Fot. Michał Mutor / Agencja Gazeta

Nawet ci, którzy jej nie znali, mówili na nią per „Aniu”. Anną była w radio, Anią na ulicach, gdzie walczyła o swoje i nie tylko swoje prawa. Anna Laszuk nie była pokorną dziennikarką, która po dyżurze w pracy zajmuje się swoim życiem prywatnym. Na własne życzenie częściowo porzuciła je w 2006 roku. Ta jej bezpretensjonalność i ciepło sprawiały, że była nam bliska, a tym samym jej śmierć boleśniejsza.

REKLAMA
"Dziewczyny" Laszuk

logo
Mat. promocyjne
Przypomnijmy, że w 2006 roku w Polsce rządziło Prawo i Sprawiedliwość, partia, na którą mniejszości seksualne liczyć nie mogły. Anna Laszuk była już wtedy znaną dziennikarką radia TOK FM. Jej zbiór wywiadów „Dziewczyny, wyjdźcie z szafy” oraz sam coming out sprawiły, że coś w Polsce pękło. Parę miesięcy wcześniej do swojej homoseksualności, również na antenie TOK FM, przyznał się Kuba Janiszewski. Czasy nie sprzyjały takim deklaracjom, zawłaszczone partyjne media, tolerancja okopująca się przed atakiem IV RP nie dodawały otuchy nikomu. Mimo to Anna Laszuk powiedziała głośno, że jest lesbijką, promowała książkę o lesbijkach i dalej pracowała w radiu. Jak gdyby nigdy nic.
– Redagowałam książkę Ani "Dziewczyny, wyjdźcie z szafy!". To pierwsza i jak dotąd jedyna książka o polskich lesbijkach – mówi Agnieszka Weseli, historyczka seksualności, aktywistka. Dodaje: – Dla wielu kobiet ta książka była momentem przełomowym. Przekonały się, że nie są same, że to nie jest temat wstydliwy.
Marta Konarzewska - współpracowniczka, literaturoznawczyni, a prywatnie przyjaciółka Anny również uważa, że ta książka jest wyjątkowa. – Mówi się, że wiele się zmieniło, lecz książka Ani pozostaje wciąż jedyną polską pozycją o nieheteronormatywnych kobietach – mówi. – Zabranie głosu w tej sprawie było czymś wielkim. Kobiety nawet kilka lat później wysyłały jej wiadomości z podziękowaniami za tę książkę, za pomoc w zrozumieniu własnych emocji. Poza tym "Dziewczyny, wyjdźcie z szafy!" sprawiły, że zmienił się dyskurs publiczny: przestano mówić tylko o gejach w kontekście osób homoseksualnych – dodaje.
Anna Laszuk starała się nie komplikować sobie życia. Rozmawiając w porankach radiowych, będąc zaangażowana w inicjatywy kobiece i mniejszościowe widziała dobrze jak wygląda świat, więc nie chciała dalej go gmatwać. Wielu zarzucało jej banalność i infantylność, odbierało prawa do nazywania się dziennikarką i wyklinało w prawicowych środowiskach. Laszuk nie odpowiadała, nie wdawała się w bezpośrednie potyczki i awantury słowne. Wierzyła w tolerancję i umiarkowanie.
Swoją orientację traktowała poważnie i walczyła o prawa lesbijek, lecz nigdy nie pozwoliła wrzucić się do ideologicznego kotła jako nawiedzona frustratka. W rozmowie z Mariuszem Kurcem mówiła: „Czy akurat to, że jestem lesbijką, jest we mnie najbardziej interesujące? Nie sądzę.”
Zamiast wdawać się w awantury wolała rozmawiać. Jej sposób rozmawiania i komentowania trudno będzie zapomnieć. Laszuk mówiła tonem i tak ważyła słowa, by nawet najcięższym tematem nie zniechęcić słuchacza. Zdaje się, że wiedziała o przesycie Polaków tematami queer, niechęcią połączoną z niewiedzą. Jej lekko żartobliwe, ciepłe i pełne frazeologii wypowiedzi sprawiały, że audycji mimo często niewygodnych tematów słuchało się z przyjemnością.
– Ania w TOK FM poruszała tematy polityczne, ale też często niewygodne, dotyczące praw kobiet i osób LGBTQ. Zawsze szczyciła się tym, że jest profesjonalnie przygotowana do rozmów – mówi Weseli i dodaje: – Jednocześnie nie wierzyła w obiektywizm. Zawsze dawała szansę wypowiedzenia się rozmówcy, przedstawienia swojej racji. Bardzo szanowała osoby, które zapraszała do programu.
– Nie wiem jak można byłoby jej nie lubić. Oczywiście można było nie zgadzać się z jej poglądami, ale musimy pamiętać, że Ania nie była osobą agresywną czy kontrowersyjną – mówi Yga Kostrzewa, działaczka LGBT.
"Homofobia" Laszuk

logo
Mat. promocyjne
W 2010 roku wydała swoją drugą książkę: „Mała książka o homofobii”. To książka, mimo że jest skierowana do młodzieży, powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich Polaków. Laszuk pokazuje tam swoją najjaśniejszą stronę cierpliwej, dobrej wróżki, która chce pomóc i zapobiec kolejnej awanturze i przemocy. W swoim "podręczniku" autorka pokazuje jak zachowywać się, by nie ranić innych. Nikogo nie atakuje i uczy nie atakować. To niezwykła książka skierowana dla gimnazjalistów pomagająca zrozumieć własną seksualność, ale także poznać tę odmienną, która wcale nie zasługuje na nienawiść czy pogardę.
– "Mała książka o homofobii" pozwala młodym ludziom poznać problematykę nieheteronormatywności. Wcześniej nie było na polskim rynku takiej pozycji – mówi Agnieszka Weseli.
logo
Mat. promocyjne
Trzy lata temu wskrzesiła lesbijsko – feministyczny magazyn „Furia”. Wydawany w latach 1997 – 2001 upadł wraz z rozwiązaniem stowarzyszenia, które go wydawało. Annie marzyła się lesbijska gazeta społeczno – kulturalna, więc zrobiła ją sama. We wstępniaku pierwszego numeru pisała: Bez furii kobieta zbyt często i łatwo zamienia się w „kobietę”. Oczywistą, a więc nieprawdziwą. Wytresowaną w „kobiecości”, a więc przeznaczoną dla czegoś lub kogoś, nie dla siebie.
– Wznowienie przez Anię "Furii" było bardzo ważnym wydarzeniem w środowisku lesbijskim – komentuje Weseli. – To prawda – zgadza się Yga Kostrzewa.
– Nie ma w Polsce innego takiego magazynu jak "Furia" – mówi Marta Konarzewska, która jest wicenaczelną gazety. – To pismo pokazuje kobiecość z innego, nieheteronormatywnego nurtu. W "Furii" posługujemy się specyficznym językiem i poruszamy tematy tzw. "nieporuszalne". Język wyróżnia nas poprzez lawirowanie między popkulturą i językiem naukowym.
Kilka miesięcy temu zachorowała na raka. Znikła z radia, siedziała w domu. Opiekowała się nią Marta Konarzewska. Odeszła w sobotę, w objęciach swojej mamy. Jej odejście było znaczące, bo pozostaje wciąż jedną z nielicznych znanych kobiet, które przyznały się do bycia lesbijką.
Konarzewska kończy: – Po śmierci Ani pomyślałam, że warto byłoby zrobić numer "Furii" dotyczący tematów ważnych dla niej. Na przykład jej wielka fascynacja Marthą Argerich. Jest tyle rzeczy, których nie dokończyła, o których chciałaby przeczytać, napisać.