Tego po prostu nie da się czytać. Na polską kadrę wylało się wiadro internetowych pomyj. Fakt, zagraliśmy słabo, ale niektórzy fani piłki nożnej po raz kolejny nie dorośli do standardów cywilizowanego świata. A ten świat w ostatnich latach mocno się zmienia.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Można i trzeba zrozumieć frustrację milionów polskich kibiców po błędach Grzegorza Krychowiaka, Bartosza Bereszyńskiego czy Wojciecha Szczęsnego. Ale nie może być żadnej tolerancji dla wulgarnego hejtu, który zalał polski internet.
Wystarczy poczytać komentarze na oficjalnych profilach Łączy nas piłka, by wiedzieć, że niektórzy internauci, mieniący się kibicami polskiej kadry, to wciąż najgłębsza otchłań polskiej sieci. Tam, gdzie zaglądać po prostu nie warto.
Ch***ia biało czerwonych, k*** d*** jesteśmy, w*****ć, k***ca mnie r****la – to tylko pierwsze z brzegu komentarze. Obraźliwych opinii w kierunku Grzegorza Krychowiaka czy Wojciecha Szczęsnego nawet nie ma co przytaczać. Jednym słowem, ręce opadają.
Jako odwiecznego fana piłki nożnej boli mnie, z czym kojarzy się niektórym ta dyscyplina sportu ze względu na internetowy hejt, nieustające bluzgi na stadionach czy rozróbę, którą "kibice" urządzili w Gdańsku z okazji finału Ligi Europy.
Wtedy pobici zostali między innymi fani Manchesteru United, a knajpa, w której siedzieli – zdemolowana. Z nieskrywanym smutkiem patrzyłem często na sączących razem piwko na stadionie kibiców Bayernu i BVB. Jedni i drudzy wyluzowani i uśmiechnięci. Inny świat. Oczywiście, i tam zdarzają się gorszące incydenty, ale jednak kibicowanie za Odrą to prawdziwa przepaść, zwłaszcza w zachodnich landach.
Mam nadzieję, że kiedyś dożyję czasów, że tak będzie i nad Wisłą. Jednak na dziś taka możliwość to po prostu science fiction.