Położna z Grójca, która pod koniec grudnia zaszczepiła się na COVID-19, miała otrzymać 19 stycznia drugą dawkę szczepionki, ale jej nie dostała. Powód? W szpitalu zabrakło preparatu.
We wtorek 19 stycznia minęło 21 dni od momentu, gdy położna z Powiatowego Centrum Medycznego w Grójcu zaszczepiła się przeciw COVID-19. Dzień wcześniej poinformowano ją jednak, że nie otrzyma drugiej dawki szczepionki w wyznaczonym terminie.
– Powiedziano mi, że może zaszczepię się w czwartek. Okazało się, że w szpitalu nie ma szczepionek – przekazała Polsat News położna.
Kobieta dodała, że "jest wściekła i zbulwersowana". Jej zdaniem Narodowy Program Szczepień to "narodowe oszustwo". Położna uściśliła, że choć na kartce napisano o "odstępie co najmniej 21 dni", a nie konkretnie o 21 dniach, czwartkowy termin też nie jest pewny.
Podkreśliła, że takie problemy mogą spotykać też inne osoby zaszczepione wtedy, kiedy ona. – Nie będę brała udziału w takiej historii, postanowiłam się nie doszczepiać. W Grójcu był "największy Wuhan", od początku epidemii nie poszłam na zwolnienie – zapowiedziała.
Na artykuł Polsat News odpowiedziała Agencja Rezerw Materiałowych. "W związku ze zmianą harmonogramu dostaw producenta musieliśmy w ciągu weekendu przeorganizować ponad 1000 dostaw" – czytamy w jej twitterowym wpisie. Z kolei grójecki szpital zapowiedział, że "sytuacja została opanowana", a opóźnienia w podaniu drugiej dawki będą kilkudniowe.
Szczepienia na COVID-19 w Polsce rozpoczęły się 27 grudnia. Do tej pory zaszczepiono niespełna 500 tys. osób. W środę pierwsi polscy pacjenci otrzymają kolejny preparat, który wszedł na rynek. Ostatnia dostawa szczepionek Pfizera była za to mniejsza niż poprzednie.