Solidarni 2010 postanowili okupować siedzibę TVP. Członkowie stowarzyszenia Ewy Stankiewicz to najwytrwalsi uczestnicy marszu "Obudź się Polsko", który przeszedł dziś ulicami Warszawy w ramach sprzeciwu wobec decyzji KRRiT odmawiającej przyznania TV Trwam koncesji na nadawanie cyfrowe. Już wówczas wielu protestujących wznosiło przed redakcją TVP okrzyki "Precz z cenzurą", "Kraśko hiena!".
Przed telewizją publiczną ma zostać rozbite miasteczko namiotowe, wokół którego trwać będzie nieustanna pikieta, którą Solidarni 2010 chcą skłonić dziennikarzy TVP do "relacjonowania rzeczywistości takiej, jaka jest". - Telewizja robi skrajnie propagandową papkę "ku czci". To jest skandal. Ten skandal ma autora - Piotra Kraśko. Ten system ma swoich autorów - mówiła podczas marszu szefowa Solidarnych 2010, Ewa Stankiewicz.
W podobnym tonie przemawiał także naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz, który do kolegów dziennikarzy z TVP zwrócił się z apelem, by "wrócili do normalnego świata". Przywróćmy ten kraj dla normalnych mediów. Media są od tego, żeby rząd kontrolować, a nie się mu podlizywać. Mówcie prawdę. Z prawdą zajdziecie dalej niż z tymi kłamstwami - wzywał.
I choć wówczas wydawało się, że protest zainicjowany przez prawicowych dziennikarzy wobec ich kolegów po fachu z mediów publicznych przybierze pokojowy charakter, później pod siedzibą TVP zrobiło się gorąco. I tak jest nadal.
- Ja przyszłam do pracy po godz. 17, ale od kolegów, którzy rozpoczęli pracę wcześniej wiem, że musieli się strasznie przeciskać przez ten tłum. I jednego z nich ktoś zaczepił, gdy tylko zobaczył, że jest z telewizji i natychmiast mu się oberwało. Inny dziennikarz został opluty - mówi naTemat pragnąca zachować anonimowość pracowniczka TVP będąca właśnie w budynku, prze którym trwa pikieta.
Kobieta zaznacza, że atmosfera przed wejściem do redakcji wcale nie jest pokojowa. - Zarówno pani Ewa Stankiewicz, jak i całą reszta protestujących stosują retorykę agresji i nienawiści. Oni nawołują do zdobycia szturmem tego budynku, do przepędzania "oszołomów". I krzyczą, że wszyscy w TVP i stacjach prywatnych kłamią - relacjonuje.
Dziennikarze, którzy wkrótce zakończą dyżur są podobno o tyle spokojni, że wiedzą, iż mogą bezpiecznie opuścić miejsce pracy drugim wyjściem z siedziby TVP, którego protestujący nie blokują. - Nikt nie będzie szedł między nich żeby się narażać i konfrontować. Nieco bardziej obawiają się jednak reporterzy, którzy zostają na noc i będą to relacjonować - stwierdza nasza rozmówczyni.