Białoruskie dziennikarki Daria Czulcowa i Kaciaryna Andrejewa zostały skazane na dwa lata więzienia. Reporterki Biełsatu relacjonowały na żywo antyreżimowe protesty na Białorusi. Sąd w Mińsku uznał, że sterowały protestami.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Informację o wyroku skazującym wobec dwóch dziennikarek podała telewizja Biełsat.
Daria Czulcowa i Kaciaryna Andrejewa mają spędzić dwa lata w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Wyrok zapadł w czwartek rano w sądzie w Mińsku.
W nagraniach z sądu widać dwie młode dziennikarki zamknięte w klatce. Mimo orzeczenia, obie na sali sądowej uśmiechały się, pozdrawiały kolegów dziennikarzy i wznosiły dłonie z placami ułożonymi w gest "Victorii".
Sędzia Natallia Buhuk wymierzyła dziennikarką karę dokładnie taką, jakiej żądała prokuratura. 24-latka i 28-latka zostały oskarżone o kierowanie nielegalną akcją protestacyjną. To miało "rażąco naruszyć porządek publiczny” i doprowadzić do "zakłóceń w transporcie publicznym". Śledztwo mińskiej prokuratury wykazało, że relacja dziennikarek doprowadzenia do zawieszenia trzynastu linii autobusowych, trzech trolejbusów i trzech tramwajowych.
Daria Czulcowa i Kaciaryna Andrejewa zostały zatrzymane podczas relacjonowania protestów 15 listopada 2020 roku. Kobiety relację prowadziły na żywo z balkonu prywatnego mieszkania, do którego zostały zaproszone, rozproszenie przez policję wiecu ku pamięci Ramana Bandarenki. Bandarenko zginął podczas protestów na Białorusi, najprawdopodobniej zabity przez siły bezpieczeństwa.
Podczas relacjonowania wydarzenia do lokalu włamała się uzbrojona policja, która wyprowadziła kobiety. Dziennikarki w areszcie spędziły 7 dni. Po odbyciu kary sąd postawił im nowe zarzuty. Teraz w ich sprawie zapadł wyrok.
Protesty na Białorusi trwają od sierpnia ubiegłego roku, czyli od czasu sfałszowanych przez reżim Alaksandra Łukaszenki wyborów prezydenckich.