Gdy w Polsce zapadła decyzja o zamknięciu stoków, niektórzy pocieszali się, że na narty można jeszcze jeździć na Słowację. Dziś wszystko się zmienia. 31 grudnia słowackie władze zapowiedziały zaostrzenie dotychczasowych obostrzeń. A to oznacza m.in. zamknięcie wszystkich ośrodków narciarskich.
Media u naszych południowych sąsiadów piszą o dramatycznym pogorszeniu się sytuacji epidemiologicznej na Słowacji. A także o tym, że poprzednie obostrzenia nie przyniosły spodziewanego efektu.
– Cieszę się, że rząd jednogłośnie zgodził się w kwestii zaostrzenia restrykcji – powiedział minister zdrowia Marek Krajčí podczas czwartkowej konferencji prasowej.
Rząd zgodził się m.in. na zamknięcie ośrodków narciarskich oraz hoteli (obecni goście mogą zostać, ale ich pobyt nie może być przedłużony, hotelom nie wolno też przyjmować nowych gości), a także kościołów. Zabronione jest odwiedzanie się w domach i spożywanie posiłków na zewnątrz restauracji, zalecono też pracę zdalną, gdy tylko jest to możliwe.
Obostrzenia wchodzą w życie dosłownie z dnia na dzień – od 1 stycznia. Mogą potrwać do 24 stycznia.
"Koniec nart na Słowacji. Południowi sąsiedzi zamykają stoki, hotele i kościoły. Dziś u naszych sąsiadów zanotowano, aż 6 tysięcy przypadków zakażenia wirusem Covid-19. " – podsumował "Tygodnik Podhalański".
31 grudnia potwierdzono dokładnie 6 315 przypadków koronawirusa.
Przypomnijmy, do tej pory wjazd na Słowację możliwy był tylko z pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa, zrobionym w ciągu ostatnich 72 godzin.
"Mają tu lockdown. Tylko z głową. (...) Polacy razem ze swoimi pieniędzmi przyjadą więc zapewne tu" – zachwalał po wizycie na Słowacji Filip Chajzer.