Co robi wiodący producent mięsa w Światowy Dzień Wegetarianizmu? Wprowadza na rynek wegańskie kabanosy! Wbrew pozorom nie jest to żart typu suchar, ale decyzja marketingowa firmy Tarczyński S.A. Nie byłoby w tym może i nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że nowe kabanosy są do kupienia w sieci sklepów Żabka, których w Polsce jest już przeszło 6000. Czy wegańskie mięso wreszcie trafi pod strzechy? Sprawdzamy.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Zanim przejdę do "rewolucji na rynku kabanosów" (jak określił produkt Tarczyńskiego portalspożywczy.pl), wypada napomknąć co nieco o własnym jadłospisie, który w tym przypadku może mieć wpływ na ocenę.
Miałam już kilka raczej krótszych niż dłuższych epizodów wegańskich, a na liście rzeczy, których szczerze nie znoszę, jest głównie mięso: golonka, galaretka z nóżek, steki, mortadela i dzierżąca laur pierwszeństwa wątróbka. Mimo dość ubogiej w mięso diety, wegetarianką wciąż jeszcze nie zostałam. Lubię tatar i szynkę serrano, a i kabanosem nie pogardzę.
Wypróbowałam też sporo "bezmięsnych mięs", chociaż raczej z ciekawości, niż w ramach poszukiwania "zakazanej" parówki 2.0. Tutaj należałoby zaznaczyć coś, czego większość zagorzałych mięsożerców nie rozróżnia – produkty tego typu dzielą się na dwie kategorie.
Mięsonaśladownictwo
Pierwsze nawiązują formą do dań i produktów mięsnych, ale nie naśladują ich smaku (np. kotlet z ciecierzycy albo bolognese przyrządzane tak jak oryginał, gdzie miejsce mięsa mielonego zajmuje soczewica).
Drugie, do których zaliczają się Kabanosy Rośl-INNE Tarczyńskiego, w założeniu mają stwarzać wrażenie, że mamy do czynienia z mięsem. Przedmiotem naśladownictwa jest tu nie tylko forma, ale też smak, tekstura, a nawet zapach.
Bodajże najpopularniejszym produktem tego typu w Polsce, znanym na długo przed modą na wegańskie restauracje i przepisy, były tanie kotlety sojowe do namaczania, które po odpowiedniej obróbce miały imitować schabowe.
Kilka lat temu na rynku pojawiły się też marki specjalizujące się w wyrobie wegańskich wędlin i mięs. Polska firma Bezmięsny Mięsny ma w swojej ofercie między innymi pepperoni, kiełbaski wiejskie, gyros, szynkę ziołową, mięso do kebaba i oczywiście burgery. Rzecz jasna wszystkie bez dodatku produktów odzwierzęcych.
Wege-ukłony sieciówek
Wegańskie imitacje mięsa zaczęły pojawiać się i w sieciowych fast foodach. KFC testowało w Stanach "kurczaki" z kukurydzy w słynnej panierce (w Polsce póki co można zadowolić się tortillą z grillowanym serem halloumi), za to wegańskie Rebel Whoppery obchodziły niedawno swoją pierwszą rocznicę w Burger Kingu. Wegańskie mięso zjemy też w formie hot-dogów robiąc zakupy w IKEI i w McDonalds (Kanapka Drwala wege).
W kwestii "podrabiania" mięs weganie i wegetarianie są podzieleni. Część z nich tęskni za smakiem i fakturą mięsa, inni nie tolerują nawet typowo mięsnych zapachów.
Jak to jest z ludźmi od stóp do głów nie-wege, trudno powiedzieć. Mogę jednak wypowiedzieć się z ramienia ćwierć-mięsożerców. Chociaż uwielbiam parmezan z nerkowców, kotlety z kalafiora i nie raz pakowałam do burgerów podsmażone cukinie i bakłażany, fanką wegańskich imitacji mięs nie jestem.
Do pięciu gryzów sztuka
Początkowe wrażenia (czyt. pierwsze gryzy) przeważnie mam dobre (wegańskie hot-dogi) albo bardzo dobre (słynny burger beyond meat), mocnym 2 na 10 okazują się sporadycznie (wegański boczek).
Ale im dalej w las, tym gorzej. Produkty tego typu dojadałam raczej z poczucia obowiązku niż ze względu na przyjemność płynącą z jedzenia (zapłacone Halina!). Do tego rzadko kiedy czułam się dobrze po tego typu jedzeniu. Mimo przeważnie małych porcji kończyło się lekkim bólem brzucha i/lub wzdęciem. Nie miało to nic wspólnego z moim ulubionym "efektem sushi", czyt. niby nażarta a lekka.
Podobnie było z Kabanosami Rośl-INNYMI Tarczyńskiego. Wyglądają smakowicie (o ile lubi się kabanosy), pachną jak kabanosy, a i konsystencja jest nie do odróżnienia. Jeśliby stanąć z nimi w supermarkecie i zapraszać do degustacji, nikt nie zorientowałby się, że wcale nie je mięsa, a białko sojowe.
W skrócie: pierwsze wrażenia bardzo dobre. Smak też okej, chociaż przypominały mi trochę chipsy. Czy to dobrze? Może i tak, ale spróbujcie zjeść chipsy na śniadanie (nie polecam).
Już przy trzecim gryzie pomyślałam, że odrobinę za słodkie jak na kabanosy. Przy czwartym sprawdziłam, na którym miejscu w składzie mają cukier (na jednym z ostatnich, stawiam, że chodziło o suszoną cebulę). Gryz piąty - wyjmuję korniszony i bułki, bo inaczej nie dam rady.
Pomna, że przetworzone białko roślinne (nie mylić ze zblendowaną cieciorką), nie robi mi najlepiej, w końcu daję sobie spokój. Jeśli wierzyć wadze kuchennej – zjadałam 47 gramów, czyli nieco więcej niż połowę paczki (90 gramów). Ostatni gryz kojarzy mi się z przysmakiem z suszonej kaczki, który daję psu. Nigdy go co prawda nie próbowałam, ale niezbadane są ścieżki umysłu.
Żeby zachować cień obiektywizmu, raczę kabanosami także siostrę, chłopaka i sąsiadkę-wegankę. Pierwszy szczur doświadczalny orzeka: źle przyprawione. Drugi – zjada w weekend pół paczki do piwa. Trzeci: "jak bym kiedykolwiek lubiła kabanosy, to pewnie bym się jarała".
O przyjrzenie się składowi kabanosów proszę dietetyczkę Monikę Stromkie-Złomaniec (woda, teksturowane białko sojowe 28 proc., olej słonecznikowy, cebula smażona, białko sojowe 8 proc., tłuszcz roślinny: shea, olej kokosowy, sól, przyprawy w tym gorczyca, ekstrakty przypraw, aromaty, ekstrakt drożdżowy, cukier, błonnik pszenny bezglutenowy, koncentrat soku z buraka, dwufosforan żelazowy, witamina B12).
– Kabanosy wegańskie są przetworzoną formą nasion roślin strączkowych, w tym wypadku głównie soi. Co do zasady – im produkt bardziej przetworzony, tym mniej zdrowy i wartościowy, ale uważam, że korzystanie z takich produktów z umiarem nie wpłynie negatywnie na nasze zdrowie – komentuje Stromkie-Złomaniec. Dietetyczka nie skreśla produktu Tarczyńskiego, wręcz przeciwnie.
– To świetna propozycją na przekąskę dla wegan. W połączeniu z bułką grahamką i porcją warzyw np. pomidorów koktajlowych tworzą wartościowe II śniadanie. Fajnie, że producenci wyrobów mięsnych dostrzegają konsumentów stroniących od mięsa i mają dla nich alternatywy.
– Kabanosy mają niezły skład – nie znajdziemy w nich konserwantów, oleju palmowego, syropu glukozowo-fruktozowego, które wciąż pojawiają się w wielu produktach, także tych wegańskich – dodaje Monika Stromkie-Złomaniec z poradni dietetycznej Z kaloriami na pieńku.
Z pewnością Rośl-Inne Kabanosy nie będą jednym z tych produktów, które odkładam w lodówce na wieczne "później" aż w końcu stracą datę przydatności do spożycia. Dodam je do jajecznicy albo wykorzystam jako posypkę na kanapki czy do zapiekanki. Podobnie zrobiłam swego czasu z innymi "bezmięsnymi wędlinami". Solo szału nie robiły, ale z warzywami i w sztafażu mięsnych dodatków pokroju musztardy/chrzanu smakowały nieźle.
Produkt Tarczyńskiego zadowoli wegetarian i wegan, których kubki tęsknią za mięsem. Bo akurat "mięsności" odmówić im nie można. Tyle że niestety to smak "wędliny" nienajlepszej jakości. I nie mam tu na myśli składu (bez konserwantów i GMO, za to z dodatkiem witaminy B12), ale raczej wrażenia.
Te ostatnie wśród wegan są podzielone. Dla części z nich Rośl-INNE to odkrycie smakowe i cenowe (4,99 za 90-gramowe opakowanie wege-miesa to w Polsce wciąż niewiele). Inni są zdania, że problem nie polega na sposobie imitacji mięsa – nowe kabanosy są po prostu niezbyt smaczne.
Choć trudno nabrać się na wege-greenwashing Tarczyńskiego S.A., firma bez wątpienia trzyma rękę na pulsie rynku. Wegetarianie stanowią już 4 proc. Polaków (a kolejne 9 proc. rozważa przejście na taką dietę).
W Warszawie i Krakowie mięsa nie je już co dziesiąta osoba, a co za tym idzie dostęp do wegańskich i wegetariańskich restauracji i produktów jest szeroki. Zdecydowanie trudniejsze jest ograniczenie mięsa na prowincji. Kabanosy Rośl-INNE to ukłon przede wszystkim w jej stronę.