Który kraj najwięcej szczepi przeciw COVID-19? Do tej pory było jasne, że Izrael. Jednak ostatnio ktoś zaczął deptać mu po piętach. To liczący ok. 30 tys. mieszkańców Gibraltar. – Akcję nazwano "Operation Freedom". Od samego początku towarzyszyła jej stylistyka wojskowa, że nasza mała nacja wygra z tym "morderczym wirusem" – opowiada naTemat Zuzanna Marecka.
"Na Gibraltarze zaszczepiono już ok. 40 społeczeństwa, a w Hiszpanii 4 proc." – donoszą brytyjskie media.
Statystyki są porównywalne do Izraela. Dlaczego na Gibraltarze szczepią tak szybko?
Jak żyje się na Gibraltarze? Wiedzieliście, że np. prawo aborcyjne jest najbardziej restrykcyjne w Europie?
Od kilku dni pojawiają się doniesienia o tym, że Gibraltar – brytyjskie terytorium zamorskie na południowym wybrzeżu Półwyspu Iberyjskiego – zaszczepił już niemal 40 proc. społeczeństwa. To dosłownie łeb w łeb z 9-milionowym Izraelem, który do tej pory bił rekordy szczepień.
Polacy, którzy tu mieszkają, chętnie o tym opowiadają. – Większość rdzennych mieszkańców chce się szczepić zwłaszcza po tej fali zachorowań i zgonów. Coraz więcej osób, które się wahały też już chce. Gibraltar, cytując Worldometer ma najwyższą śmiertelność per capita, ale też już najwyższą ilość zaszczepionych! – mówi nam Bożena George Wszeborowska, tłumacz przysięgły i przewodnik. Jest żoną Gibraltarczyka i mieszka tu od 22 lat.
– To mała populacja, łatwo szczepić. Taksówkarze dowożą starsze osoby na szczepienie. Wiele osób które nie pracują, bo szkoły są nieczynne obsługuje telefony. Organizacja sprawna. Teraz szczepimy młodzież w wieku od 16 do 18 lat zanim ruszy szkoła – mówi.
"Gibraltar zaszczepił ok. 40 proc.społeczeństwa, w porównaniu do Hiszpanii, która jedynie 4 proc." – porównują brytyjskie tabloidy, choć oba terytoria różni ok. 54 mln mieszkańców. Także na Twitterze niektórzy zwracają na to uwagę, zamieszczają wykresy, są pod wrażeniem.
Jak w ogóle żyje się na Gibraltarze i dlaczego szczepią tam na potęgę? Opowiada nam Zuzanna Marecka, która mieszka tam od 9 lat. Prowadzi bloga Lubię Gibraltar, na Gibraltarze organizowała WOŚP, jest adminem polskiej grupy Polonia Gibraltar. I zna Gibraltar jak własną kieszeń.
Faktycznie Gibraltar dogonił Izrael i szczepi na potęgę?
Patrząc na statystki rzeczywiście jest to porównywalne. Co bardzo ciekawe, na Gibraltarze jest bardzo duża mniejszość żydowska, stanowi ok. 2 proc. Więzi z Izraelem są silne. Mniejszość żydowska zawsze mogła żyć na Gibraltarze bez większych ograniczeń, nigdy nie spotykały ich tu żadne trudności, zupełnie inaczej niż w innych częściach Europy.
Ilu jest Polaków?
Myślę, że może 150-200, i kolejne 400 osób lub więcej po drugiej stronie granicy w La Linea de la Conception i na Costa del Sol. Na Gibraltarze są wysokie ceny mieszkań, ale jest więcej pracy, dlatego większość ludzi mieszka w Hiszpanii i codziennie przechodzi przez granicę (teraz to się oczywiście zmieniło, bo wiele osób może pracować z domu).
Według doniesień mediów na Gibraltarze zaszczepiono już niemal 40 proc. społeczeństwa. Skąd takie tempo?
Tak naprawdę do października na Gibraltarze był kompletny spokój. Mieliśmy wrażenie, że żyjemy w jakiejś bańce bezpieczeństwa, że pandemia nie dotyczy nas tak bardzo, jak reszty Europy i świata. Nikt nie umarł. Osoby, które chorowały, chorowały lekko. Szpital był pusty. Mieliśmy normalne lato, maski wprowadzono dopiero we wrześniu, i to tylko w pomieszczeniach zamkniętych (na zewnątrz dopiero w grudniu).
Było spokojnie, mimo otwartego korytarza z Wielką Brytanią, pracowników, którzy przechodzili do nas z Hiszpanii (podczas lockdownu w zeszłym roku nadal to było 14 tys. tygodniowo), od czerwca wszystko zostało ponownie otwarte dla turystów.
Niestety, w listopadzie liczba chorych zaczęła rosnąć. Na początku grudnia chorych było tylko 64 osoby, a 29 grudnia już 580. Następnego dnia już 714, a 7 stycznia aż 1184. Nagle ludzie zaczęli umierać i zapełnił się szpital. Były to głównie osoby starsze, powyżej 85-95 roku życia (nikt młodszy niż 75 lat, wszystkie miały choroby współistniejące). Do początku stycznia umarło 16 osób, do teraz aż 84. Nigdy w historii Gibraltaru tyle osób w tak krótkim czasie nie umarło.
To wywołało pośpiech w szczepieniach?
Gdy zaczęło chorować tyle osób tygodniowo i szpital się zapełnił, rodziny zaczęły tracić bliskich, zrobiło to wrażenie na wszystkich. W grudniu wprowadzono godzinę policyjną, 2 stycznia lockdown. A 10 stycznia zaczęły się szczepienia.
Jak wygląda akcja?
Nazwano ją po angielsku "Operation Freedom". Od samego początku towarzyszyła jej stylistyka wojskowa, że nasza mała nacja wygra z tym "morderczym wirusem". Minimum raz w tygodniu premier występował na konferencji prasowej, zachęcał do wspólnego wysiłku, żeby walczyć z niebezpieczeństwem. 8 stycznia samolotem RAF wojsko dostarczyło pierwszą partię szczepionek.
Do 10 lutego pierwszą dawką zaszczepiono 13 904 i 6140 drugą dawką. Podobno nie zmarnowano ani jednej porcji, z jednej medykom udaje się wyciągnąć sześć dawek, a nie pięć. To daje możliwość zaszczepienia o 20 proc. więcej osób.
Kto został już zaszczepiony?
Dotychczas zaszczepione zostały wszystkie osoby powyżej 65. roku życia, przewlekle chore i zagrożone, a także rząd, przedstawiciele strategicznych zawodów: wojsko, straż pożarna, nauczyciele, pracownicy medyczni, pracownicy szpitali. Teraz do tej listy dołączono studentów.
Trzeba ich było namawiać?
Wydaje mi się, że nie, ale atmosfera mocno się zmieniała. Na Gibraltarze ciekawie się to obserwuje, bo praktycznie wszyscy są na Facebooku. Mamy taką najpopularniejszą grupę, "Speak Freely", gdzie wszyscy piszą, komentują i można obserwować, jak układają się nastroje.
Gdy coś się dzieje, wszyscy komentują właśnie tam lub pod relacjami z konferencji prasowych premiera, albo wchodzą na strony rządowe. Gdy był spokój, dominująca była grupa sceptyków, co było wtedy w kontrze do reszty świata. Ale gdy na Gibraltarze zaczęli umierać ludzie, to się zmieniło. Tu bardzo kocha się osoby starsze. Myślę, że to sprawiło, że ludzie zaczęli mieć większą motywację, by się szczepić.
Jak w ogóle reaguje społeczeństwo?
Na Gibraltarze w zasadzie nie mamy niezależnych mediów. Wszystkie są nadzorowane przez rząd. Grupa, która teraz jest szczepiona, ogląda media brytyjskie. Wszędzie, i w radiu, i w telewizji, nie ma nic innego niż COVID-19.
Ani przez chwilę nie było takiej sytuacji, żeby społeczność czuła się zagrożona przez niedoróbki służb medycznych, chociaż oczywiście wstrzymanie większości procedur medycznych oraz wprowadzenie teleporad jest dla wszystkich frustrujące. Wiosną zbudowano szpital polowy, który stał (i pozostał) pusty. Wykonywano niewiarygodnie wielką liczbę testów. Do 10 lutego było ich 170 144. Testy są darmowe, każdy w każdej chwili może go wykonać, jeśli uważa, że ma się symptomy.
Do tej pory zaszczepiono jednak osoby, które w większości były zwolennikami przestrzegania zasad i ograniczeń, z dużym poparciem dla działań rządu. Zobaczymy, jak będzie, gdy zaczną się szczepienia w młodszych grupach wiekowych. Patrząc na atmosferę, nie będzie to już szło tak sprawnie – w tej grupie wiekowej jest więcej osób, które mają wątpliwości w kwestii szczepionek.
Oczywiście na Gibraltarze, też mamy podział na zwolenników i przeciwników szczepień, ale tutaj społeczeństwo jest nadal stosunkowe życzliwe względem siebie, nie ma tak intensywnej wojny między obydwoma grupami. Osoby, które nie chcą się szczepić nie są traktowane jak ktoś absolutnie nieracjonalny, tylko jak ktoś, kto ma prawo do własnego zdania.
Jak się tu mieszka?
Dobrze!
Wszyscy się znacie?
O dziwo, nie, mimo że wszyscy żyją blisko siebie. Większość ludzi obserwuje premiera na Facebooku. Nie raz spotkałam go, gdy opalał się na plaży obok mojego domu. Mieszkamy na niewielkiej przestrzeni (Gibraltar to jedno z najbardziej zaludnionych miejsc na świecie, które ma tylko 30 tys. mieszkańców!), ale nie jest tak, że wszyscy na Gibraltarze się znają.
Bliżej mu do Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii?
Gibraltar jest bardzo własny. Nie jest taki jak Hiszpania, ani taki jak Wielka Brytania. Żyje tu niesamowicie zgodna społeczność. To coś, co mnie zaskoczyło i zachwyciło, gdy się tu przeprowadziłam. Gdy pojawia się konflikt, szukamy rzeczy, które pomogą nam się pogodzić, a nie różnic. Po kilku latach mieszkania tu, człowiek faktycznie uczy się funkcjonować w ten sposób i jest to bardzo fajne doświadczenie.
Jak to wygląda w praktyce? Na przykład, gdy jest jakiś konflikt polityczny?
Podam przykład prawa aborcyjnego, które jest na Gibraltarze najbardziej restrykcyjne w całej Europie, o czym nikt nie wie. Jest gorsze niż w Polsce. Tak naprawdę kobieta, lekarz i osoby, które wiedziały o zabiegu, powinny mieć dożywocie. Prawo nie jest jednak przestrzegane. Przed pandemią w zeszłym roku mieliśmy mieć referendum ws. aborcji, które wspierał rząd, i nad którym pracowały wszystkie partie polityczne. Przez ograniczenia związane z Covidem do referendum niestety nie doszło i do dziś go nie przeprowadzono.
Na Gibraltarze jest ruch, który walczy o prawa kobiet?
Jest. Był bardzo aktywny do czasu związanego z pandemią. Teraz wygląda to tak, jakby pandemia wszystko przykryła. Wszystkie inne tematy zniknęły.
Jak wygląda sprawa religii? Kościół jest silny?
Na Gibraltarze jest konwiwencja, czyli zgodne współżycie wszystkich religii. Myślę, że to może być też źródło zgody, która tu jest najważniejszym motywem współżycia w społeczeństwie.
Wszystkie religie żyją zgodnie, nie ma żadnych tarć. W szkołach dzieci mają religię, na której uczą się o wszystkich religiach. Mimo że wszystkie szkoły podstawowe nazwane są imionami świętych i mają kapliczki, to jednocześnie jest poszanowanie dla innych religii i wartości chrześcijańskie nie są narzucane innym.
Podobnie jest z osobami LGBT. Nikt tu nie ma żadnego problemu z tęczowymi flagami. Rząd wspiera równouprawnienie, wprowadzając kolejne prawa ułatwiające życie paro homoseksualnym, i ma to duże poparcie społeczne. Sama tęcza – była w zeszłym roku symbolem dla wsparcia dla naszych służb medycznych (podobnie jak Wielkiej Brytanii), czasem w tęczę malowane są skrzynki pocztowe albo tęczowa flaga powiewa na budynku policji i nie ma z tego powodu tarć.
Skąd zatem to prawo aborcyjne?
To stare prawo, które nadal nie zostało zmienione, ale w ogóle nie jest przestrzegane. Nie ma żadnego problemu z antykoncepcją. Jest bardzo tania, kosztuje na miesiąc 2,5 funta. Wszystkie lekarstwa na Gibraltarze są dotowane.
To jest martwe prawo, dlatego nie ma takiego parcia, żeby je zmienić. Wszyscy nauczyli się z tym żyć, a w Hiszpanii nie ma problemu z dokonaniem aborcji.
Czytam o "paszportach covidowych". Na Gibraltarze osoby zaszczepione również otrzymują dowód szczepienia w postaci karty. Co będą one dawać mieszkańcom? W Izraelu mówiono np. o możliwości wejścia do galerii handlowych.
My nie mamy galerii handlowych. Na zakupy jeździ się do Hiszpanii. U nas jest mało sklepów. Jest tylko jedna główna ulica, kilka supermarketów. Konsumpcjonizm nie jest bardzo rozdmuchany. Mamy jedno kino, które niestety zostało zamknięte z powodu Covid.
Osoby, które są szczepione dostają ID, ale do tej pory szczepione były osoby, które chciały być szczepione. Zobaczymy, co będzie się działo, gdy będą miały być szczepione osoby młodsze. Czy w związku z ID pojawią się jakieś ograniczenia? Wydaje mi się, że Gibraltarczycy na to się nie zgodzą. Nie byłoby to też zgodne z wytycznymi wprowadzonymi ostatnio przez Unię Europejską, a przecież Gibraltar dołączył do Schengen.
Mogą być protesty?
Dotychczas, gdy coś się nie podobało Gibraltarczykom, to wychodzili na ulice, np. młodzież maszerowała w związku ze zmianami klimatycznymi (aż 700 osób, co dla Gibraltaru, który ma jedynie 30 tys. mieszkańców było dużą liczbą). W tej chwili niestety jest zakaz zgromadzeń publicznych, ale społeczność jest bardzo aktywna online.
Gdy pojawia się presja opinii publicznej, to jej głos zwykle jest wysłuchiwany. Gdy w ubiegłym roku, po lockdownie w maju, utrzymano zakaz chodzenia na dłużej na plażę, aby się opalać – mogliśmy tam być tylko pół godziny, bez parasola – to ludzie i tak poszli, z parasolami i całymi rodzinami.
I rząd zmienił prawo, żeby nie być postrzegany jako nieskuteczny. Z tego względu też, nasze ograniczenia związane z pandemią były wprowadzane w zupełnie innym rytmie i stylu, niż w sąsiadującej z Gibraltarem Hiszpanii.