
Reklama.
Dziennikarska kariera Kamila Durczoka, znanego głównie z "Faktów" TVN przez jakiś czas przysłonięta była kolejnymi skandalami – zarzutami o molestowanie i mobbing w pracy, a później wypadkiem samochodowym, który jak się okazało, spowodował pod wpływem alkoholu.
Później dziennikarz zaczął otwarcie mówić o chorobie alkoholowej i depresji. Między innymi problemy ze zdrowiem sprawiły, że kolejne jego projekty nie odnosiły sukcesów. W sierpniu 2020 były szef serwisu Silesion.pl, ujawnił, że teraz zajmuje się szkoleniami m.in. z zakresu działań w sytuacji kryzysu wizerunkowego.
Może cię zainteresować także: "Jestem skończonym idiotą". Kamil Durczok wziął na siebie odpowiedzialność za wypadek
Na początku tego roku media informowały natomiast, że przeciwko Kamilowi Durczokowi toczyło się w katowickiej Prokuraturze Regionalnej śledztwo. Dziennikarz został oficjalnie oskarżony o sfałszowanie podpisów byłej żony, celem wyłudzenia na ich podstawie kredytu w banku o łącznej wysokości 3,2 mln zł.
W maju 2021 były dziennikarz TVN trafił natomiast do szpitala i miał przetaczaną krew. "Uprzejmie informuję moich przyjaciół i życzliwych obserwatorów, że wróciłem ze szpitala i wygląda, że jeszcze chwilę będę żył. Wrogów informuję o tym z jeszcze większą radością. Fantastycznym lekarzom i pielęgniarkom z CSK Ligota bardzo dziękuję" – napisał później na Twitterze.
Teraz, również za pośrednictwem tego serwisu, zasugerował, że wraca do pracy. Udostępnił logo swojego dawnego programu "Durczokracja", realizowanego na antenie Polsatu. Napisał jedynie "Dzień dobry", a na pytania internautów lakonicznie odpisywał, że tym razem pojawi się "w necie". Wiele osób podejrzewa, że Durczok przygotowuje autorski program na YouTubie.