Od 25 stycznia 2018 roku jest dyrektorem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku. Jego brat, Daniel, dosłownie parę dni później został prezesem Orlenu. Obaj nie schodzą dziś z czołówek mediów. Kim jest Bartłomiej Obajtek? Jak odbiera doniesienia na swój temat i skąd miał środki na inwestycje? – Zawsze, kosztem rodziny, wolnego czasu, pracowałem, żeby mieć coś więcej – mówi naTemat.
Przed jego nieruchomością posłowie KO zorganizowali konferencję prasową. – Te ataki są zaplanowane. Nie ma dnia, by nie było tematów, które są kłamstwami, pomówieniami i manipulacją rzeczywistością – reaguje w rozmowie z naTemat Bartłomiej Obajtek.
Jak wspominają go w Kopalinie, w gminie Choczewo, gdzie był nadleśniczym i ma restaurację? Sołtys tłumaczy historię drogi przez las na plażę.
W Sopocie Bartłomiej Obajtek jest na wojennej ścieżce z prezydentem Sopotu. – To, co się u nas dzieje za dyrektora Obajtka, to typowe szyszkowanie. Całe połacie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego są trzebione – mówi nam Jacek Karnowski. Co na to dyrektor RDLP?
To on miał przekazać bratu słynną posiadłość w Łężkowicach, którą posłowie PO wycenili na 5 mln zł. Z kolei przed jego nieruchomością w gminie Choczewo posłowie zorganizowali konferencję prasową. Wyszedł wtedy do nich i pierwszy raz zabrał głos w sprawie, którą Polska żyje od wielu dni.
– Przyjeżdżacie i robicie z niczego awanturę. Ingerujecie w życie prywatne. 14 lat ciężko pracuję po to, żebyście państwo happeningi robili i okłamywali ludzi? Ingerujecie w życie i mam nadzieję, że nie zaingerujecie w moje kwestie finansowe, bo tego nie podaruję – powiedział do posłów.
Kim jest brat prezesa Orlenu? "Swoją drogą zdolny jest ten pan Obajtek, jego brat leśniczy, no i ich znajomi z Pcimia oczywiście! Świetnie, wszechstronnie wykształceni, znają się na paliwach, energetyce, rolnictwie, mediach, sporcie, ochronie przyrody... no i jeszcze na zakupie okazyjnie nieruchomości" – zakpił w mediach społecznościowych prezydent Sopotu Jacek Karnowski. On z bratem prezesa Orlenu jest na wojennej ścieżce i wcale nie chodzi o nieruchomości.
Ale po kolei. Jak Bartłomiej Obajtek sam odbiera wszystkie ostatnie doniesienia o sobie i swoim bracie?
Bartłomiej Obajtek odpowiada
– Te ataki są zaplanowane. Nie ma dnia, by nie było tematów, które są kłamstwami, pomówieniami i manipulacją rzeczywistością. Chodzi o to, by zniesmaczyć wyborców. Za każdym takim hejtem stoją ludzie, którzy cierpią. Tak jak w moim przypadku, czy mojego brata. Podjechanie pod nieruchomość gdzie się mieszka, gdzie ma się rodziny, gdzie się prowadzi działalność powoduje narażenie nie tylko rodzin, ale i wpływa na negatywne postrzeganie działalności gospodarczej, tak jak w moim przypadku. Ludzie dzwonią, piszą obraźliwe komentarze, grożą, a ja sam jestem obiektem wyśmiewania i drwin – reaguje w rozmowie z naTemat Bartłomiej Obajtek.
– Brat zakupił nieruchomość w Łebie i wynajął. Osoba która wynajęła, założyła i prowadzi swoją działalność gospodarczą. Jednakże przekaz medialny został zmanipulowany jakby to brat prowadził tę działalność. Właścicielka firmy narażona jest obecnie na ogromny hejt, a nawet groźby karalne zagrażające jej rodzinie, a ona tylko wynajęła ten obiekt. Ktoś robiąc gierki polityczne utrudnia ludziom życie – reaguje Bartłomiej Obajtek.
Dodaje: – Udostępnienie danych adresowych osób, które zajmują takie stanowiska jak mój brat, to jest jakieś science fiction. To są tak płytkie instynkty ludzi, którzy to zrobili, że trudno sobie wyobrazić. Aczkolwiek nic nie osiągną, bo nie mamy sobie nic do zarzucenia. A to, że ktoś inwestuje w nieruchomości, przecież każdy ma prawo realizować swoje cele biznesowe i zakupowe posiadając w pełni udokumentowane źródła przychodów. Ja i cała moja rodzina jesteśmy otwarci i nie mamy nic do ukrycia.
Brat Obajtka o nieruchomościach
W 2018 roku Bartłomiej Obajtek startował z listy PiS w wyborach do Sejmiku Pomorskiego, ale bezskutecznie. Poparło go ponad 2,2 tys. wyborców. W Polsce do tej pory nie był znany.
Dzięki aferze z nieruchomościami znalazł się na świeczniku i pół Polski zastanawia się, jak nie tylko prezes Orlenu, ale również on – leśnik z zawodu, dziś dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku – mogli pozwolić sobie na takie inwestycje. W internecie próżno szukać jego oświadczenia majątkowego.
– W przypadku brata nie można mówić o żadnej aferze. W zakresie mojej osoby nie ma obowiązku składania oświadczenia majątkowego. Leśnicy nie są zobowiązani do składania takich oświadczeń. Jeśli mój brat był weryfikowany i jest objęty nadzorem nad swoją działalnością to zapewne członkowie rodziny także – odpowiada.
Skąd zatem środki na inwestycje? – W moim przypadku kłamano cynicznie na konferencji prasowej, że nie mam żadnego majątku, że leśnik zarabia 7 tys. zł i nie mógł zbudować budynku wartego 5 mln zł – reaguje.
– Nie uwzględniono też faktu mojej działalności, którą prowadziłem od 2007 roku oraz dwóch innych działalności, które prowadziłem w okresie 2011-2016, sprzedaży nieruchomości i dużego kredytu – wymienia.
Mówi, że to wszystko można sprawdzić: – To nie są tajne informacje. Z drugiego wykształcenia jestem geodetą. Przez 8 lat prowadziłem firmę geodezyjną, doradztwo techniczno-prawne, prowadziłem biuro obrotu nieruchomościami. W 2016 roku, ze względu na funkcję, którą zacząłem wtedy pełnić, ale też kwestie rodzinne, zaniechałem tej działalności. Pozostała mi tylko działalność restauracyjna. Jestem właścicielem, ale mam powołaną osobę, która to prowadzi.
Szlacheckie Gniazdo w Kopalinie
Ta restauracja to słynne już Szlacheckie Gniazdo w Kopalinie w gminie Choczewo, gdzie posłowie KO zorganizowali konferencję prasową. Budowa obiektu rozpoczęła się w 2003 roku.
– Mój tata przez wiele lat prowadził firmę budowlaną, robił duże inwestycje – m.in. domy opieki, urzędy skarbowe. Kiedyś były to duże inwestycje. Mówienie teraz, że to co mamy, mamy z pieniędzy na posadach państwowych i opływamy w majątek to fikcja i robienie ludziom wody z mózgu – uważa.
Na stronie restauracji-pensjonatu można przeczytać, że oferuje pokoje oraz osiem luksusowych domków dostępnych o każdej porze roku. Są też trzy sale do organizacji szkoleń, konferencji, przyjęć. "Staropolski szlachecki dwór oryginalny wystrój z epoki XVII i XVIII wieku z tradycyjną polska kuchnią opartą na oryginalnych recepturach" – tak zachęca gości.
Można przeczytać też, że budynek ma powierzchnię 350 m2, znajduje się na działce o powierzchni 3000 m2, znajduje się tam również "amfiteatr służący jako miejsce do udzielania ślubów, oraz imprez tanecznych, grill, bar letni, fontanna".
W tej gminie w 2016 roku Bartłomiej Obajtek został nadleśniczym.
– Prowadzenie restauracji nie jest sprzeczne z profilem firmy, w której pracuję od 2002 roku. Zawsze, kosztem rodziny, wolnego czasu, pracowałem, żeby mieć coś więcej. To jest skandal, że partia, która szczyciła się kwestiami gospodarczymi, uderza w przedsiębiorców. My wszystko robimy bardzo dużym wysiłkiem naszej pracy dodatkowej. To mój brat ma być niedojdą ekonomicznym i zarządzać tak dużym przedsiębiorstwem? To najlepiej, żeby osoba na takie stanowisko przyjechała z Luksemburga i nic nie miała? Próbuje się przypisać mój obiekt bratu łącznie z domkami mimo, że były wybudowane wiele lat wcześniej przed objęciem przez niego funkcji publicznych – reaguje dyrektor RDLP w Gdańsku.
– Nadleśniczym zostałem w 2016 roku, ale nadleśnictwo obejmuje jeszcze 3 inne gminy, a ja prowadziłem działalność gospodarczą w Kopalinie od 2007 roku – dodaje.
Historia drogi na plażę
Jako nadleśniczy z Choczewa Bartłomiej Obajtek chyba najbardziej kojarzony jest z budową drogi przez las, na plażę, która wywołała kontrowersje. Droga powstała w 2017 roku. Niektórzy wskazują dziś na zbieg okoliczności, że jednokierunkowa droga powrotna biegnie niedaleko jego restauracji.
– Owszem, były kilka lat temu protesty niektórych wczasowiczów z Warszawy. Pytali: Co wy przez las kostkę kładziecie? A gdzie natura? To proszę przyjechać i zobaczyć, jak jest to przepięknie zrobione. Ale gdy słyszę, że p. Obajtek wybudował sobie drogę, to jestem zdumiony, że niektórzy nie wiedzą, w czym jest rzecz, a opowiadają bzdury – reaguje sołtys Kopalina Jerzy Żuczek.
Podkreśla: – Pan Obajtek nie wybudował tej drogi dla swojej posiadłości, tylko posiadłość wybudował wcześniej przy starej drodze gminnej, która jest tu od dziesięcioleci i przebiega przez centrum wsi Kopalino. Ta droga to ul. Bursztynowa, wyasfaltowana już bardzo dawno temu.
W czym zatem rzecz? Jak tłumaczy, chodzi o drogę, która biegnie przez las do plaży w Lubiatowie, a potem obok plaży, przez tereny leśne, dookoła jeziora i łączy się z ul. Bursztynową.
– To była droga gruntowa, po której na plażę jeździły samochody, a obok szły matki z wózkami i piesi. Jeden drugiemu i kurzył, i zagrażał bezpieczeństwu. Przez lata, jeszcze zanim p. Obajtek wybudował tu sobie dom, gmina występowała do jego poprzedniczki w nadleśnictwie o wspólną inwestycję do plaży. Ona chciała się zgodzić, ale pod warunkiem, że będzie to droga dwukierunkowa. Dla poprawy bezpieczeństwa mieszkańców i turystów wójt wpadł jednak na pomysł drogi jednokierunkowej. I to udało się dokonać za czasów p. Obajtka – tłumaczy sołtys.
Większe zasługi Jerzy Żuczek przypisałby jednak za to wójtowi, który, jak mówi, jest uparty i dąży do poprawy wizerunku i atrakcyjności gminy.
– Wybudowanie drogi jednokierunkowej wcale nie poprawiło kondycji restauracji p. Obajtka. Przy plaży są trzy potężne restauracje, z których korzystają plażowicze. Z jego restauracji korzystają w zasadzie tylko ci, co zakwaterowują się w Kopalinie. Ludzie, którzy wracają z plaży nawet nie zatrzymują się przy Szlacheckim Gnieździe. Ale jako nadleśniczy p. Obajtek wykazał dużo inicjatywy. Uporządkował drogi w lasach, przy drogach w lasach są ławeczki dla wczasowiczów. Większość go pozytywnie ocenia – uważa Jerzy Żuczek.
Doświadczenie Bartłomieja Obajtka
Patrząc na wykształcenie i doświadczenie, jego droga prezentuje się inaczej niż brata. W 2002 roku ukończył Wydział Leśny, w 2004 roku – wydział Inżynierii Środowiska i Geodezji Akademii Rolniczej w Krakowie.
– Ja nie spadłem z kosmosu, w Lasach pracuję od 19 lat. Tu nie ma możliwości awansowania, gdy ktoś nie ma stażu pracy. Skończyłem też gospodarkę nieruchomościami, wycenę, zarządzanie, obrót i MBA. Pod względem kompetencyjnym nie mam sobie nic do zarzucenia – mówi. Na stronie Lasów Państwowych można przeczytać:
"Karierę zawodową zaczął w 2002 roku jako stażysta w Nadleśnictwie Myślenice. Tam pracował do 2006 roku kolejno jako: specjalista ds. lasów niepaństwowych, podleśniczy leśnictwa Kornatka, specjalista ds. hodowli lasu. Lata 2006-2007, to Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Krakowie – stanowisko specjalisty ds. geodezji leśnej w Wydziale Zasobów. W latach 2007-2015 Bartłomiej Obajtek pracował na stanowisku starszego specjalisty ds. stanu posiadania w Nadleśnictwie Gdańsk. Od 2016 roku - piastował stanowisko szefa Nadleśnictwa Choczewo". Czytaj więcej
A na stronie RDLP w Gdańsku, że jest również absolwentem WSZIA w Sopocie – kierunek Gospodarka Nieruchomościami Wycena Nieruchomości, Zarządzanie i Obrót Nieruchomościami, a także absolwentem MBA Executive Master of Business Administration Collegium Humanum w Warszawie.
Dyrektorem w Gdańsku jest od 2018 roku. Za jego czasów odbyła się głośna wycinka na Mierzei Wiślanej. To on informował, że w ścinaniu lasu uczestniczyło 10 osób i 3 specjalistyczne pojazdy. W pięć dni w 2019 roku ścięto 10 tysięcy drzew.
Tu, w regionie, zwłaszcza w Sopocie, ludzie dużo mogą o nim opowiadać. Z prezydentem Sopotu Bartłomiej Obajtek jest wręcz na wojennej ścieżce.
Prezydent Sopotu o Obajtku
Zaczęło się od wyrzynania lasów.
– Z tym najbardziej go kojarzę. To, co się u nas dzieje za dyrektora Obajtka, to typowe szyszkowanie. Całe połacie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, zielone płuca, są trzebione – mówi naTemat prezydent Sopotu Jacek Karnowski.
Codziennie jeździ na rowerze, w weekendy po lesie. Sam obserwuje takie miejsca i je nagłaśnia. – Drogi są katastrofalne rozjeżdżone są przez harwestery. Za chwilę tego lasu nie będzie, tak go trzebią. Mieszkańcy ciągle alarmują nas o nowych miejscach wycinki. Jest taka determinacja, że radni zobowiązali mnie, by z lasów zrobić rezerwat. Wystąpimy o to. Gdyby pani porozmawiała z prezydentami Gdyni, Gdańska, czy burmistrzami innych miast, to tam również widać trzebienie lasu. Jak w Puszczy Białowieskiej – zauważa.
W najbliższą niedzielę w Sopocie ma się odbyć spacer po lasach, żeby pokazać te miejsca.
Ale to nie koniec zarzutów pod adresem dyr. Obajtka. Jest też kwestia sporna dotycząca budynku sanatorium, które Miasto Sopot dzierżawi od Lasów Państwowych.
– Na prośbę wojewody pomorskiego wiosną ubiegłego roku zrobiliśmy tam miejsce kwarantanny. Był też punkt dla policjantów pomorskich, którzy jeśli czuli się zagrożeni, mogli tam przenocować. Ale pan Obajtek nie zwolnił nas z czynszu. Co miesiąc płacimy 50 tys. Zamiast współpracować przy walce z pandemią, to na niej zarabiał. Nawet wojewoda próbował z nim rozmawiać, ale się nie zgodził. Mamy korespondencję w tej sprawie – mówi prezydent.
Wreszcie sprawa ul. Reja w Sopocie i historia niczym z filmów Barei. Tu Miasto i Lasy Państwowe zupełnie nie mogą się porozumieć. Efekt? Lasy Państwowe zamknęły drogę, postawiły na niej szlaban, wręczyły kluczyki ważnym instytucjom. A ludzie opowiadają, że ostatnio karetka nie mogła tam się dostać, bo przyjechała nie z Sopotu, a z Gdyni, i nie miała kluczyka.
– To lokalna droga, która od lat prowadziła do ogródków działkowych, ale też do miejsca, gdzie mieszkają ludzie. Ona istnieje od zawsze. I nagle dyrektor Obajtek żąda od nas, żebyśmy tę drogę, jako miasto, przejęli. Na początku proponował za złotówkę, zgodziliśmy się. Teraz żąda od nas pieniędzy, kilkudziesięciu tysięcy złotych rocznie. A co gorsze żąda także od małżeństwa, które tam mieszka na sąsiedniej ulicy. To 29 tys. zł rocznie, co jest jeszcze bardziej bulwersujące niż domaganie się zapłaty od miasta – uważa prezydent Karnowski. Mówi, że mieszkańcy dzwonią do niego w tej sprawie, jest duża awantura.
Rozmowy trwają. Sopot reprezentuje wiceprezydent miasta, Lasy Państwowe – bezpośrednio dyr. Obajtek lub Nadleśniczy. – On stara się zmaterializować wszystkie dobra publiczne, żeby lasy jak najwięcej zarobiły. Dla nich po prostu liczy się tylko zysk lasów – uważa prezydent Karnowski.
Słychać, że Obajtek zarzuca mu, że nie odlesilli Opery Leśnej, jednego kompostownika. – Było dochodzenie z kamerą, zgłosił nas do prokuratury, że kompostownik jest nielegalny, co jest nieprawdą. Nie da się ukryć, że jest wojna – przyznaje prezydent.
Obajtek odpiera zarzuty
Bartłomiej Obajtek bardzo długo może mówić na ten temat. Gdy mówi o lasach, trudno mu przerwać. Ale faktycznie wyczuwa się klimat jak na wojennej ścieżce. Albo jak na ringu.
– Leśnik w lesie nic nie robi, co nie jest zaplanowane. Leśnicy planują ok. 80-100 lat do przodu. Wykonują to w oparciu o plan urządzania lasu, którego leśnicy sami nie sporządzają – odpowiada na zarzuty.
Twierdzi, że plan, który jest teraz realizowany w nadleśnictwie Gdańsk, został zatwierdzony przez Ministerstwo Środowiska za PO, a lokalni politycy PO nie wykazywali nim zainteresowania. – A teraz czytam, że wycinamy lasy, bo PiS potrzebuje na TVP, czy inne rzeczy. To oszczerstwa i kłamstwa, dochodzi już do jakiegoś absurdu. Nie pozostaje mi nic innego, tylko bronić dobrego imienia Lasów – mówi.
Pod adresem prezydenta Karnowskiego Bartłomiej Obajtek wytyka, że sam ma lasy komunale i w przeciągu 10 lat przeznaczył 25 ha na cele inne niż las, a wyciął 6,5 ha, w tym czasie RDLP w Gdańsku zalesiła 2500 ha.
Mówi, że zwrócił uwagę na "jego lasy", gdy prezydent Sopotu zaczął jeździć po ich lasach i drogach i napastliwie się zachowywać, zwalając wszystko na PiS, że wycina lasy: – Pomyślałem, to przejedźmy się po Jego lasach. Jeśli ktoś recenzuje nas, to postanowiliśmy zrecenzować lasy prezydenta.
Dlaczego zamknął drogę?
O ustaleniach długo można by pisać. Bartłomiej Obajtek opowiada o nich w najdrobniejszych szczegółach i w emocjach. – Jak zobaczyłem kompostownię, to niech pani wierzy, czegoś takiego jeszcze w życiu nie widziałem, a w zasięgu mamy ok. 100 gmin. W lesie komunalnym urządzono wysypisko odpadów organicznych z całego miasta. Liście przemieszane z plastikiem, gromadzone od parunastu lat. Nie mówiąc o innych obiektach komercyjnych zlokalizowanych na tym obszarze – wymienia.
Dlaczego zamknął drogę i postawił szlaban? On tylko podpisał zgodę na dzierżawę. – Jako dyrektor wyraziłem potrzebną zgodę i na tym rola dyrektora się kończy. To nadleśniczy w pełni odpowiada za powierzony mu majątek, inicjuje i podejmuje zgodnie z prawem działania tym zakresie. Nadleśniczy Nadleśnictwa Gdańsk od 15 lat próbuje uregulować ten dojazd, gdzie prezydent miasta zobowiązany jest ustawą o ogródkach działkowych do jego utrzymania – odpowiada.
Nawet na dziś podtrzymuję wolę przekazania terenu za darmo, ale żeby go przekazać, trzeba to uregulować prawnie. Za wyłącznie z produkcji obowiązuje opłata. Żeby zamknąć ten temat potrzeba 15 minut, ale porozumienia nie ma. Z Facebooka dowiedzieliśmy się, że prezydent go nie podpisze.
Sanatorium? – A na jakiej podstawie prawnej Lasy Państwowe miałyby zrezygnować z pobierania czynszu? Jeśli nie ma ustawy, zarządzenia, rozporządzenia, które o tym mówi, to nadleśniczy nie może sam o tym decydować. A czy prezydent w tym trudnym okresie zrezygnował z podatków od Lasów? Nie – odpowiada.
O sopockich sprawach długo można by pisać. Zapytanie o to, to jak włożenie kija w mrowisko. Lokalnie temat szybko na pewno nie ucichnie.
Jak będzie ze sprawą nieruchomości rodziny Obajtków? Czas pokaże.
Nie wiedziałem, że tak to wygląda. To jest to nie do pomyślenia. W moim przypadku bez zapowiedzi, celowo, ukrywając swoje zamiary posłowie stanęli 50 m od nieruchomości chociaż dysponowali parkingiem. Nikt kto ma czyste intencje nie zachowuje się w ten sposób.
Bartłomiej Obajtek
To są normalne kwestie majątkowe. Umowy darowizny pomiędzy najbliższymi są podstawową formą regulowania spraw majątkowych w Polsce.
Bartłomiej Obajtek
Posiadając ukończoną wycenę nieruchomości nigdy nie odważyłbym się na określenie ceny czyjejś nieruchomości bez analizy cen transakcyjnych w okolicy, stanu budowy i standardu wg stanu na 2016 r. 40 km od Krakowa w miejscowość Łężkowice Gmina Kłaj ceny nieruchomości nie wynoszą 17 tys./m2 w tym z garażem. Obecnie budynek jest przebudowany i rozbudowany, ale już nie przeze mnie.
Bartłomiej Obajtek
W ustawie jednoznacznie zapisano, że obowiązki takie ciążą na gminie. Jeśli ktoś przez 15 lat nie potrafi tego tematu załatwić, a dochodzi do sytuacji, że rowerzysta skarży nadleśnictwo o milionowe odszkodowanie, bo się przewrócił, to nadleśniczy ma na to przymykać oko? I znów zaczyna się hejt, że jestem najbardziej upolitycznionym dyrektorem, że robię krzywdę działkowcom.