W poniedziałek – zgodnie z zapowiedzą Strajku Kobiet – na ulice polskich miast po raz kolejny wyszli protestujący. W Warszawie kilkaset osób zgromadziło się przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej. Interweniowała policja. Funkcjonariusze użyli siły, żeby usunąć protestujących z drogi.
Kilkaset osób pikietowało późnym wieczorem przy alei Szucha przed siedzibą byłego MEN. Protestujący domagali się dymisji nowego ministra edukacji i naukiPrzemysława Czarnka. Niektórzy z nich mieli transparenty z napisem "Czarnek do domu". W pewnym momencie kilka osób wtargnęło na ulicę i zatamowało ruch.
Na miejscu zjawiła się policja. Funkcjonariusze nie byli tak cierpliwi jak w przypadku poprzednich protestów. Niemal od razu przystąpili do likwidacji zgromadzenia. "Policja ponownie w formie. Legitymowanie, szarpanie pod MENem" – napisał na Twitterze Strajk Kobiet.
"Policjanci interweniują w al. Szucha, gdzie grupa uczestników nielegalnego zgromadzenia zablokowała jezdnię. Osoby te lekceważyły wezwania do zachowania zgodnego z prawem. Użyto siły fizycznej, przeniesiono osoby na pobocze i chodnik. Przywrócono normalny ruch pojazdów" – czytamy we wpisie stołecznej komendy na Twitterze.
Przypomnijmy, że to już kolejny raz, kiedy policja w Warszawie dławi protest kobiet w zarodku. Podobnie było przed weekendem przed Pałacem Kultury i Nauki, gdzie dla protestujących miały zagrać i zaśpiewać gwiazdy polskiej sceny muzycznej, które sympatyzują ze Strajkiem Kobiet.
Funkcjonariusze od razu zagłuszyli scenę, otoczyli samochodami zgromadzenie i zaczęli spisywać jego uczestników.