W Polsce mamy częściowy lockdown. Nie działają restauracje, przedsiębiorcy muszą zwijać biznesy. Tymczasem prezydent Andrzej Duda wyznacza sobie priorytety. A jednym z nich jest udział w narciarskim maratonie. Głowa państwa odda się swojej pasji, mimo że w Polsce szaleje już trzecia fala pandemii.
Chyba żaden z naszych czołowych polityków nie pokazał dobitniej niż Andrzej Duda, jak bardzo ma wywalone na epidemię covid-19. No dobrze, był jeszcze Mateusz Morawiecki, który w ubiegłe wakacje ogłosił, że koronawirusa już nie trzeba się bać. Albo posłowie Konfederacji, którzy noszenie maseczek mają w nosie czy Krystyna Pawłowicz w luksusowym hotelu.
Prezydent robi jednak coś bardziej szkodliwego, bo z najważniejszego polityka w kraju stał się… najważniejszym narciarzem. Wiem, stoki są już przecież otwarte. Każdy może wybrać się na południe Polski, by spędzić weekend na nartach. Tylko kto ma świecić przykładem w obliczu kolejnego epidemicznego kryzysu, jak nie głowa państwa?
Oczywiście to świetna inicjatywa, ale powiedzmy sobie szczerze: nie w momencie, gdy w szpitalach znowu zaczyna brakować miejsc dla chorych na covid-19.
Prezydent szusować po stokach lubi, o czym nie raz mogliśmy się przekonać. Kiedy jeszcze dwa, trzy lata temu oglądałem zdjęcia z jego wypadów na narty, nie miałem z tym żadnego problemu. Nawet fajnie, że potrafi zrzucić garnitur, wskoczyć w kombinezon i pokazać, że ma też drugą, mniej oficjalną twarz.
Tym razem granica została przekroczona. W lutym rząd poluzował obostrzenia i otworzył m.in. stoki, a Duda w pierwszy weekend ruszył do Wisły na narty. Jakby tego było mało, przeciskał się wtedy przez drogi w obstawie, tzw. korytarzem życia.
Nie trzeba długo myśleć nad tym, że to musi wkurzyć ludzi, którzy stoją w korkach. Albo po prostu rezygnują z wyjazdów, by nie narażać się na pobyt w tłumie turystów.
Wielu Polaków nie zostawiło suchej nitki na prezydencie. Myślałem, że po weekendzie na nartach Duda trochę ogrzeje wizerunek jakimś wywiadem, w którym choćby zaapeluje o rozwagę ws. epidemii. Zakażonych przybywa, a kolejnym województwom grozi lockdown.
Co w tej sytuacji robi prezydent? Szykuje się na następny wyjazd. Wcale się nie dziwię ludziom, którzy z szyderą dopytują go w sieci, czy już spakował swój sprzęt narciarski na niedzielę.
Mam wrażenie, że prezydent nie udźwignął odpowiedzialności, z jaką powinien zmierzyć się w tych dziwnych czasach. Wysyła prosty przekaz: chcecie jechać na narty? Jedźcie, ja jadę. Szkoda, że Andrzej Duda nie potrafi wyciągać wniosków.
Wiadomo, to nie on podejmuje kluczowe decyzje o restrykcjach czy funkcjonowaniu szpitali, ale mógłby chociaż pomyśleć, że impreza narciarska z jego udziałem w czasach pandemii, to nie jest najlepszy pomysł.
Do działań prezydenta znalazłem jeden komentarz. Wybaczcie, że jest wulgarny, ale internauci naprawdę nie przebierają w słowach. "Zasadniczo podziwiam ludzi którzy mają wszystko w d****e. Sprawa się nieco komplikuje kiedy Ci ludzie są prezydentami" – napisał jeden z użytkowników Twittera. To tyle w kwestii odpowiedzialności, o której wspomniałem wyżej.
Dla Dudy to może być gorący weekend na Podhalu. Podobno grupa o nazwie "Wolni przedsiębiorcy" chce przekazać prezydentowi ciupagi z nazwami firm, które upadły lub mają ciężką sytuację i są na skraju bankructwa.
Na razie Duda wypuszcza z rąk okazję, by pokazać więcej rozsądku w wyznaczaniu priorytetów niż rząd PiS. A konkurencję ma solidną, bo premier Morawiecki 5 marca wziął udział w uroczystości... "nadania imienia maszyny i rozpoczęcia drążenia tunelu pod dnem Świny łączącego wyspy Uznam i Wolin".
To są priorytety Zjednoczonej Prawicy. A polscy przedsiębiorcy przez pandemię stracili mieszkania, mają komorników na kontach, podupadli na zdrowiu, leczą się na depresję. Pokazaliśmy to niedawno w naszym materiale w naTemat. Fajnie byłoby, gdyby prezydent Duda przestał kojarzyć mi się tylko z nartami, a rząd PiS w końcu zaczął zauważać realne problemy.