Do obejrzenia zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej nawoływała dziś już Teresa Bochwic. W jej przekonaniu udowadniają one, że katastrofa samolotu to w rzeczywistości zamach. Tymczasem także wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Jacek Protasiewicz stwierdził, że ten, kto oskarża o niedokładną identyfikację ciał ofiar powinien sam obejrzeć fotografie by przekonać się, jak trudne było to zadanie. W rozmowie z naTemat wyjaśnia, w czym może pomóc zapoznanie się z tymi zdjęciami.
Dziś na antenie RMF FM powiedział pan, że każdy kto oskarża o pomyłkę przy identyfikacji powinien się z tymi zdjęciami zapoznać.
Apeluję do tych, którzy rzucają takie oskarżenia, by się pohamowali. Jak się obejrzy te fotografie, to wszystkie te zarzuty o pomyłki w prowadzeniu śledztwa, błędnym rozpoznaniu ofiar nie są do końca uzasadnione. Po 2,5 roku niektóre okoliczności tej katastrofy mogły wypaść z pamięci. Samolot się rozbił, dachował przy prędkości kilkuset kilometrów na godzinę. W związku z tym wiele ciał było całkowicie zdeformowanych.
Mówili o tym świadkowie, część rodzin ofiar. Mimo to są politycy, którzy używają zmarłych do walki z rządem, z panią marszałek Ewą Kopacz. Ktoś, kto nie widział tego na własne oczy, nie powinien mówić, że rozpoznanie było łatwe. Tak się złożyło, że miałem okazję zobaczyć te zdjęcia. Dlatego dziś dużo lepiej rozumiem, jakim wyzwaniem była identyfikacja ciał.
Nie boi się pan, że ta wypowiedź zostanie potraktowana jako przekroczenie granicy lub zachowanie nieetyczne?
Jeżeli czegoś się obawiam, to bezczeszczenia pamięci zmarłych i braku szacunku dla ich rodzin. Niektóre z nich znam osobiście. Nie podoba mi się cynizm, z jakim opozycja wykorzystuje ten temat do podjęcia walki politycznej. Niedawna wypowiedź pana Andrzeja Dudy w Sejmie była oburzająca. Jest tyle dziedzin jak np. gospodarka, służba zdrowia, w których opozycja może podjąć dyskusję bez naruszania pamięci ofiar.
A jeśli zdenerwuje się na pana minister Radosław Sikorski? W końcu nawoływał media, by nie publikowały zdjęć. Pewnie nie podoba mu się, że te fotografie wciąż wypływają.
Nie jestem urzędnikiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wyrażam własne opinie. Cenię sobie niezależność sądów i poglądów. Przedstawiam je na własny koszt.
Teresa Bochwic napisała dziś, by że "każdy zdrowy psychicznie człowiek powinien obejrzeć przynajmniej jedno-dwa zdjęcia". Jej zdaniem pokazują czarno na białym, że to był zamach. Poinstruowała swoich czytelników, jak do tych fotografii trafić.
Zmarli mają prawo do spokoju, a rodziny ofiar do uszanowania ich bólu. Nie pochwalam takiego zachowania.
To był zamach?
Teorię zamachu w Smoleńsku uważam już nawet nie za political-fiction, ale za wytwór chorej wyobraźni.
Nie boi się pan mecenasa Rogalskiego? Straszył sądem każdego, kto opublikuje zdjęcia. Co, jeśli uzna, że nawołuje pan do oglądania tych zdjęć?
Jest mi całkowicie obojętne, co będzie robił mecenas Rogalski.
Mówi pan, że jak ktoś nie wierzy w skuteczność państwa, że pomyłki to nie do końca wina urzędników, to niech zapozna się ze zdjęciami. Czy państwo samo nie powinno się postarać, byśmy mu uwierzyli? Tymczasem karze nam przekonać się na własną rękę oglądając drastyczne zdjęcia.
Tu nie chodzi o państwo. To rodziny, lekarze, służby rozpoznawali ciała. Nie próbuję kogoś przekonać, że państwo działało bez zarzutu. Naturalnie, pomyłki mogły się zdarzyć. Warto przypomnieć atmosferę z kwietnia 2010 roku. Niektórzy politycy nawoływali usilnie do szybkiego sprowadzenia zwłok, by nie musiały spoczywać w rosyjskim prosektorium. Ten pośpiech nie pomagał identyfikacji. Mam wrażenie, że ci, którzy rzucają te oskarżenia cechują się złą wolą i cynizmem. Całkiem spora grupa rodzin zachowała milczenie, prosiła o spokój. Reszta zachowuje się odmiennie. Wciąż ci sami ludzie, wciąż te same twarze stawiają zarzuty.
Nie jestem urzędnikiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wyrażam własne opinie. Cenię sobie niezależność sądów i poglądów. Przedstawiam je na własny koszt.