Ogólnopolski Strajk Kobiet planował na środę blokadę Sejmu. Gmach parlamentu został jednak szczelnie otoczony barierkami, przy Wiejskiej stanęły dziesiątki radiowozów. De facto to demonstranci zostali zablokowani przez mundurowych. Gdy wieczorem protestujący znaleźli się na Placu Powstańców, wybuchły zamieszki. Za pałki teleskopowe chwycili ludzie w cywilu. Policja potwierdza, że byli to funkcjonariusze i tłumaczy, skąd taka interwencja.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Popchnięty wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty, posłanka Magdalena Biejat potraktowana gazem, legitymacja poselska Moniki Wielichowskiej z Koalicji Obywatelskiej połamana przez funkcjonariusza. Środowy wieczór był pełen skandalicznych wydarzeń.
Do brutalnej interwencji doszło na Placu Powstańców, w pobliżu siedziby Telewizyjnej Agencji Informacyjnej TVP. Funkcjonariusze otoczyli protestujących i użyli wobec nich gazu. W ruch poszły też pałki teleskopowe. Co istotne - wielu pałujących to osoby w cywilu. Demonstranci nie od razu zorientowali się wręcz, że mają do czynienia z funkcjonariuszami, a nie jakimiś bojówkami.
Nagrania z tych wydarzeń obiegły internet. Widać grupy zamaskowanych mężczyzn, bez mundurów, z pałkami teleskopowymi. Na pierwszy rzut oka nie widać, że to policjanci. U niektórych (ale nie wszystkich) na ramieniu błyszczały opaski z napisem "Policja".
Część demonstrantów była przekonana, że to jacyś narodowcy zaatakowali ludzi ze Strajku Kobiet. Dlatego stawiali opór. Na nagraniu widać bowiem, jak zupełnie niepostrzeżenie jeden z mężczyzn - jakby udawał uczestnika protestu - nagle rozkłada pałkę teleskopową.
Komenda Stołeczna Policji potwierdziła, że to "ludzie z firmy". Owszem, w incydencie brali udział nieumundurowani policjanci.
"Nieumundurowani policjanci podjęli czynność legitymowania wobec jednego z agresora na Placu Powstańców Warszawy. Nastąpiła próba odbicia mężczyzny. Policjanci użyli siły fizycznej. Osoba został zatrzymany" – czytamy na profilu warszawskiej policji (pisownia oryginalna).
Rzecznik KSP nadkom. Sylwester Marczak na antenie TVN24 tłumaczył, że to policjanci zostali zaatakowani i byli zmuszeni do użycia środków przymusu bezpośredniego i że ta grupa była "bardzo agresywna". – Wobec jednej z tych osób działania podjęli policjanci nieumundurowani, w tym przypadku nastąpiła próba odbicia –
mówił Marczak, choć z nagrań nie wynika, aby chodziło wyłącznie o "jedną" osobę.
Wieczorne wydarzenia w Warszawie skomentował były szef m.in. Centralnego Biura Śledczego Policji Paweł Wojtunik.
"Kiedyś tylko bandziorów traktowaliśmy teleskopowymi pałkami, zwanymi „batonami”. Nikomu nie przyszłoby nawet do głowy, że można ich użyć w walce z protestującą młodzieżą i kobietami..." – napisał Wojtunik.