Aleksiej umiera. W jego stanie to kwestia dni – taki wpis opublikowała na Facebooku rzeczniczka Aleksieja Nawalnego. Córka opozycjonisty zaapelowała na Twitterze, by pozwolono lekarzowi zająć się jej tatą.
Przebywający w kolonii karnej w Pokrowie Aleksiej Nawalny od 31 marca prowadzi strajk głodowy, który jest wyrazem protestu przeciw złej opiece medycznej na miejscu. W zeszłym tygodniu opozycjonista relacjonował, że coraz więcej więźniów zapada na gruźlice, on sam miał objawy choroby.
Teraz jego stan uległ znacznemu pogorszeniu. "Ludzie zazwyczaj unikają słowa 'umiera', niektórzy przez zabobony, a ja, bo nie chcę stosować takich mocnych słów. Ale teraz Aleksiej umiera. W jego stanie to kwestia dnia. W weekend prawnicy nie mogą się z nim spotkać, a nikt nie wie, co będzie w poniedziałek" – napisała na Facebooku Kira Jarmysz, rzeczniczka Nawalnego.
Optymizmem nie napawają również wyniki krwi badań opozycjonisty opublikowane w sobotę przez lekarzy. Wynika z nich, że zawartość potasu we krwi jest bardzo wysoka. W każdej chwili możliwe jest zatrzymanie krążenia, a także "upośledzenie funkcji nerek".
Lekarze z zewnątrz uzyskali dostęp do badań Nawalnego, jednak nadal nie wolno im mieć bezpośredniego kontaktu z opozycjonistą. Dramatyczny apel w tej sprawie wystosowała córka więźnia, Dasza. "Pozwólcie lekarzom zobaczyć się z moim tatą" – napisała na Twitterze.
Przypomnijmy, Nawalny został zatrzymany w połowie stycznia na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo, gdzie wylądował po powrocie do Rosji. Wcześniej przez kilka miesięcy przebywał w Berlinie. Trafił tam na prośbę rodziny po tym, jak padł ofiarą próby otrucia nowiczokiem na pokładzie samolotu.