Cezary Tomczyk podczas czwartkowej konferencji prasowej Platformy Obywatelskiej ws. raportu NIK na temat "wyborów kopertowych" pokłócił się z dziennikarzem TVP, Miłoszem Kłeczkiem. Obaj panowie nie zgadzali się ze sobą odnośnie "znaczenia prawdy" i metody funkcjonowania telewizji publicznej.
Miłosz Kłeczek zapytał na konferencji przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Borysa Budkę i przewodniczącego KP KO Cezarego Tomczyka, czy ci nie myślą o rezygnacji ze swoich funkcji z powodu utraty poparcia w wyborczych sondażach. Cezary Tomczyk mocno oburzył się, odpowiadając na to pytanie i w dosadny sposób poinstruował reportera TVP.
Spięcie posła Cezarego Tomczyka z reporterem TVP Miłoszem Kłeczkiem
– Dzisiaj to pytanie zadaje każdy dziennikarz Telewizji Publicznej. Ja z kolei chciałbym zobaczyć materiały w "Wiadomościach", że polski premier złamał prawo. Tymczasem Telewizja Polska jest miejscem, w której nie zobaczymy normalnej debaty, to zwykła propaganda jednej partii politycznej. Rząd kupuje sobie kilkanaście niezależnych gazet za publiczne pieniądze, większość redaktorów Polska Press - mimo wielu zapowiedzi - zostaje zwolniona. Może niedługo wykupione zostaną kolejne portale i telewizje i obudzimy się w Polsce, w której nie będzie można obejrzeć konferencji opozycji, tak jak to się dzieje na Białorusi? – pytał retorycznie Tomczyk.
– Sytuacja, w której jesteśmy, jest wyjątkowa. Pierwszy raz w historii Polski Najwyższa Izba Kontroli udowodniła, że polski premier złamał prawo i powinien zostać z tego tytułu pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Dzisiaj władze w naszym kraju sprawują ludzie, którzy złamali prawo w sprawie najważniejszej dla demokracji, czyli w sprawie przeprowadzenia wolnych wyborów – dodał.
Naszym krajem mógł rządzić "nielegalnie wybrany prezydent"
W dalszej fazie odpowiedzi Tomczyk zwrócił uwagę na fakt, iż niewiele brakowało, a aktualnie naszym krajem rządziłby "nielegalnie wybrany prezydent".
– Do takiego chaosu i anarchii doprowadziła nas ta władza. To co się dzieje w Polsce to szykowanie ustroju na wieczne rządzenie, by władzy nigdy nie oddać. Polska potrzebuje realnej i prawdziwej zmiany, jednak żeby tego dokonać, to musimy być w tym wszyscy razem – podkreślił szef Klubu Parlamentarnego KO.
"Panie redaktorze, choć to może zbyt dużo powiedziane"
Miłosz Kłeczek po zakończeniu odpowiedzi Tomczyka postanowił zapytać go o fakt, iż w ubiegłym roku Platforma Obywatelska chciała, by wybory odbyły się w sposób zgodny z Konstytucją. Dziennikarz TVP przypomniał, że Cezary Tomczyk w wywiadzie z Radiem Zet twierdził, że "wybory trzeba wywalić w kosmos", dlatego też redaktor Telewizji Publicznej zapytał, czy Tomczykowi chodziło w tym wszystkim o dobro obywateli.
– Panie redaktorze, choć to może zbyt dużo powiedziane. Prawda jest taka, że nikt przy zdrowych zmysłach nie mógł dopuścić do tego, żeby w Polsce odbyły się nielegalne wybory. Mielibyśmy dziś nielegalnie wybranego prezydenta. W Polsce powstała kasta ludzi nieodpowiedzialnych, którzy albo są nieoskarżeni przez prokuraturę albo są nieskazani przez właściwego sędziego wybranego w tzw. losowaniu, a jak już coś się zdarzy, to nie usłyszycie o tym w Telewizji Polskiej, bo Telewizja Polska kłamie i robi to codziennie, całą dobę – odpowiedział przewodniczący klubu KO.
Tomczyk po tej wypowiedzi chciał zakończyć dyskusję z pracownikiem TVP, jednak Kłeczek nie odpuszczał. – Pan zarzuca Telewizji Polskiej kłamstwo. Skoro pozwala pan sobie na takie zarzuty, to ja teraz muszę odpowiedzieć. Gdzie jest prawda, kiedy pan przewodniczący Budka w grudniu tamtego roku mówił tutaj, że ramie w ramię z premierem Morawieckim będzie wspierał rząd, żeby ratyfikować Fundusz Odbudowy, a teraz wprowadził dyscyplinę partyjną, żeby posłowie KO się wstrzymali od głosowania. Gdzie jest ta prawda? – pytał Kłeczek.
– Pan nie rozumie, co to jest prawda. Mogę panu tylko współczuć – odpowiedział krótko Borys Budka.
To już kolejna sprzeczka Tomczyka z Kłeczkiem
Przypomnijmy, że nie jest to już pierwsza sprzeczka pomiędzy Cezarym Tomczykiem a Miłoszem Kłeczkiem. Na konferencji prasowej Platformy Obywatelskiej w lutym Cezary Tomczyk i Jan Grabiec przekonywali, że należy zlikwidować TVP Info, która za rządów PiS jest upolityczniona w niespotykanym wcześniej stopniu. W trakcie spotkania z mediami doszło do spięcia z dziennikarzem telewizji publicznej Miłoszem Kłeczkiem.
Cezary Tomczyk i Jan Grabiec mówili o "putinizacji mediów" w odniesieniu do TVP Info. Przekonywali, że w 2015 roku wraz z nadejściem rządów PiS uczciwych dziennikarzy zastąpili "pracownicy szczujni". Jak wyraził się Jan Grabiec, Telewizji Polskiej potrzebna jest opcja zerowa, a żadne reformy czy zmiany nie przyniosą efektów.
Cezary Tomczyk dodał, że TVP de facto przestała być telewizją publiczną. – Przestała nią być wtedy, kiedy na miejsce uczciwych dziennikarzy przyszli nominaci partyjni albo ci, którzy chcą być nazywani dziennikarzami, ale tak naprawdę są funkcjonariuszami PiS-u i wiedzą, że dzisiaj dla nich najważniejsze jest zarobić pieniądze, żeby jeździć pomarańczowymi samochodami, żeby kupować kolejne mieszkania, a potem niech wali się świat – przekonywał Tomczyk.
Następnie zwrócił się wprost do pracownika TVP Miłosza Kłeczka. – Przecież każdy wie, jak jest, państwo, jak tu jesteście, również. Zresztą pan redaktor, gratulacje jeżeli chodzi o kwestię auta, mam nadzieję, że będzie panu lekko w tym zakresie – stwierdził Cezary Tomczyk.
Wtedy odpowiedział Miłosz Kłeczek. Stwierdził, że pomarańczowy samochód nie należy do niego, a z tego co wie, Tomczyk sam porusza się nowym BMW.
– Nie wiem czego pan tak zazdrości tego samochodu, a samochód nie jest mój. Ale to już tak na marginesie. Pan zresztą, widziałem, w nowym BMW, panie pośle. Nie wiem, czy z poselskich pieniędzy pan to kupił, czy z jakichś innych, to już nie chciałbym w wątpliwość poddawać – mówił dziennikarz TVP.