Kiedyś laureat dziennikarskiej "Hieny Roku" na długie lata okrywał się hańbą. Dziś hiena już nie gryzie. Środowisko samo pozbyło się ostatniego straszaka na redakcje, które nie opierają się pokusie, by na przykład opublikować zdjęcia podejrzanej o zabójstwo dziecka kobiety w bikini ujeżdżającej konia.
Zapytaliśmy Was wczoraj o to, czy "Super Express" powinien dostać dziennikarską antynagrodę "Hieny Roku" za rozbieraną sesję kobiety oskarżonej o zabójstwo własnego dziecka. Wczoraj mogliśmy oglądać część pierwszą, z koniem, dziś tabloid publikuje drugą – nad strumieniem. W komentarzach odpowiadaliście, że hiena to zbyt mało.
Co stało się, że odznaczenie, które jeszcze kilka lat temu mogło położyć się cieniem na dziennikarskiej karierze, dziś na nikim nie robi wrażenia? Dlaczego hiena straciła zęby?
Za zwłoki i oszczerstwa
Pierwszą "Hienę Roku" dostał w 1999 roku Marcin Wrona, dziennikarz TVN. W swoim autorskim programie "Pod napięciem" zrobił materiał na żywo ze wsi Cetuń, gdzie kilka dni wcześniej znaleziono zwłoki martwych noworodków. O ich zabójstwo podejrzewani byli matka i jej konkubent. Wrona pytał w programie "dlaczego matka dziesięciorga dzieci dopuściła się takiej zbrodni". Na żywo rozmawiał z mieszkańcami wsi, także dziećmi.
"Hiena Roku" dla Marcina Wrony
fragmenty uzasadnienia
"Dziennikarską powinność poszukiwania prawdy sprowadził do pogoni za tanią sensacją, łamiąc etyczne i profesjonalne zasady szacunku dla godności człowieka, instrumentalnie traktując swych rozmówców – wśród nich dzieci i wydając wyrok, zanim wypowiedział się sąd" CZYTAJ WIĘCEJ
Tak zaczęła się historia antynagrody, która miała wytykać dziennikarską nierzetelność i lekceważenie zasad etyki dziennikarskiej. Przez dziesięć lat Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich przyznało je między innymi: oddziałowi TVP w Łodzi za rozmowę z zabójcą ks. Jerzego Popiełuszki, "Faktowi" za pokazanie ludzkich zwłok leżących na ulicy, Jakubowi Urbańskiemu, który na łamach "Wprost" opublikował materiał "Donos Pana Cogito", w którym na podstawie materiałów IPN udowadniał, że Zbigniew Herbert był współpracownikiem bezpieki.
Hieny wiszą nieodebrane
– Przez cały rok zarząd SDP obserwował, co dzieje się w mediach. Na początku sami wybieraliśmy najbardziej oburzające materiały, które chcieliśmy nagrodzić "Hieną", później typy zaczęli podrzucać także inni dziennikarze, członkowie stowarzyszenia – wspomina Barbara Rogalska, kiedyś zasiadająca w zarządzie głównym SDP, dziś działająca w warszawskim oddziale. – Nominacja do "Hieny" była trzymana w absolutnej tajemnicy, obradowano nad nią w pełnej dyskrecji. Do ostatniej chwili nikt nie wiedział, że ją dostanie – dodaje.
Barbara Rogalska wspomina, że tytuł "Hieny Roku" przyznawano różnym mediom, bez względu na ich opcję polityczną i linię programową. – Dobrze pamiętam, kiedy przyznawaliśmy "Hienę" pismu "Viva", które opublikowało wywiad z Justyną Steczkowską po śmierci jej ojca. Gazeta zrobiła z nią sesję na cmentarzu, opisując ubrania: spódnica, nazwa marki, cena – wspomina Barbara Rogalska i dodaje, że antynagroda była na tyle gorzką pigułką, że jak do tej pory tylko jedna osoba ją odebrała. W siedzibie SDP na Foksal do dziś wisi więc cała galeria rysunków Andrzeja Mleczki, które są częścią antywyróżnienia.
Hiena zdewaluowana
Dziś "Hiena Roku" nie ma już takiego pola rażenia. W 2010 i 2011 roku zarząd SDP nie przyznał jej nikomu. W tym roku zupełnie zmienił politykę i postanowił ujawniać nominacje co miesiąc. Pierwsza powędrowała do Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego, którzy na antenie Eski Rock kpili z Ukrainek. Drugą nominację otrzymał Cezary Łazarewicz z "Newsweeka" za tekst o ojcu Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Dziennikarz postanowił pozwać za nią SDP.
W międzyczasie tytułem hieny posługiwali się też inni. Marek Migalski wymyślił na jej bazie nawet swoje własne odznaczenie – "Hieny Cmentarnej", którą przyznał od razu serwisowi wpolityce.pl za tekst o śmierci Józefa Szaniawskiego. "Polityczną Hienę Roku" wymyślił z kolei Wojciech Maziarski z "Gazety Wyborczej". Przyznał ją Zbigniewowi Ziobrze.
– Kiedyś wartością "Hieny Roku" było to, że ogłaszana tylko raz wzbudzała uwagę, dzięki temu absolutnie przebijała się i znaczyła wiele – uważa Barbara Rogalska.
Polityka i kryzys
Seweryn Blumsztajn z "Gazety Wyborczej" uważa z kolei, że "Hiena" już nie gryzie, bo została po prostu upolityczniona. – To obniża rangę antywyróżnienia – mówi w rozmowie z naTemat. Jego zdaniem spadek rangi wyróżnienia jest też związany z kryzysem w mediach. – Przyznanie "Hieny" nigdy nie było tak trudne jak dziś, bo mamy cale segmenty dziennikarstwa, całe gazety, które powinny codziennie dostawać to antywyróżnienie. Z drugiej jednak strony zapotrzebowanie na ustalenie standardów dziennikarskich jeszcze nigdy nie było tak duże. To, co kiedyś uznawaliśmy za przekroczenie wszystkich standardów, dziś jest chlebem powszednim – uważa.
Zdaniem Blumsztajna dziś już po prostu nie wiadomo, co oznacza dziennikarstwo, więc trudno wskazywać w nim jakieś normy. A Barbara Rogalska dodaje:
– "Hiena" jest w kryzysie. Urągających rzetelności materiałów pojawiło się tyle, że zarząd główny SDP nie mógł dalej wybierać najgorszych. Jego członkowie pytali samych siebie: jak wiele "Hien" można w końcu przyznawać "Faktowi" i "Super Expressowi"?