Chcielibyście pracować w pałacu? A może narysowaliście portret króla i chcielibyście pokazać go władcy? Belgijscy monarchowie otwierają wrota pałacu dla publiczności i zdają się być dosyć towarzyskimi royalsami. Oczywiście nie obeszło się bez skandali, ale najmłodsze pokolenia "nadrabia" za byłego króla...
Małe państwo pomiędzy Holandią, a Francją w porównaniu z innymi europejskimi mocarstwami zdaje się być spokojnym krajem, który żyje sobie trochę na uboczu. Belgijska rodzina królewska nie ma zbyt długiej historii, a obecny król wiedzie dość spokojne rodzinne życie. Nie można tego jednak powiedzieć o jego ojcu, który swego czasu nieźle namieszał. Ale zacznijmy od początku...
Belgowie chcą króla, czyli początki monarchii
Historia monarchii w Belgii nie jest zbyt długa i sięga zaledwie roku 1830, kiedy to państwo stało się niepodległe i uniezależniło się od Królewstwa Niderlandów. Warto wspomnieć, że sama Holandia zaakceptowała ten fakt dopiero 9 lat później... Decyzją większości głosów w parlamencie – 173 do 13 – Belgowie zadecydowali, że chcą mieć króla. Pierwszy na tronie zasiadł Leopold I, który zasłynął uprzemysłowieniem kraju i wybudowaniem pierwszego kontynentalnego połączenia kolejowego Bruksela – Mechelen.
Kolejnym wyróżniającym się królem – choć nie ma się tu czym chwalić – był Leopold II, który zasłynął z wyjątkowo brutalnej kolonizacji Konga. Władca zapisał się na kartach historii jako jeden z największych zbrodniarzy świata, który jest odpowiedzialny za śmierć około 10 mln Kongijczyków. Małe państwo, które teraz nie zajmuje liczącej się roli na świecie, ma za sobą bardzo czarny rozdział w historii, a pokłosie tego ciągnie się za nim do dziś.
Historia dynastii Wettynów w Belgii jest dość krótka, ale nie zmienia to faktu, że praktycznie wszystkie monarchie europejskie są ze sobą powiązane. Wettynowie to bowiem ród, który z w "zasiadaniu na tronie" ma doświadczenie od lat – w Polsce byli to August II Mocny czy August III Sas.
Jeden z belgijskich Wettynów, Albert, ożenił się z brytyjską królową Wiktorią. Jako że nazwisko Brytyjczkom kojarzyło się jednak za bardzo z III Rzeszą, zmieniono je na Windsor. Dwie rodziny królewskie – brytyjska i belgijska – są ze sobą bezpośrednio związane. Z kolei zmarły w tym roku książe Filip, mąż królowej Elżbiety II, wywodzi się z panującej w Danii i Norwegii dynastii Glücksburgów. Można zatem powiedzieć, że między monarchami wszystko zostaje w rodzinie.
Belgijska rodzina królewska
Kiedy mowa o rodzinie królewskiej danego kraju, myślimy na ogół o jej "trzonie", czyli królu lub królowej wraz z gromadką dzieci. Jeśli chodzi o Belgię, to jest to król Filip I z żoną królową Belgów Matyldą oraz 4 dzieci. Jego droga na tron nie była jednak wcale tak oczywista i o mało co, a nigdy by się nie wydarzyła.
Wszystko za sprawą wuja, czyli ówczesnego króla Baldwin I Koburga, który nie doczekał się potomstwa. W wyniku tego tron po śmierci władcy przejął jego brat Albert. Król Albert II panował do abdykacji w 2013 r., kiedy to nie obeszło się bez królewskich skandali, ale o tym później...
Filip I rządzi Belgią dopiero od kilku lat, a następna w kolejce do tronu jest jego córka księżniczka Elżbieta, która ma szanse na zostanie pierwszą królową Belgii. Król Filip I, jak większość europejskich władców, studiował na światowej sławy uczelniach. Najpierw w Królewskiej Akademii Wojskowej w Belgii, został mianowany podporucznikiem i złożył przysięgę oficerską, następnie w Wielkiej Brytanii ukończył Uniwersyset Oksfordzki. Potem studiował w Stanford w USA.
Z kolei królowa Matylda, co niecodzienne, studiowała jeszcze po ślubie z Filipem. Tyle że wtedy była jeszcze "tylko" księżniczką. Matylda ukończyła psychologię i mówi biegle w 4 językach: po niderlandzku, włosku, francusku i angielsku. Podobno potrafi też powiedzieć kilka zdań po polsku. Jak na royalsów przystało, udziela się również charytatywnie.
Para doczekała się 4 dzieci: Elżbiety, Gabriela, Emmanuela i Eleonory.
Wszystko zaczęło się na chwile przed początkiem nowego millenium, kiedy to dziennikarz Mario Danneels wydał nieautoryzowaną biografię o żonie ówczesnego władcy zatytułowaną "Królowa Paola". Co prawda sprawa nie przebija wszystkich nieślubnych dzieci księcia Monako, który notabene nosi to samo imię – Albert II – ale też była dość spektakularna.
Autor ujawnił w książce, że król ma nieślubne dziecko ze związku z Sybille de Selys Longchamp, z którą monarcha romansował przez… 18 lat. Podobno w pewno momencie – nie był wtedy jeszcze królem Belgii – rozważał odejście od rodziny do kochanki. Ostatecznie jednak Filip wyparł się córki Delfiny Boël, ale sprawa toczyła się przez kolejne dekady i miała swój finał w sądzie.
Jako król, Albert II nie miał obowiązku poddawania się testowi DNA, ale w momencie jego abdykacji, w 2013 r., taki test został przeprowadzony i ujawnił faktyczne ojcostwo króla. Sąd nakazał królowi wypłacenie Delfinie 5 tys. euro za każdy dzień, kiedy wypierał się ojcostwo przez te wszystkie lata. W związku z tym dorosła córka mogła liczyć na sumę w wysokości ponad 3 mln euro. Księżniczka dostała też w prezencie... zamek
Royalsi na Instagramie
Życie royalsów często owiane jest tajemnicą, a każda informacja, która przedostanie się "na zewnątrz" jest roztrząsana przez media przez kolejne dni. Wiele osób z upragnieniem wyczekuje kolejnych rewelacji z życia publicznego Williama i Harrego, jednak Windsorowie na ogół starają się być dość powściągliwi. No, może poza ostatnimi wyczynami Meghan.
Belgijska rodzina królewska zdaje się być bardziej otwarta i dzieli się z niektórymi obszarami życia z publiką. W zasadzie można zaryzykować stwierdzenie, że nie ma drugich takich royalsów, którzy byliby tak bardzo aktywni w social mediach. Belgijscy arystokraci prowadzą aktywnie konto aż na 3 portalach – Instagramie, Facebooku i Twitterze. A ci dzielą się wieloma rzeczami – relacjami z akcji charytatywnych, pasjami swoich pociech czy zdjęciami z archiwum rodzinnego. Spragnieni sensacji fani mogą tam śledzić poczynania "belgijskich royalsów".