
Reklama.
– To dramatyczna sytuacja. Nie każdy przecież ma jakieś oszczędności... Koncerty i tak są odwoływane od marca, sama zagrałam od tamtego czasu tylko kilka koncertów kameralnych. Niestety, rachunki i tak trzeba płacić, a ta kupka zapasów się kiedyś skończy... – mówiła Plejadzie o sytuacji, w jakiej znaleźli się artyści.
Maryla Rodowicz dodała jednak, że nie lubi myśleć o przyszłości pesymistycznie, dlatego w ogóle stara się nie poświęcać temu uwagi. Piosenkarka nie chciała także drążyć tego tematu ponieważ po ostatnich jej wypowiedziach, kiedy narzekała na swoją sytuację finansową, spotkała się z powszechną krytyką.
– Nie chcę rozmawiać o pieniądzach, bo to nieeleganckie. Poza tym to zawsze wraca do mnie bumerangiem i we mnie uderza, internauci piszą, że narzekam, a są ludzie, którzy żyją za marne grosze. Dlatego w ogóle nie chcę o tym rozmawiać – zaznaczyła.
Maryla Rodowicz podkreśla także, że ma nadzieję, że nowy rok przyniesie zmiany. – Chciałabym wierzyć, że to się chyba wszystko skończy lada moment, a wirus sobie pójdzie. Może od nowego roku? Najważniejsze, by to tego czasu dociągnąć. A co potem? Musi być lepiej, bo gorzej być nie może! – mówiła.
Czytaj także: Maryla Rodowicz skarży się tabloidowi. "Za co będę żyć?"
Tyle zarobię, ile sobie wyśpiewam
Przypomnijmy, że nie jest to pierwszy raz, kiedy Maryla Rodowicz mówi w mediach o trudnej sytuacji materialnej w jakiej się znalazła. Piosenkarka jest w trakcie rozwodu – musi podzielić się z mężem wspólnym majątkiem. Ubolewała nad tym, że od trzech lat nie była na wakacjach i często znajduje się "pod kreską".– Nie mam tantiem. Tyle zarobię, ile sobie wyśpiewam gardłem. Wcześniej nie narzekałam, bo kalendarz pękał w szwach, więc miałam regularny przypływ gotówki. Teraz jest gorzej, ale trzeba patrzeć z optymizmem w przyszłość i mieć nadzieję, że będzie lepiej – mówiła w rozmowie z "Super Expressem".
Źródło: Plejada