
"W dobie pandemii Śląski Uniwersytet Medyczny zorganizował koronaparty dla studentów" – informowali studenci z Katowic, którzy w tłumie musieli oczekiwać na wejście do auli. Uczniowie oburzeni sposobem organizacji egzaminu wezwali na miejsce policję, jednak ta stwierdziła, że zgłoszenie było "bezzasadne".
REKLAMA
Cała sprawa wyszła na jaw dzięki sile internetu. W mediach społecznościowych pojawiły się bowiem zdjęcia, na których to widać stłoczonych studentów oczekających na kolokwium z patomorfologii przed wejściem do auli Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Egzamin odbył się 28 kwietnia, a pisali go studenci trzeciego roku kierunku lekarskiego.
Na zdjęciach widać, że studenci mają założone maseczki, jednak z pewnością nie zachowują odpowiedniego dystansu. Za brak wolnej przestrzeni studenci obwiniają uczelnię.
– Mając świadomość, iż szczepionka nie chroni nas przed przenoszeniem wirusa oraz biorąc pod uwagę fakt, że nadal nie wszyscy zostaliśmy zaszczepieni, jesteśmy bardzo zaniepokojeni tym, jak będą wyglądały egzaminy podczas letniej sesji – mówiła w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim" jedna ze studentek SUM.
Z relacji niektórych studentów wynika, że tłok na korytarzu wcale nie był największym problemem. Więcej zaskakujących, a wręcz kontrowersyjnych faktów o egzaminie można dowiedzieć się z opublikowanych w mediach społecznościowych komentarzy.
"Kierowniczka ćwiczeń, rozdając wczoraj testy, chodziła po sali z maseczką na brodzie, liżąc palce i rozdając kartki, żeby je sobie rozkleić. Tak więc dostaliśmy polizane kartki" – przekazali studenci katowickiej uczelni.
Co ciekawe, studenci wezwali na miejsce policję, jednak funkcjonariusze stwierdzili, że wezwanie było bezzasadne. Z relacji osób oczekujących na egzamin wynika, że policja przyjechała na miejsce zbyt późno, bo na miejscu już wtedy nikogo nie było.
Tłum studentów podczas stacjonarnego egzaminu. Uczelnia: Nie mieliśmy na to wpływu
Całą sprawę skomentowała już rzeczniczka prasowa Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, Agata Pustułka. Z jej słów wynika, że prawdopodobnie ze względu na krótkie przerwy między turami (zaliczenie trwało 20 minut), w pewnym momencie na korytarzu pojawiło się więcej osób. – Na to uczelnia nie miała wpływu – podkreśliła rzeczniczka.Agata Pustułka wytłumaczyła ponadto, że większość ze studentów była już zaszczepiona przeciwko koronawirusowi, dlatego zdecydowano się przeprowadzić kolokwium stacjonarnie.
źródło: "Dziennik Zachodni"
