Skazany za pedofilię były ksiądz Paweł Kania może trafić do ośrodka w Gostyninie, gdzie kierowani są po odbyciu wyroków najbardziej niebezpieczni przestępcy. Dyrektor zakładu karnego, w którym przebywa Kania, skierował do sądu we Wrocławiu wniosek o uznanie byłego duchownego za osobę stwarzającą zagrożenie.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Pawła Kanię zatrzymano pod koniec 2012 r. w hotelu Orbis we Wrocławiu. Zameldował się tam na kilka dni razem z 13-latkiem. Nie był to pierwszy raz. Tym razem jednak zwróciło to uwagę personelu.
Dyrekcja zawiadomiła policję, która przygotowała zasadzkę. Okazało się wtedy, że Paweł Kania jest księdzem i był już skazany za posiadanie dziecięcej pornografii. Szybko wyszło na jaw, że był odpowiedzialny za o wiele poważniejsze czyny.
Kania został skazany przez sąd we Wrocławiu na siedem lat więzienia za gwałty i seksualne wykorzystywanie nieletnich. Wyrok zapadł w 2015 roku. Miał poddać się przymusowej terapii, ale tego nie zrobił. Z więzienia Paweł Kania ma wyjść 22 września.
Jednak wcale nie musi znaleźć się na wolności. Dyrektor Zakładu Karnego nr 1 we Wrocławiu chce, by skazany został uznany za osobę stwarzającą zagrożenie dla innych. Dla sądu kluczowa będzie opinia dwóch biegłych psychiatrów, psychologa i seksuologa. Mieli orzec, czy Kania wykazuje zaburzenia psychiczne, które stwarzają zagrożenie dla życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób.
Gdy sąd uzna Pawła Kanię za osobę stwarzającą zagrożenie, może zastosować nadzór prewencyjny. Wtedy będzie on musiał informować policję o miejscu zamieszkania, zatrudnienia czy terminach i miejscach wyjazdów.
Według bardziej rygorystycznego wariantu Kania zostanie umieszczony w ośrodku w Gostyninie. Stanie się tak, gdy są uzna, że prawdopodobieństwo popełnienia przez niego czynu zabronionego jest bardzo wysokie. Trafiają tam najbardziej niebezpieczni przestępcy z całej Polski, którzy skończyli odbywać wyroki, lecz nadal zagrażają życiu, zdrowiu i wolności seksualnej innych osób.
Gdy jednak sąd uzna, że Kania nie stanowi zagrożenia dla innych, były duchowny wyjdzie na wolność po odbyciu kary.