Ostatnio głośno było o rozgoryczeniu Ewy Stankiewicz z powodu braku emisji w TVP jej filmu, który miał zawierać nowe dane o katastrofie smoleńskiej. Jak pisała "Gazeta Wyborcza", zablokować go miał Antoni Macierewicz. Jednak kierowana przez niego podkomisja smoleńska stanowczo zaprzecza i odbija piłeczkę w stronę reżyserki.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Jak czytamy w dokumencie opublikowanym w sobotę na Twitterze, informacje na temat rzekomego negatywnego stosunku podkomisji smoleńskiej do filmu Ewy Stankiewicz pt. "Stan zagrożenia" mają być fałszywe. "Podkomisja ani jej przewodniczący nigdy nie występowali przeciwko emisji tego filmu w TVP czy jakimkolwiek innym medium" – brzmi treść oświadczenia.
Jak zaznaczyła sekretarz podkomisji Marta Palonek, podkomisja zwróciła się w maju ubiegłego roku do producenta filmu o niepublikowanie materiałów będących jej własnością, których ujawnienie bez wiedzy sądu lub przewodniczącego jest zakazane przez prawo lotnicze.
"Ani autorka filmu ani producent do dnia dzisiejszego nie zwrócili się do Podkomisji celem uzgodnienia publikacji tego typu materiałów, o co Podkomisja prosiła" – czytamy.
Tymczasem sam Antoni Macierewicz pojawił się w Telewizji Republika, gdzie mówił o pracach kierowanej przez niego podkomisji smoleńskiej. Zaprezentował widzom rekonstrukcję "eksplozji", do której według niego miało dojść 10 kwietnia 2010 roku.
– Obraz, od którego zaczynamy naszą dzisiejszą rozmowę to jest rekonstrukcja eksplozji, która się dokonała w centropłacie nad samą główną częścią wrakowiska. Eksplozji, która zniszczyła cały samolot i między innymi wbiła w ziemię drzwi tylnego kadłuba prostopadle do ziemi – mówił Antoni Macierewicz w TV Republika, który komentował to, co widzowie telewizji mogli zobaczyć na ekranie.