To może być bolesny cios dla rządzącego na Węgrzech Fideszu Viktora Orbána. Podzielona dotąd węgierska opozycja ogłosiła w niedzielę, że wystartuje razem w wyborach parlamentarnych, które mają odbyć się w 2022 r. A ostatnie sondaże na Węgrzech wskazują, że wspólnymi siłami może pokonać rządzącego twardą ręką Orbána.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
O możliwym węgierskim scenariuszu pisze o w portalu Politico dziennikarka Lili Bayer. Opozycję tworzą między innymi lewicowa Koalicja Demokratyczna, prawicowy Jobbik oraz liberalny Ruch Momentum. Wystartują na wspólnej liście wyborczej, ze wspólnym kandydatem na premiera.
Będą koordynować działania w każdym ze 106 okręgów wyborczych – zapowiedzieli w oświadczeniu. Europosłanka Klára Dobrev z Koalicji Demokratycznej, która jest także wiceprzewodniczącą Parlamentu Europejskiego, nazwała zjednoczenie "historycznym momentem w polityce".
Ostatnie sondaże dają zjednoczonej opozycji zwycięstwo nad ugrupowaniem Viktora Orbána . Badanie w sondażowni Mediána pokazało, ze popularność Fideszu spadła od czerwca z 40 do 32 proc. Z kolei analiza Politico daje jednak rządzącej partii 47 proc. w porównaniu do 52 proc. latem.
Inny sondaż zrobiony przez Závecz Research pokazał, że Fidesz może liczyć na 30 proc. głosów wszystkich dorosłych i 45 proc. głosów zdecydowanych wyborców.
Pierwszy rząd Viktora Orbána powstał jeszcze w XX wieku, w 1998 r. Wtedy jednak szef rządu uchodził za polityka reformatorskiego, tak jak bratni rząd AWS-UW w Polsce. Tyle że zmiany nie były popularne w węgierskim społeczeństwie i przyniosły wówczas Fideszowi wyborczą klęskę.
Gdy po 12 latach Fidesz ponownie wygrał wybory, zdobywając większość konstytucyjną, Orbán nie powtórzył już "błędów". Przyjął diametralnie inną strategię, jak się okazało - skuteczną. Rozpoczął się proces totalnego zawłaszczania państwa, który trwa do dziś.
Komentatorzy sceny politycznej w Polsce, którzy oceniają inspiracje Jarosława Kaczyńskiego, to właśnie Orbána wskazują jako wzór dla prezesa PiS. Chodzi na przykład o przejmowanie kolejnych mediów.