Narty a koronawirus. Komentarz prof. Norberta Maliszewskiego.
Stoki będą otwarte, jednak hotele w górach nie przyjmą gości. Fot. Marek Podmokły / Agencja Gazeta
Reklama.
"Dobra informacja dla narciarzy - jutro będą gotowe protokoły sanitarne. Nigdy nie było planowane zamykanie stoków (nie ma na ten temat śladów w rozporządzeniach), gdyż nie są one miejscem związanym z dużym ryzkiem zakażenia. Okoliczni mieszkańcy mogą z nich korzystać" – napisał na Twitterze prof. Norbert Maliszewski.
I rzeczywiście, samo w sobie jest to dobrą wiadomością. Tyle że w praktyce niewiele zmieniającą. Wyjaśnia to zresztą inny wpis Maliszewskiego.
"W czasie ferii rząd będzie zachęcać do pozostawania w domu, gdyż przemieszczanie się pomiędzy regionami, może prowadzić do transmisji wirusa (usługi noclegowe są zamknięte). Po tylu miesiącach wyrzeczeń nie chcemy powrotu do dużej liczby zakażeń" – czytamy we wpisie doradcy rządu.
Oznacza to, że z perspektywy narciarzy z Warszawy, Gdańska czy większości kraju wiadomość o niezamykaniu stoków jest po prostu bez znaczenia. W ich przypadku jednodniowy wypad na narty to opcja nierealna.
Z otwartych stoków mogliby teoretycznie korzystać miejscowi, jednak i tu jest jedno "ale". Czy przy minimalnym obłożeniu właścicielom stoków będzie w ogóle opłacało się otwierać trasy dla narciarzy?
Znajdą się pewnie i tacy, którzy zaryzykują, jednak nie będą oni należeć do większości. Znaczna część stoków pozostanie więc prawdopodobnie siłą rzeczy zamknięta. I tyle z "dobrej wiadomości".
Podczas poniedziałkowej konferencji o niezamykaniu stoków mówił również wicepremier Jarosław Gowin. Jego deklaracja została przyjęta ze zdziwieniem, bo wcześniej rząd powtarzał, że wyciągi narciarskie, podobnie jak branża turystyczna, nie dostaną zielonego światła na działanie.