Praktycznie każdego dnia ktoś gdzieś na świecie wpada w zachwyt nad tym, z jaką prędkością i konsekwencją Izrael szczepi na Covid-19. Non stop w sieci krążą porównania do innych krajów, a ludzie główkują, jak to możliwe, by już zaszczepić kilkanaście procent społeczeństwa. No właśnie, dlaczego im się to udaje?
Izrael zaczął akcję szczepień szybciej niż Polska i inne kraje UE. Ale czy to ma znaczenie?
Wszyscy wychwalają izraelski system zdrowia, podkreślają, że dużo wcześniej zaczęli szykować się na szczepienia
Jaki premier Benjamin Netanjahu mógł mieć polityczny cel związany ze szczepieniami?
Praktycznie wszędzie patrzą na nich z zazdrością. We Francji do tej pory zaszczepiono ledwie ponad 500 osób. W USA – ok. 1 proc. społeczeństwa. "W poniedziałek w Izraelu zaszczepiono 146 tys,. osób. To więcej niż w sumie niektóre państwa zachodnie, w tym Włochy, Hiszpania i Kanada" – porównuje brytyjski "Daily Mai".
Izrael nie ma sobie równych. Według danych Our World in Data, na które wszyscy się powołują, w szczepieniach na Covid-19 o kilka razy odstaje od wszystkich.
Do 5 stycznia pierwszą dawkę szczepionki otrzymało ponad 1,2 mln ludzi, czyli ponad 12 proc. społeczeństwa. Tylko w ciągu niecałych dwóch tygodni pierwszą dawkę szczepionki dostało niemal 800 tys. osób.
Tempo jest tak ogromne, że może zabraknąć szczepionek. Tym żyją właśnie izraelskie media, informując, że w przyszłym tygodniu szczepienia mają być czasowo wstrzymane, bo mogą skończyć się pierwsze dawki szczepionki.
W każdym razie, jak do tej pory udało im się zaszczepić tak dużą część społeczeństwa? Oto możliwe powody.
To trochę naciągana przyczyna, bo od razu widać, że wcale nie najważniejsza. Ale faktem jest, że proces szczepień zaczął się w Izraelu 19 grudnia, czyli 8 dni wcześniej niż w Polsce i wielu innych krajach UE. A zatem można założyć, że szczepią dłużej. Tylko i tak udaje im się zaszczepić 150 tys. osób dziennie. Marzenie dla Polski, gdzie w ciągu kilku dni zaszczepiono niewiele ponad 50 tys. osób?
2. Są małym krajem, co ułatwia logistykę
"Forbes" zauważa, że Izrael liczy tylko 9 mln mieszkańców, a USA – ponad 328 mln, i to również ma znaczenie. Jednak czy na pewno, skoro żaden kraj, duży czy mały, nie przetestował jeszcze miliona obywateli?
Tu jednak chodzi o logistykę. Kraj ma niewielką powierzchnię, niedużo mieszkańców i dużą gęstość zaludnienia. Szczepionki są dystrybuowane szybko, nie muszą pokonywać długiej drogi i to w bardzo rygorystycznych warunkach.
3. Chwaleni za system zdrowia
Jest zdygitalizowany i zintegrowany, uważany za jeden z najnowocześniejszych, technologicznie zaawansowanych, na świecie. To jednocześnie ogromna baza pacjentów. Wszyscy wymieniają izraelską opiekę zdrowotną, jako jeden z ważnych czynników, który miał ogromny wpływ na dystrybucję szczepionek i szybkość akcji.
Podkreślają też, że szpitale są bardzo dobrze wyposażone, a szczepienia odbywają się praktycznie non-stop – przez 7 dni w tygodniu. "Pielęgniarki szczepią z turbo prędkością" – podsumował publicysta "Times of Israel".
Słychać też, że w Izraelu wykorzystywana jest również szósta dawka szczepionki, którą można uzyskać z jednej fiolki. A nie tylko pięć. "Niektóre pielęgniarki zwiększyły efektywność szczepionki poprzez wykorzystywanie szóstej dawki z każdej fiolki, zamiast pięciu" – przyznał minister zdrowia Yuli Edelstein.
Sam system opieki medycznej jest w ogromnej części publiczny. "W przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, gdzie cały naród objęty jest opieką Narodowej Służby Zdrowia, w Izraelu są cztery kasy chorych, które walczą o znaczenie i pacjentów, co powoduje, że muszą się starać" – analizował portal izraelskiej gazety.
"Dystrybucja jest całkiem sprawna, można się zarejestrować przez aplikację medyczną, czy u swojego lekarza rodzinnego. Są takie centra polowe szczepień" – opisywała w Faktach TVN24 Polka mieszkająca w Izraelu.
4. Wcześniej przygotowali się do szczepień
Izraelczycy przygotowali wiele punktów szczepień, łącznie ze stadionami i placami publicznymi. Jako pierwsi na świecie zapowiedzieli wprowadzenie tzw. "zielonego paszportu" dla osób zaszczepionych, który gwarantuje im profity, m.in. możliwość zjedzenia obiadu w restauracji, udziału w wydarzeniach kulturalnych, sportowych czy wizyty w galerii handlowej.
Wreszcie Izrael bardzo wcześnie podpisał umowy z producentami szczepionek – na duże ilości i za wysoką cenę. Jeden z urzędników Ministerstwa Zdrowia zdradził w wywiadzie, że jedna dawka szczepionki Pfizer/BioNTech kosztowała 62 dolary. "UE zgodziła się zapłacić za dawkę 15,50 euro" – porównał Reuters.
Do końca 2020 roku do Izraela miało przybyć 4 mln dawek szczepionki Pfizer/BioNTech. Umowa została zawarta na 8 mln.
Oprócz tego Izrael zawarł też porozumienie z Moderną na dostawę 6 mln szczepionek, i pierwsze 100 tys. dawek ma dotrzeć jeszcze w tym tygodniu.
5. Nastroje społeczne i przykład z góry
W Izraelu na dużą skalę prowadzono kampanię informacyjną. Gdy w Polsce i innych krajach szczepionki jeszcze nie było, dziennik "Jediot Achronot" zamieścił sondaż, z którego wynikało, że aż 63 proc. Izraelczyków planowało się zaszczepić. Najwięcej chętnych było wśród seniorów. Dziś w mediach można zobaczyć zdjęcia kolejek do szczepień. Choć oczywiście przeciwników też nie brakuje.
Jako pierwszy w kraju zaszczepił się premier Benjamin Netanjahu i inni politycy. – Poprosiłem, by razem z ministrem zdrowia, zaszczepiono nas pierwszych. By dać przykład i zachęcić was do szczepienia – powiedział Netanjahu do widzów przed telewizorami. Czy to mogło mieć wpływ? Być może niektórych zachęciło.
A po kilkunastu dniach obaj pojawili się w miejscu, gdzie szczepiony był milionowy obywatel.
6. Czysta polityka i biznes
Tu już można spekulować. "Izraelscy urzędnicy twierdzą, że firmy farmaceutyczne dostrzegły w Izraelu doskonały rynek marketingowy dla szczepionki" – pisał "Times of Israel". W ogóle okazuje się, że producenci szczepionek mają mieć związek z centrum badawczym, które w 2021 roku ma powstać z Izraelu.
Jednak powszechne przekonanie jest również takie, że szczepionkowy sukces potrzebny był przede wszystkim premierowi Izraela, którego notowania – po lockdownie, załamaniu gospodarki, zamieszania z otwarciem szkól, co skończyło się katastrofą – mocno poszybowały w dół.
Tymczasem 23 marca Izrael czekają wybory. A proszczepionkowa kampania tak naprawdę stała się kampanią wyborczą Netanjahu. Dziś cały świat przecież słyszy, że Izrael jest pierwszy i najszybszy.