Jarosław Gowin tłumaczy, że nie mówił o istnieniu konkretnej sitwy gdańskiej.
Jarosław Gowin tłumaczy, że nie mówił o istnieniu konkretnej sitwy gdańskiej. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Monika Olejnik w programie "Gość Radia Zet" przepytywała ministra sprawiedliwości. Gowin wyjaśniał, że Prawo i Sprawiedliwość, które wmawia mu, że mówił on o istnieniu sitwy gdańskiej manipuluje jego słowami na własne potrzeby.
Manipulacja?
– Nigdy nie mówiłem o sitwie gdańskiej, ale o części środowiska prawniczego, które kieruje się własnym interesem korporacyjnym, a nie służbie obywatelom – wyjaśniał Gowin, który nieco zszedł z tonu w porównaniu do wypowiedzi z ostatnich tygodni. – Myślę, że w każdym mieście w Polsce jest grupa ludzi, która podchodzi do swoich obowiązków bardziej i mniej odpowiedzialnie – dodał.
Jarosław Gowin zapewniał, że wielokrotnie przyglądał się sprawie Amber Gold, a co za tym idzie trójmiejskiemu sądownictwu i nie trafił na żadne ślady istnienia takowej sitwy. – Zarzutów, że gdzieś tam na trybunie sędziemu Milewskiemu zdarzało się siedzieć obok premiera nie traktuję poważnie – mówił Gowin.
I tak źle, i tak niedobrze
Głośno jest także o decyzji, na mocy której Gowin chce przekształcić 79 sądów rejonowych w ośrodki zamiejscowe. Minister sprawiedliwości broni się mówiąc, że: – Na rząd spada fala krytyki, że nic nie robimy, ale jak minister podejmuje zdecydowane i kontrowersyjne działania to okazuje się, że też jest źle. Dlatego spokojnie do tego podchodzę i robię to, co służy obywatelom, a nie interesowi konkretnych grup zawodowych np. prawniczych – tłumaczył Monice Olejnik.
Jednocześnie zapewnia, że nie boi się wniosku PSL-u do Trybunału Konstytucyjnego. – Poinformowałem premiera, że zamierzam rozpisać takie rozporządzenie. Donald Tusk przyjął to do wiadomości, ale odpowiedzialność jest moja – mówił Gowin.