
Grupa wybrańców
Nie jest łatwo dostać się do szkoły aktorskiej. Wie to każdy, kto próbował i podchodził do egzaminów. Jednak później, gdy już się uda, bywa jeszcze trudniej.Uczestniczyłam w zajęciach, które były przemocowe. Słyszałam, że w poprzednich latach było gorzej, ale i teraz zdarzały się latające krzesła i pokazywanie na studencie, jak coś zagrać, szarpanie, popychanie. To jest stara szkoła i obecni wykładowcy wychodzą z tej nauki. Agresja słowna była na porządku dziennym.
To był wywołany strachem wstyd. Wszyscy byliśmy tego świadkami, widzieliśmy, co się dzieje, coś nie grało, ale robili to ludzie, którzy mają autorytet. Teraz nie jestem w stanie wytłumaczyć siebie i zrozumieć, jak to działało, że nikt nie był w stanie wyjść z tych zajęć. Jestem pewna, że znaczna część studentów wychodzi ze szkoły ze stresem pourazowym. To jest trauma.
Przemoc w szkole aktorskiej? "Tak bywa"
Przemocy w szkole aktorskiej doświadczyła również znana aktorka Aleksandra Domańska. – Zarówno ja, jak i osoby z mojego roku spotkaliśmy się w szkole ze skandalicznym zachowaniem ze strony profesorów. To była przemoc psychiczna, wyzwiska, groźby o wyrzuceniu ze szkoły – mówi w rozmowie z naTemat.pl.Artysta, żeby tworzyć, musi być odważny, ufać swoim narzędziom, swojej mocy, wrażliwości. I to powinna zapewniać szkoła i dojrzała kadra – warunki do rozwoju i indywidualne podejście. Tymczasem my po wyjściu ze szkoły czuliśmy, że nie mamy nic do zaoferowania...
Zgłosiłam sprawę do profesorów, którym ufałam. Natomiast zostało to zamiecione pod dywan, a mi polecono, żebym przymknęła na to oko i najlepiej wyjaśniła to ze sprawcą, bo na pewno nie chciał tego zrobić, może za dużo wypił i był nieświadomy, stracił kontrolę, przecież on jest taki dobry i niewinny.
Kompletnie mnie to załamało, czułam się upokorzona, straciłam zaufanie do wszystkich w tej placówce. Zamknęłam się w sobie, zacisnęłam zęby i jakoś dociągnęłam te ostatnie 1,5 roku do końca.
"Jesteś turbo odważna"
Anna Paliga przedstawiła swoje stanowisko o nadużyciach względem studentów podczas Małej Rady Programowej Łódzkiej Szkoły Filmowej. Treść wystąpienia udostępniła również w mediach społecznościowych. Gros aktorów udostępniło post, jednak niewielu szczegółowo się do niego odniosło. Co mnie wcale nie dziwi. Pewna młoda aktorka powiedziała mi kiedyś, że "jeżeli chcesz coś osiągnąć w tej branży, to musisz milczeć".Paliga: "Szkoła nie daje nam poczucia bezpieczeństwa"
– Przykro mi, że muszę poruszać ten temat – najchętniej opowiadałabym o wymarzonych warsztatach castingowych, które chciałabym prowadzić albo o wątpliwej jakości zajęciach aktorstwa filmowego, o które należałoby zadbać. Tymczasem mam potrzebę opowiadania o strachu – zaczęła Paliga.Myślę, że wiele osób wyparło stosowane na studentach przemocowe metody, to po prostu taktyka obronna. Pojawia się również syndrom sztokholmski, z którym sama się borykam. Znam mnóstwo osób, które w trakcie szkoły musiały pójść do specjalisty lub podjąć leczenie. Pracując z kimś nad rzeczami, które dotyczą mojego ciała, moich emocji, nawiązuje się więź. Robicie coś wspólnego i nagle ta osoba wyrzuca w ciebie tak ogromną masę agresji, że cię paraliżuje i myślisz "zrobię, co chcesz, tylko daj mi spokój".
Pamiętam bardzo dobrze jedno sformułowanie: "Jesteście toksycznymi pizdami". Do wyzwisk się przyzwyczajasz. I najgorsze jest to, że nie potrafiliśmy się przed tym bronić.
Były skargi, były próby, żeby to zmienić, ale wszystko było uciszane, pod otoczką "teraz musicie być silni, bo to jest taki ciężki zawód".
Przemoc systemowa
– To jest instytucja edukacyjna, która nie tylko wspiera, ale nawet promuje przemoc, w imię przygotowania do zawodu. Przemoc jest zarówno metodą pedagogiczną, jak i metodą prowadzenia aktora. W XXI wieku. To jest w ogóle jakieś błędne koło. Szkoła zdaje się nie zauważać tego, że jest odpowiedzialna za kształtowanie przyszłego rynku poprzez kształtowanie postaw swoich studentów – mówi absolwent wydziału reżyserii łódzkiej filmówki, który między innymi przez przemoc i brak etyki zmienił zawód.Może cię zainteresować także: "Zaczął okładać mnie metalową pałką, skoczyłam z pierwszego piętra". Wyznanie ofiary przemocy domowej
Filmówka niszczy ludzi, bo "rynek, na który trafią też będzie ich niszczył". Potem ci młodzi ludzie, trafiając na rynek pracy, rzeczywiście są niszczeni przez swoich starszych kolegów i niszczą po latach innych, młodszych. Tak więc szkoła znów niszczy, żeby przygotować na to kolejnych adeptów. Syndrom sztokholmski to mało powiedziane.
Ta przemoc psychiczna ma poważne konsekwencje. Nie da się otworzyć serca, tym bardziej w tak młodym wieku, gdy jeszcze nie jesteśmy tak ukonstytuowani, a swoją wartość uzależniamy od opinii innych ludzi. W tym przypadku mentorów, ludzi odpowiedzialnych za kształtowanie duszy i osobowości artystów.
Natomiast to nie miało z tym nic wspólnego. Opierało się na jakichś rozgrywkach między profesorami, kto zrobi lepszy egzamin. W ogóle nas nie słuchano. Nie było otwartości na nasze potrzeby.
Stanowisko uczelni
Do sytuacji opisanych przez Annę Paligę odniósł się w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" prof. dr hab. Mariusz Grzegorzek, rektor Szkoły Filmowej do 2020 roku. Skomentował sytuację, której miał być uczestnikiem.Oświadczam, że w Szkole Filmowej w Łodzi niedopuszczalne są zachowania, które noszą znamiona molestowania czy przemocowego traktowania Studentów i Studentek, i nie będą tolerowane. Naszą misją i obowiązkiem jest zagwarantowanie takich warunków procesu kształcenia, w których wolność twórcza, naukowa, kreatywność oraz swoboda ekspresji muszą być praktykowane w sposób odpowiedzialny i z zapewnieniem godności drugiego człowieka.
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl