek rodzina wezwała pogotowie do 76-latka w Tarnowie, który poza dusznościami miał wysoką gorączkę. Tam także nie było wolnego ambulansu. Do mężczyzny wezwano straż pożarną, a po 40 minutach dojechała karetka. Jednak mimo reanimacji 76-latka nie udało się reanimować.
– Sytuacja jest coraz gorsza. Szpitale niestety też są przepełnione, więc czas przyjęcia pacjenta waha się niekiedy od kilkunastu minut do kilkunastu godzin – nie ukrywa Krzysztof Krzemień z pogotowia ratunkowego w Tarnowie.
Niestety takie przypadki zdarzały się już wcześniej. Dwa tygodnie temu pojawiła się informacja o pacjencie z Limanowej (Małopolskie), który zmarł z powodu zatrzymania akcji serca poprzedzonego problemami z oddychaniem. W pobliżu nie było żadnej wolnej karetki.
Dziennikarze TVN24 dotarli do dramatycznych nagrań z ambulansu. Ekipa karetki przez kilka godzin krążyła pomiędzy warszawskimi szpitalami, które nie były w stanie przyjąć pacjenta. Przed jednym z nich stała długa kolejka karetek, co staje się powoli w Polsce regułą.