Opozycjonista Aleksiej Nawalny, który od kilku miesięcy przebywał w Niemczech, wylądował w niedzielę 17 stycznia na lotnisku w Moskwie. Jednak po powrocie do Rosji został zatrzymany.
Informacje o aresztowaniu podała niezależna rosyjska TV Dożd. Do zatrzymania doszło w trakcie kontroli paszportowej na lotnisku Szeremietiewo. Z relacji telewizji wynika, że funkcjonariusze policji polecili Nawalnemu, by udał się z nimi. Odmówili wyjaśnienia, czy jest zatrzymany.
Choć rosyjskie władze ostrzegały przed tym lidera opozycji, ten podkreślał, że nie boi się wracać do ojczyzny. Na pokładzie samolotu linii Pobieda, którym dziś podróżował, mówił dziennikarzom, że czuje się "obywatelem Rosji, który ma pełne prawo, by powrócić do domu".
Problemy zaczęły się jeszcze przed wylotem z Berlina, dlatego start maszyny się opóźnił. Z samolotu wyprowadzono pasażera, który zachowywał się agresywnie i obrażał personel.
Samolot z Nawalnym i jego żoną na pokładzie wylądował na lotnisku Szeremietiewo w Moskwie. Pierwotnie miało to być lotnisko Wnukowo, ale plan ten trzeba było zmienić, bo rosyjskie władze niespodziewanie zamknęły ten port.
Na miejscu pojawili się funkcjonariusze policji, a także OMON. Doszło do zatrzymań osób, które chciały przywitać Nawalnego, wśród nich są m.in. brat opozycjonisty Oleg i jego prawniczka Lubowa Sobol.
Rosyjska Federalna Służba Więzienna (FSIN) przekazała, że Aleksiej Nawalny pozostanie w areszcie do decyzji sądu, który określi wobec niego tzw. środek zapobiegawczy. FSIN chce, by sąd zamienił Nawalnemu wyrok w zawieszeniu na karę więzienia.
Nawalny: nie mam zamiaru się ukrywać
Kilka dni temu Aleksiej Nawalny zamieścił w sieci nagranie, w którym poinformował, że wraca do Rosji. Opozycjonista mówił, że w niedzielę 17 stycznia przyleci do Moskwy.
Nawalny od sierpnia przebywał w Niemczech, gdzie został przetransportowany na prośbę rodziny po tym, jak próbowano go otruć. Z berlińskiego szpitala wyszedł we wrześniu. W opublikowanym nagraniu zapewniał, że nie ma zamiaru ukrywać się za granicą.
– Nigdy nie zadawałem sobie pytania "wracać czy nie wracać?", po prostu dlatego, że nigdy nie wyjeżdżałem. Znalazłem się w Niemczech przyjechawszy tam w kabinie intensywnej terapii i dlatego, że próbowano mnie zabić – oświadczył.
Przypomnijmy, Nawalny poczuł się źle 20 sierpnia na pokładzie samolotu lecącego z Tomska do stolicy kraju. Początkowo trafił do kliniki w Omsku, jednak rodzina – w obawie przed kolejnymi próbami otrucia – zdecydowała o przeniesieniu go do szpitala Charite w Berlinie. Opozycjonista uważa, że za próbą jego otrucia stały władze Rosji.
Rząd federalny Niemiec ogłosił, że posiada "jednoznaczne dowody" na obecność w organizmie Aleksieja Nawalnego środka chemicznego nowiczok.