"Jest niezłą aktorką", "na pewno kłamie" – to argumenty, w które najczęściej zaopatrują się ci, którzy po słynnym już wywiadzie Meghan Markle i księcia Harry'ego u Ophry Winfrey bronią brytyjskiej rodziny królewskiej. O to, czy Meghan rzeczywiście mogła być nieszczera, pytamy specjalistkę od mowy ciała Darię Domaradzką-Guzik.
Od dobrych kilkunastu lat, żeby nie powiedzieć kilkudziesięciu, wychodzę z założenia, że w tematach eksperckich powinni wypowiadać się eksperci. Ja nie będę wchodzić w obszar, o którym nie mam zielonego pojęcia, w którym nie mam doświadczenia i praktyki akademickiej, więc bardzo serdecznie proszę, aby inni eksperci nie wypowiadali się w oparciu o swoje emocje i opinie na temat faktów, które w ten sposób mogą być przedstawione nieprawdziwie.
Aby móc ocenić kwestię komunikacji niewerbalnej, której elementem jest mowa ciała, musimy się bardziej nad tym pochylić. Musimy mieć bazę, do której będziemy mogli porównać zachowania, które oglądaliśmy wczoraj podczas wywiadu.
Musimy wiedzieć, jak się ta osoba zachowuje, jak reaguje w trudnych, stresujących sytuacjach itd. Jeżeli to mamy, jesteśmy w stanie dostrzec kilka elementów, które mogłyby być wyznacznikiem dającym do myślenia. Osadzając to w konkretnym kontekście, możemy na ten temat więcej wnioskować.
Wracając do postawionej tezy, zgadzam się, że mamy do czynienia z aktorką, co oznacza, że mamy do czynienia z osobą, dla której występowanie publiczne nie jest niczym stresującym, z kimś, kto okrzepł w takim działaniu.
Odkładamy filtr, który zawsze trzeba nałożyć na osobę wypowiadającą się publicznie, podczas wywiadów, czy do dużej grupy osób, czyli filtr pod hasłami: trema, stres.
Co to dalej oznacza? Jeśli mamy do czynienia z aktorką, to w naszej główne buduje się stereotypowy obraz, że będzie ona grała.
Pełna zgoda, wszyscy od wczoraj dopatrujemy się gry aktorskiej i zaczynamy się zastanawiać, gdzie ona się zaczyna, gdzie kończy, a gdzie pojawiają prawdziwe emocje. Tu właśnie przychodzi nam w sukurs mowa ciała i komunikacja niewerbalna.
Jednak rzucanie wniosków, opinii niepopartych konkretnymi przykładami i dowodami, jest w mojej ocenie nieuprawnione i może negatywnie wpływać na postrzeganie siły komunikacji niewerbalnej.
Czyli w pewnym sensie, choć nie jest to zarzut, mieliśmy do czynienia z grą?
To było bardzo dobrze zagrane przedstawienie dla mas. Ono ma swoje cele, choć nie o tym mi dyskutować, ale przyznaję, że z punktu widzenia PR-owego, wizerunkowego, komunikacji, w tym komunikacji niewerbalnej, mieliśmy do czynienia z naprawdę dobrze wyreżyserowanym przedstawieniem.
Ale... Skoro mamy do czynienia z gwiazdą telewizji Oprą Winfrey, skoro mamy do czynienia z przedsięwzięciem na wielką skalę, czyli wywiadem z rodziną królewską, skoro mamy do czynienia z aktorką, celebrytką Meghan Markle i księciem Harrym, to przecież czegóż innego mielibyśmy się spodziewać?
To nie jest wywiad z kimś, kto został złapany podczas zbierania grzybów w lesie, to nie była przypadkowa rozmowa. To było zaplanowane i wyreżyserowane przedstawienie, zarówno po stronie stacji telewizyjnej, jak i po stronie osób, które brały w nim udział.
W tej sytuacji wszyscy wczoraj byli aktorami, każdy miał swoją rolę do zagrania. Dlatego, jeśli słyszę, że ktoś mówi "ale to była aktorka", "to było wyreżyserowane", to odpowiadam: tak i takie miało być.
Przecież każdy, kto wybiera się do telewizji lub będzie opowiadał o rzeczach ważnych, będzie chciał się do tego przygotować, wypaść, jak najlepiej. Będzie chciał panować nad tym, jak się zachowuje, pilnować gestykulacji, dbać o mimikę.
Ale to chyba nie jest równoznaczne z tym, że padały tam kłamstwa?
Za każdym razem, kiedy słyszę pytanie o kłamstwo, a funkcjonuję głównie w obszarze polityków i osób publicznych dobrze znanych z naszego podwórka, nawet wtedy, kiedy mam gigantyczną liczbę sygnałów pozawerbalnych, które mogą wskazywać na kłamstwo lub oszustwo, to dopóki nie usiądę przed taką osobą i nie zadam jej pytań, nie wprowadzę w stan dyskomfortu, nie będę mogła obserwować naturalnych reakcji na moje pytania, to niestety nie jestem w stanie tego jednoznacznie stwierdzić.
Gdyby ktoś w przestrzeni publicznej takie oskarżenia rzucał, to uważam, że może zrobić tym dużo krzywdy, bo komunikaty niewerbalne na to nie wskazują.
Mając na uwadze kontekst, czyli to wszystko, co sobie powiedzieliśmy, plus świadomość tego, że Meghan jest aktorką, że jest w kłopocie, to te elementy wystarczą, żeby stworzyć teorię, że tam jest kłamstwo na kłamstwie i oszustwo.
Dlatego bardzo proszę, żebyśmy powstrzymali nasze stereotypowe myślenie. Jeśli naprawdę chcemy ocenić tę wypowiedź, to powinniśmy połączyć to, co widzimy, z tym, co słyszymy i zaczęli być sprawnym obserwatorem, a nie gapiem. Gap się gapi, a obserwator obserwuje i wyciąga wnioski.
Jakie wnioski udało się pani wyciągnąć?
To, co jest bardzo charakterystyczne i odmienne od tego, jaką Meghan Markle możemy obserwować w jej dotychczasowych wystąpieniach – odnosimy się do bazy – to zdecydowanie zauważalny niższy ton głosu i spokojniejsze/wolniejsze tempo mówienia.
Do tego trzeba dołożyć kwestie pauz, które są istotnym elementem budowania atencji, czyli kupowania uwagi widza, i efektem świadomego, planowanego komunikowania z odbiorcą. Czasami mówię, że ktoś, kto pauzuje, ten pilnuje siebie, żeby nie mówić za dużo.
Po pierwsze te elementy, w mojej ocenie, są efektem warsztatu aktorskiego. Każdy, kto doświadczył wystąpień publicznych, miał do czynienia z podstawowym warsztatem komunikowania się, z radzeniem sobie ze stresem i tremą.
Co mam zrobić, kiedy nie potrafię zebrać myśli i dobrać słów? Mów wolniej, obniż ton głosu. Te dwa elementy spowodują, że będziesz brzmieć jak ekspert i nie będzie słychać, że jesteś zdenerwowana/zdenerwowany.
To mieliśmy możliwość zobaczyć wczoraj, podczas wystąpienia. Jeżeli więc przypisujemy Meghan tę cechę aktorki, kiedy ją opisujemy, to zgoda, w tych elementach, o których powiedziałam, możemy to aktorstwo zauważyć.
Powiedziała pani, że pauzy są też po to, aby pilnować siebie, żeby nie mówić za dużo. W kontekście tego wywiadu, to, że Meghan i Harry nie chcieli powiedzieć za dużo, nie jest chyba zarzutem? Mimo wszystko mówili o rodzinie królewskiej, o własnej rodzinie, stąd pewnie pewnego rodzaju dyplomacja. Dzięki temu dostaliśmy obraz ich emocji, a nie plotkarską rubrykę.
Mamy tu pewną kontrę, idziesz do telewizji, chcesz o wszystkim opowiedzieć, chcesz ujawnić światu dramaty, a jednocześnie grasz zawstydzoną osobę, która nie powie, bo się wstydzi, boi. Tu jest niespójność, ale z drugiej strony z pewnością ciąży na nich świadomość, że są osobami publicznymi, że te oskarżenia dotyczą dworu, wiedzą, w jakim są klinczu i ile już stracili.
Nie czynię z tego zarzutu. Pozwala to jednak sprawnie wgłębić się w te elementy, które mogą dać nam większą wiedzę, co działo się w środku.
Z jednej strony wszystkie ręce na pokład, ale z drugiej nie bądźmy może aż tak dosadni. Tam i tak było dużo dyplomacji, dużo niedomówień. Wracając do tego, co jest moim obszarem, czyli do komunikacji, w tym komunikacji niewerbalnej, mamy do czynienia z konkretnymi elementami, które mogą wskazywać nam na to, co się tam działo.
Czyli wracamy do pytania, czy Meghan mogła kłamać?
Są takie elementy, na które warto zwrócić uwagę, bo nie możemy ich kontrolować. To wielka gratka dla wszystkich, którzy posługują się stereotypami, że Meghan jest aktorką, że zagrała. Mam dla nich przynajmniej dwie informacje.
Elementami mowy ciała, których nie jesteśmy w stanie sprawnie wyćwiczyć - a mogą zdradzać nasze prawdziwe emocje, są mimowolne (intuicyjne) unoszenia brwi i ramion. Brwi ruszają się nam niekoniecznie wtedy, kiedy chcemy. Nie jesteśmy w stanie do końca tego zaplanować, jeśli jesteśmy w emocjach. To samo ramiona, które nam podskakują.
Zawsze, gdy mówię o ramionach proszę, żeby zrobić eksperyment, niech ktoś nam zada pytanie, na które nie znamy odpowiedzi, w tym pierwszym momencie, odruchu ramiona się podniosą same (tak ciało wysyła sygnał "nie wiem"). To mimowolna, intuicyjna ekspresja naszego ciała. Dopiero za chwilę racjonalizujemy sytuację i próbujemy "dowyglądać" i nadrobić postawą czy mimiką. To są pierwsze mikroekspresje.
Te mikroekspresje mieliśmy kilkukrotnie powtórzone i bardzo zauważalne w konkretnych momentach wywiadu. Wtedy, kiedy Meghan mówiła o swoim synu, kiedy mówiła o jego kolorze skóry, o rasizmie, i o myślach samobójczych. Wtedy właśnie mieliśmy zupełnie inną Meghan niż na samym początku, gdy jej głos był niższy, ton spokojny a postawa "przypilnowana".
Tam zaczęły się bardzo regularne zachowania emocjonalne, wentylowanie ciała, głębokie oddychanie, które ma za zadanie nas uspokoić. Kiedy się denerwuję, nabieram powietrza, zaczynam je wypuszczać, jestem gotowa do walki, mogę iść dalej. To jest hiperwentylacja, którą nasze ciało robi samowolnie w niekontrolowany przez nas sposób.
Kolejna sprawa, dotykanie palcem wskazującym kącików ust, ale świadczące o zakłopotaniu. Kiedy zaczynamy się pocierać, skubać, szczypać, dotykać, to są to gesty uspokajające. Robimy tak, kiedy emocje są wysokie, kiedy jesteśmy w kłopocie.
Dodatkowo w momencie, kiedy Meghan mówiła o próbach samobójczych, to odwzorowując reakcje Opry – mocno nadekspresyjne, przerysowane, ale to jej zadanie, więc to szanujemy – również zaczęła podnosić brwi, szybciej mrugać.
Szybsze mruganie, przy chęci dobrego "dowyglądania", niemal zawsze zdradza wysokie emocje. Jeżeli jeszcze na to nałożymy niefunkcjonujące jakoś specjalnie do tego momentu ręce – wcześniej były w gestach otwartych, raczej wyważone – jeżeli zaczyna się wysoka gestykulacja, akcentowanie dłonią każdego słowa – zwłaszcza w momencie, gdy mówiła o ochronie Archiego – widać, że to są nie tylko tematy bardzo mocne, ale one też są bardzo emocjonalne.
Jeżeli nałożymy na to kontekst, posłuchamy zawartości, można wnioskować, że komunikacja werbalna, czyli słowa, jest bardzo spójna z komunikacją niewerbalną. Jeśli jest spójność, to w znakomitej większości mamy do czynienia ze szczerością.
I odwrotnie, wszelka niespójność komunikacji werbalnej z komunikacją niewerbalną, jest pierwszym sygnałem świadczącym o kłamstwie, oszustwie lub nieszczerości. W tym przypadku, szczególnie w tych elementach, trudno zarzucać nieszczerość, bo to, co słyszymy, pasuje do tego, co widzimy.
Ekspresja, podekscytowanie, poddenerwowanie, nerwowość, autouspokajanie, wszystko to tam się właśnie pojawiło.
Mam wrażenie, że wiele osób myśli, że jeśli mówi się o depresji, to powinno się zalewać łzami. Choć z drugiej strony, gdyby Meghan tak zareagowała, to pewnie internet eksplodowałby od zarzutów, że to aktorstwo.
Jest to trafna refleksja. Przy sprawnym zarządzaniu emocjami ludzi powinniśmy im dawać to, co chcą zobaczyć. W znakomitej większości eksperci mówili o tym, oceniając rodzinę królewską, mówiąc o sojuszu z mediami itd.
Trochę tak jest, że chcąc być dobrze pokazywanym, musimy żyć dobrze z tymi, którzy to pokazują. Zatem jeśli ona wczoraj, mówiąc o depresji, zalałaby się łzami, poprosiła o chusteczkę, to wtedy moglibyśmy się zastanawiać, na ile to była gra aktorska. Bylibyśmy jednak usprawiedliwieni, bo widzielibyśmy wszystko to, co wydaje nam się, że powinniśmy widzieć, gdy ktoś mówi o depresji, o samobójstwie, o dramatach.
Dlatego tak dużo jest kontrowersji w tym wywiadzie, ponieważ nie widzimy tego, co spodziewamy się, że powinniśmy byli zobaczyć. Ostatecznie jednak widzimy parę, które patrzy sobie w oczy, która trzyma się za ręce, ale nie ściska nerwowo, prosząc tym samym o pomoc, o podpowiedź dotyczącą tego, co mam powiedzieć.
Tam były gesty spokojne, łagodne, dające chyba nawet trochę wsparcie: skierowanie postaw do siebie, patrzenie sobie w oczy, dodawanie pewności siebie. Niektóre rzeczy da się wyreżyserować, jest aktorką, wyreżyserowali to, ale tak naprawdę były emocje i te emocje pasowały do tego, co mówili. Trudno więc zarzucać im nieszczerość.