Nie myślimy o tym zbyt często, choć każdemu to się zdarza. Mówimy "lubię tego aktora", chociaż wcale go nie znamy. Wiadomo, możemy doceniać czyjś talent, ale zdarzają się przypadki, w których po prostu przypisujemy celebrytom pozytywne cechy i czujemy wobec nich przyjacielską więź. Co stoi więc za tym, że traktujemy konkretne gwiazdy jak bliskich przyjaciół? Odpowiedzią na to pytanie jest tzw. paraspołeczna interakcja, o której porozmawialiśmy z psychologiem.
Złapaliście się kiedykolwiek na tym, że lubicie któregoś celebrytę aż za bardzo? Że odczuwacie wobec niego emocje, które złudnie przypominają wam znajomość z kimkolwiek, kogo znacie twarzą w twarz? Odpowiedzi możecie poszukać w definicji paraspołecznej interakcji.
Interakcja ta w skrócie polega na tym, że nie znając pewnego celebryty, a dostrzegając, że łączą go z nami podobne zachowania, poglądy lub zainteresowania, zaczynamy go koniec końców lubić.
Znani nieznani
– Tak naprawdę relacje rzeczywiste i te ze znanymi osobami, które pojawiają się gdzieś w mediach, są do siebie podobne - spełniają takie same funkcje. Jesteśmy istotami społecznymi, potrzebujemy ludzi i czasami okazuje się, że nie trzeba nawet znać jakiejś osoby, aby zaspokajać swoje potrzeby, jak to ma miejsce w jednostronnej relacji – mówi nam psychoterapeutka i psycholożka Katarzyna Ambrozik.
Jako ludzie potrzebujemy bliskości, kontaktu z drugą osobą, akceptacji. Takie potrzeby może zaspokoić właśnie relacja paraspołeczna. – Poza tym, osoba, której się nie zna osobiście, a śledzi się ją intensywnie w internecie, nie odrzuci nas. Niektórzy przez to czują się bezpieczniej w takich relacjach, niż w relacjach rzeczywistych – tłumaczy nam nasza rozmówczyni.
Jak można się domyślić, interakcje paraspołeczne mogą być i pozytywne, i negatywne. Dla przykładu: po sukcesie serialowego "Sherlocka" BBC zaczął się wielki boom na Benedicta Cumberbatcha, czyli odtwórcę ekscentrycznego detektywa z Baker Street 221B. Zainteresowanie nim było tak ogromne, że fani stworzyli cały fandom nazywając siebie uroczo Cumberbitches.
Relacja Cumberbitches z aktorem - jak czytamy w mediach - nie należy do tych toksycznych. W internecie nie znalazłam żadnych wzmianek o tym, aby miłośnicy Cumberbatcha zachowali się wobec niego źle (chyba, że o czymś nie wiemy, a sprawy samej w sobie nie nagłośniono). Fandom Brytyjczyka jest więc przykładem pozytywnej interakcji.
Jeśli chodzi zaś o negatywną relację, z pewnością jest nią ta, której ofiarą padła Daisy Ridley, filmowa Rey z ostatniej trylogii "Gwiezdnych Wojen". Po premierze "Przebudzenia mocy" aktorka była oskarżana o to, że jej bohaterka jest Mary Sue (postacią wyidealizowaną, której wszystko się udaje).
Momentem kulminacyjnym hejtu na Ridley była sprawa jej wpisu, który opublikowała po ceremonii wręczenia nagród Teen Awards w 2016 roku. Wtedy to ze sceny inni celebryci apelowali o to, aby zakazać posiadania broni w Stanach Zjednoczonych. Wcześniej, przed galą, doszło m.in. do strzelaniny w klubie gejowskim w Orlando oraz do masakry w szkole podstawowej w Newton (zginęło wówczas 28 osób, w tym 20 z ofiar stanowiły dzieci).
Ridley skrytykowano za to, że nawołuje innych do zniesienia dostępu do broni w USA. Nagonka na gwiazdę doprowadziła do tego, że Ridley wycofała się ze wszystkich kanałów społecznościowych, choć wcześniej była w internecie bardzo aktywna.
Nieco inna sytuacja przytrafiła się Justinowi Prentice'owi, który zagrał Bryce'a Walkera w głośnym serialu "Trzynaście powodów". Serialową postać przedstawiono jako gwałciciela, który wykorzystywał seksualnie dziewczyny ze swojego liceum. Aktor wcielił się w antagonistę na tyle dobrze, że zdobył uznanie wśród recenzentów, ale i wśród części widzów.
Niektórzy jednak nie potrafili oddzielić aktora od granej przez niego postaci, więc zaczęli przypisywać mu cechy Bryce'a. Prentice dostawał przez to groźby śmierci, a pod jego zdjęciami ciągle pojawiał się komentarz "gwałciciel".
– Wyraźnym przekroczeniem pewnej granicy byłyby próby wkraczania w życie swojego idola, zwłaszcza te mocno ingerujące – twierdzi psycholożka.
Jakie są więc sygnały, że relacja paraspołeczna ze znaną osobą nie zmierza w dobrym kierunku? – W tym przypadku ważnym kryterium będzie pojawiający się silny dyskomfort, cierpienie osoby zaangażowanej w taką relację. Kolejnym sygnałem, że relacja paraspołeczna nie jest dobrym wyborem, jest sytuacja, kiedy istotnie negatywnie wpływa ona na różne obszary funkcjonowania osoby zaangażowanej, np. na relacje z rodziną, pracę, finanse – wyjaśnia ekspertka.
Ostatnio w mediach dużo słyszało się o Oli London (zaimki they/them, dlatego w tekście pozwolę sobie zastosować tzw. dukaizmy). Oli poddału się aż 18 operacjom, aby wyglądać jak swój idol, czyli Jimin z południowokoreańskiego boys bandu BTS. Dodatkowo wzięłu ślub z kartonowym Jiminem.
– Jeżeli ktoś przeznacza spore kwoty, zbyt wysokie, jak na swoje dochody, na drogie ubrania lub zabiegi kosmetyczne, ponieważ ma pomysł, że "odmieniona" (lub "odmieniony") być może kiedyś w przyszłości zyska akceptację swojego obiektu westchnień - to alarmujące – podkreśla Ambrozik.
Jak zatem powinna zareagować rodzina i przyjaciele w przypadku, gdy daną osobę nazbyt pochłonie paraspołeczna relacja z celebrytą?
– Mózg nie lubi próżni, więc widząc jakąś osobę, słuchając jej twórczości, mózg dopowiada sobie pewne rzeczy o jej życiu – podsumowuje Katarzyna Ambrozik.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut
Na pewno warto okazać akceptację, że to może być ważna dla kogoś osoba. Naciskani, nie zmieniamy się. To istotna zasada choćby w psychoterapii. Dlatego na pewno nie pomoże wyśmiewanie się, obrażanie lub zakazy. Dobrym sposobem reagowania jest też zaciekawienie się, zadawanie pytań, np.: "Co tak cenisz w tej osobie?". Może to pomóc osobie zaangażowanej w lepszym zrozumieniu siebie, swoich potrzeb. Jeżeli mamy do czynienia ze skrajnymi przypadkami, warto mówić o konsekwencjach prawnych zachowań, które przekraczają granice i nie są zgodne z prawem.