Czy Jarosław Kaczyński zarządzi przedterminowe wybory? Publicysta Jakub Majmurek wskazuje w "Newsweeku", że choć nadal bardziej prawdopodobne jest, że Zjednoczona Prawica wytrwa do końca kadencji w 2023 roku, to przyspieszone wybory nie są tylko wyłącznie teoretyczną możliwością. Co mogłoby skłonić prezesa PiS do takiej decyzji?
Groźby Jarosława Kaczyńskiego wobec koalicjantów, Ziobry i Gowina, nie muszą być blefem – przekonuje Majmurek. Zdaniem publicysty wicepremier i prezes PiS nadal może chcieć dociągnąć Zjednoczoną Prawicę do końca kadencji, jednak po cichu szykować również plan B.
"Kaczyński może bowiem uznać, że mimo wszystko warto zaryzykować wcześniejsze wybory i tak politycznie rozegrać opozycję, by musiała poprzeć wniosek o skrócenie kadencji Sejmu" – czytamy na Newsweek.pl (obóz władzy nie ma wystarczającej liczby posłów, by zdecydować o tym samodzielnie). Jakie powody mogłyby skłonić polityka do takiego działania?
Majmurek wymienia dwa główne czynniki. Pierwszym z nich jest kryzys władzy w Zjednoczonej Prawicy. Konflikt między sojusznikami osiągnął takie natężenie, że "Kaczyński będzie musiał w każdym kluczowym głosowaniu kupować poparcie koalicjantów", a to będzie kosztowne, męczące i nieefektywne.
Przywódca Prawa i Sprawiedliwości będzie więc kuszony wizją przecięcia agonii ZP w świetle kamer, zwłaszcza że – to czynnik numer dwa – niepokorni są nie tylko koalicjanci, ale nawet niektórzy posłowie PiS, co stało się jasne choćby w przypadku projektu tzw. piątki dla zwierząt.
"Zdaniem wielu obserwujących uważnie Kaczyńskiego komentatorów, na czele z Robertem Krasowskim, dla prezesa PiS władza w partii była zawsze ważniejsza od władzy w państwie. I dla tej pierwszej gotów jest poświęcić tę drugą" – podsumowuje Majmurek.