– Dziwne, że to się dzieje akurat w tym okresie, w którym wielokrotnie podkreślałem błędy i niedociągnięcia ministra Niedzielskiego – mówił na antenie TVN24 prof. Wojciech Maksymowicz. Profesor zdecydował się skomentować zawiadomienie do prokuratury, w którym to napisano, że w jednej z placówek miał on prowadzić nieetyczne eksperymenty.
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, prof. Wojciech Maksymowiczzdecydował się 14 kwietnia odejść z klubu parlamentarnego PiS po tym, jak Ministerstwo Zdrowia wszczęło kontrolę na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz przekazał bowiem, że ministerstwo otrzymało informacje o nieetycznych eksperymentach medycznych, które to miały być prowadzone pod nadzorem prof. Maksymowicza.
W środę po południu były poseł Porozumienia Kamil Bortniczuk opublikował na Twitterze fragment zawiadomienia do prokuratury, które – jak się potem okazało – złożył Mariusz Dzierżawski z fundacji Pro – prawo do życia.
"W świetle takich oskarżeń prof. Maksymowicz mógł opuścić Klub Parlamentarny PiS sam, albo zostać natychmiast zawieszony do wyjaśnienia sprawy" – ocenił Bortniczuk. W zawiadomieniu stwierdzono m.in., że prof. Maksymowicz miał wycinać "przedwcześnie urodzonym konającym dzieciom" tkanki mózgowe i w ten sposób doprowadził do "śmierci nieustalonej liczby dzieci".
Prof. Maksymowicz zdecydował się skomentować całą sytuację w wieczornym programie na antenie TVN 24. – Dziwne, że to się dzieje akurat w tym okresie, w którym wielokrotnie podkreślałem błędy i niedociągnięcia ministra Niedzielskiego, jego nieprofesjonalizm. Wykazał się kolejny raz nieprofesjonalizmem, atakując mnie – ocenił były już poseł Porozumienia.
– Kogoś poniosło, próbowano mnie zaatakować, bo pasowało w tej chwili zatkać mi usta, zastraszyć. Znam te metody sprzed wielu, wielu lat – dodał profesor.
Polityk wyjaśnił też, że na uniwersytecie toczyły się prace przygotowawcze we współpracy z jednym z włoskich ośrodków. Tłumaczył, że komórki pochodzące z martwych płodów po naturalnym poronieniu planowano "wykorzystywać do pomocy innym". – Chodziło o ewentualne rozważenie możliwości leczenia chorych z ciężkimi uszkodzeniami mózgu. Nie doszło do tego – mówił.
Odnosząc się do meritum zarzutów, profesor jeszcze raz podkreślił, iż "nie było żadnych eksperymentów na płodach, nie było badań na żywych płodach ludzkich, ani tych, które pochodziły z aborcji".
Gdyby taki tekst był podstawą działań ministra [zdrowia - red.], to zupełnie żenujące. To coś tak nieprawdopodobnego, tak ohydnego, że pochylać się nad tym może ktoś, kto w ogóle nic nie wie na temat medycyny. Jestem przekonany, że śp. prof. Religa, minister Radziwiłł i minister Szumowski od razu potrafiliby rozpoznać w tym fałsz.