Prawie 500 stron liczy Krajowy Plan Odbudowy i Zwiększania Odporności, najbardziej gorąco dyskutowany rządowy dokument ostatnich dni, powód wojny między Koalicją Obywatelską a Lewicą. Teraz piłeczka znajduje się po stronie Komisji Europejskiej, która musi zaakceptować KPO, by pieniądze popłynęły do Polski. Czekając na jej decyzję, warto dowiedzieć się jak Polskę prezentuje rząd PiS. W dokumencie nie brakuje smaczków.
Na stronie rządu dostępny jest Krajowy Plan Odbudowy w wersji, jaka 3 maja została przesłana do Komisji Europejskiej;
Dzięki KPO Polska może być jedną z największych beneficjentek pieniędzy na odbudowę i reformy po epidemii;
Podobne dokumenty dotyczące wydatkowania unijnych środków złożyły inne państwa wspólnoty.
Krajowy Plan Odbudowy – bez żadnego trybu
Nie będę Was oszukiwać, że w ciągu kilku godzin od deski do deski przeczytałam Krajowy Plan Odbudowy. Rząd PiS swoim zwyczajem pracował nad nim metodą BŻT (bez żadnego trybu) – po nocach, na ostatnią chwilę, w nieprzejrzysty sposób. A przecież chodzi o wielkie pieniądze z Unii Europejskiej na odbudowę i reformę polskiej gospodarki po epidemii covid–19: 23,9 mld euro w dotacjach oraz 34,2 mld euro pożyczek.
Rząd PiS wysłał KPO do Komisji Europejskiej w święto 3 maja, na dzień przed przewidzianym na wtorek głosowaniem w Sejmie (posłowie zostali więc postawieni przed wyborem wszystko albo nic, bo poprawek do tego co wylądowało w Brukseli już nie wprowadzą).
Wątpliwe, by KPO w całości mieli czas przeczytać nawet politycy obozu władzy, nie mówiąc już o opozycji. Od czego jest jednak kartkowanie, CTRL + F i pasjonaci polityki na Twitterze. Dzięki temu nawet na szybko da się wyłuskać ciekawe cytaty z tego obszernego dokumentu.
Padają tam stwierdzenia, których nie usłyszycie podczas konferencji poświęconych nieprzerwanemu pasmu sukcesów rządu. Stwierdzenia, które pokazują, że nawet przed koronawirusem, a po kilku latach PiS u władzy, Polska nie była krajem mlekiem i miodem płynącym.
Mówiąc krótko: państwo sterowane przez Prawo i Sprawiedliwość ma problemy, których źródłem nie jest pandemia, a których nie udało się władzy naprawić. Internauci podsumowują to kąśliwie hasłem wyborczym PiS z 2015 roku: Polska w ruinie.
1. "Słabości strukturalne polskiej gospodarki"
W Krajowym Planie Odbudowy rządzący wprost piszą o fundamentalnych problemach gospodarczych naszego kraju. Wypatrzył to Maciej Głogowski z TOK FM.
"Zjawiska, które pojawiły się w wyniku pandemii COVID-19 należy widzieć na tle innych słabości strukturalnych polskiej gospodarki, które wpływają negatywnie na poziom konkurencyjności i produktywności, a pośrednio w dłuższym okresie decydują o perspektywach wzrostu poziomu i jakości życia mieszkańców" – czytamy w rozdziale I poświęconym głównym wyzwaniom związanym z realizacją planu.
Dalej rząd podaje przykłady "słabości strukturalnych polskiej gospodarki". Część z nich – jak choćby zależność od paliw kopalnych (czytaj: węgla), tak hołubiona na arenie krajowej przez PiS, brzmi jak samokrytyka.
"Należą do nich (słabości – red.) m.in.: obciążenia systemu finansów publicznych systemami zabezpieczeń społecznych, stosunkowo niski poziom wykorzystania rodzimych zasobów pracy, niski popyt i niedoskonałości systemu wdrażania innowacji, duża energochłonność gospodarki, zależność od paliw kopalnych, zagrożenia środowiskowe, luka infrastrukturalna w zakresie infrastruktury transportowej, energetycznej i cyfrowej, niski poziom inwestycji przedsiębiorstw prywatnych, zróżnicowanie terytorialne dostępu do podstawowych usług publicznych oraz dobrej jakości pracy".
W skrócie: rząd przekonuje, że polska gospodarka jest przestarzała, nieekologiczna i niesprawiedliwa.
2. Gender... znaczy równouprawnienie płci
W Polsce obóz władzy może reagować alergią na politykę równościową, ale już Krajowy Plan Odbudowy, który trafił na biuro Ursuli von der Leyen, aż roi się od stwierdzeń drogich sercu tych, których władza nazywa pogardliwie genderyst/k/ami.
"Realizacja reform i inwestycji wynikających z Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności respektuje prawa wszystkich grup opisanych w 20 zasadach Europejskiego Filara Praw Socjalnych, w tym zasady dotyczące równości płci i zapewnienia równych szans dla wszystkich" – napisał rząd PiS na stronie 90.
A jak brzmi w oryginale 2 zasada Europejskiego Filara Praw Socjalnych? Zgadliście: gender equality. Rząd Mateusza Morawieckiego deklaruje więc, że pieniądze europejskie będzie wydawać tak, by wspierać tę przebrzydłą równość płci (gender), którą straszą biskupi. Dotyczyć to ma zwłaszcza edukacji i pracy.
"Zasada równości szans będzie realizowana przez zapobieganie wszelkim formom dyskryminacji, nie tylko ze względu na płeć, ale również z powodu rasy lub pochodzenia etnicznego, religii lub światopoglądu, niepełnosprawności, wieku, orientacji seksualnej" – pisze rząd PiS w Krajowym Planie Odbudowy. Tak, zgadza się: rząd PiS obiecuje, że za pieniądze UE zadba o równe szanse ludzi LGBT.
3. Prawie jak 75 tys. mieszkań
Budowa 75 tys. mieszkań komunalnych była jednym z warunków, od którego Lewica uzależniała poparcie Krajowego Planu Odbudowy w Sejmie. W treści rządowego dokumentu znajdujemy jednak nieco inną liczbę: nie 75 tys., ale 71,7 tys. mieszkań.
Zastanawia też język, jakim sformułowany jest rzeczony fragment (strona 396). Mowa jest nie o budowie lokali, lecz ich utworzeniu, na co zwrócił uwagę Patryk Wachowiec z Fundacji Obywatelskiego Rozwoju. Podkreślił, że może to oznaczać nie tylko budowę nowych mieszkań, ale i remont lub kupowanie lokali przez państwo.
"(...) można oszacować, że w latach 2022–2026 zostanie zabezpieczone sfinansowanie utworzenia ok. 71,7 tys. mieszkań. Łączna wartość inwestycji wyniesie 21,4 mld zł. Łączna wartość dofinansowania wyniesie 10 mld zł, z czego 5 mld ze środków budżetu państwa i 5 mld ze środków KPO" – widnieje w KPO.
Niezależnie od kwestii językowych, 71,7 tys. mieszkań to nadal nie 75 tys., choć jest blisko.
4. Nieprzewidywalne zmiany prawa
To kolejny fragment KPO, który śmiało można uznać za rządową samokrytykę. W sekcji dotyczącej czynników, które powstrzymują przedsiębiorców przed inwestowaniem, autorzy Krajowego Planu Odbudowy wymieniają właśnie "brak przewidywalności i przejrzystości procesu legislacyjnego".
Oczywiście nie ma tam wprost mowy o nocnych obradach Sejmu czy głosowaniach nad projektami, których nawet posłowie nie zdołali przeczytać, bo problem jest ujęty bardziej oględnie. Nie ma jednak wątpliwości, że jest problemem.
"Podobnie rzecz się ma za jakością funkcjonowania systemu prawnego oraz jakością rządzenia, co powoduje, że według danych UE Polska ma pole do usprawnień w tej sferze, co stanowi bardzo ważne wyzwanie, zwłaszcza w kontekście tzw. szybkiej ścieżki legislacyjnej" – czytamy w dokumencie.
Następny fragment przemówi do wyobraźni tym, co zdarli gardło krzycząc "Konstytucja!" i wiedzą, że za PiS, który na sztandary wziął zmiany w wymiarze sprawiedliwości, czas czekania na rozprawę, a w konsekwencji na wyrok, znacząco się wydłużył.
"Istotną kwestią w otoczeniu przedsiębiorstw jest również sprawność, niezawodność, rzetelność i niezawisłość systemu sądownictwa oraz niezależność i sprawność
działania instytucji regulacyjnych, zapewniających rzetelną konkurencję rynkową, jak również brak przewidywalności i przejrzystości procesu legislacyjnego" – widnieje w KPO (strona 14).
5. Rząd przyznaje, że potrzebujemy imigrantów
Nienawiść do imigrantów/uchodźców była jednym z głównych składników kampanii, która wyniosła PiS do władzy w 2015 roku. I choć w świetle kamer władza głośno odmienia polskość przez wszystkie przypadki, to już wewnątrz cegły, jaką jest Krajowy Plan Odbudowy można znaleźć deklaracje, że imigranci są nie tylko tolerowani, ale i pożądani.
"Nowe założenia polityki migracyjnej mają być praktyczną odpowiedzią na rosnące zapotrzebowanie na przyciąganie wysoko wykwalifikowanych migrantów, decydujących się na długi i ciągły pobyt w kraju. Wymaga to zaoferowania nie tylko adekwatnych wynagrodzeń, ale również sprawnych i czytelnych procedur administracyjnych, dobrej
jakości usług kulturalnych, edukacyjnych; poradnictwa prawnego i ochrony zdrowia dla zapewnienia odpowiednich warunków życia dla nich i ich rodzin" – pisze rząd PiS.
6. Klapa rządowego projektu miliona aut elektrycznych
Miało być pięknie i ekologicznie. W marcu 2017 roku premier Mateusz Morawiecki zapowiadał, że w roku 2025 na polskich drogach będzie jeździć milion aut elektrycznych. Do tego czasu zostały ponad 3 lata, a w KPO można wyczytać między wierszami, że obietnice dotyczące czystszego powietrza nie będą spełnione.
"Łączna liczba wszystkich zarejestrowanych dotąd samochodów elektrycznych wciąż jest bardzo niewielka i na koniec 2020 r. wyniosła około 10 tys." – brzmi stosowny fragment KPO.
"Niewystarczająca jest także liczba ogólnodostępnych stacji ładowania (1
410 na koniec stycznia 2021 r.), jak również dostępność tego typu infrastruktury w budynkach mieszkalnych, co stwarza bariery dla szybszego rozwoju tego segmentu motoryzacji. Także produkcja przemysłowa w małym stopniu wspiera nowoczesne rozwiązania zeroemisyjne w przemyśle motoryzacyjnym" – przyznaje rząd.