W podobnym czasie do Polski może trafić kilka różnych szczepionek przeciwko koronawirusowi. Od czego zależy, która z nich zostanie podana pacjentowi? Minister zdrowia Adam Niedzielski wyjaśnił, że taką decyzję będzie podejmował lekarz.
We wtorek Adam Niedzielski zapowiedział na antenie Telewizji Republika, że szczepionka przeciw koronawirusowi powinna pojawić się w Polsce na początku roku. Kulminacja akcji masowych szczepień jest natomiast przewidywana na luty-marzec.
Na rynku mniej więcej w tym samym czasie pojawi się prawdopodobnie kilka różnych szczepionek. UE podpisała umowy przedwstępne z sześcioma firmami, m.in. Pfizer/BioNTech czy Moderną (z nią akurat ma podpisać dziś). – Stosujemy kryterium bezpieczeństwa pacjenta. Żadna szczepionka, która nie będzie miała zatwierdzenia przez Europejską Agencję, nie będzie w ogóle kupiona. To jest warunek całej transakcji – podkreślił minister.
Podczas rozmowy Niedzielski przekazał, że wybór konkretnej szczepionki będzie zależał "w pierwszej kolejności od lekarza". – Każda ze szczepionek będzie miała troszeczkę inne wskazania dotyczące np. grupy wiekowej, osób ze schorzeniami współistniejącymi, bo w jednym przypadku dane choroby mogą być przeciwskazaniem, a w innym nie muszą – wytłumaczył szef resortu zdrowia.
Premier Mateusz Morawiecki, podobnie jak Niedzielski, zapowiadał, że szczepionka może pojawić się w Polsce już w środku stycznia. Eksperci nie podzielają jednak optymizmu rządu. Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska wskazała trzy powody, dla których taki termin jest mało realny.
Wirusolodzy zaznaczają również, że minie sporo czasu od wprowadzenia szczepionki do zaistnienia jej zauważalnych efektów w skali kraju. Prof. Włodzimierz Gut wyliczył, że dziennie będzie można podać ok. 50 tys. dawek preparatu. Efekty szczepień odczujemy więc prawdopodobnie dopiero następną jesienią.