"Stop Segregacji Sanitarnej" to projekt ustawy zainicjowanej przez posłów Konfederacji, która zakazuje wprowadzenia ograniczeń dla niezaszczepionych osób. Sami konfederaci nie byliby w stanie wnieść projektu pod obrady, ale udało im się tego dokonać dzięki jedenastce posłów z klubu PiS.
Pod koniec czerwca posłowie Konfederacji przedstawili w Sejmie projekt ustawy "Stop Segregacji Sanitarnej". – Chcemy likwidacji istniejących przepisów, które wprowadzają limity tylko dla niezaszczepionych oraz przepisu umożliwiającego telefoniczne przymuszanie do szczepień – zapowiedzieli.
Zdaniem polityków ich ustawa zwalczy segregację sanitarną obywateli, a także "zablokuje wszelkie zakusy rządzących do tego, żeby jakkolwiek tworzyć kategorie obywatela posłusznego i obywatela nieposłusznego". Autorzy projektu nazwali obostrzenia dla niezaszczepionych "sanitaryzmem" i "apartheidem".
Jak zauważa "Gazeta Wyborcza", sami konfederaci nie byliby w stanie wnieść swojego projektu pod obrady, bo do tego potrzeba 22 posłów, a ich klub ma 11. Projekt ustawy "Stop segregacji sanitarnej" uratowała więc jedenastka posłów z PiS, którzy złożyli pod nim swoje podpisy.
Pełna lista antyszczepionkowców z PiS nie jest znana. "Wyborcza" ustaliła 6 z 11 nazwisk. Są wśród nich Anna Maria Siarkowska, Janusz Kowalski, Mariusz Kałużny oraz Zbigniew Girzyński (niedawno odszedł z PiS). Kałużny twierdzi też, że pod projektem podpisały się Maria Kurowska, posłanka PiS z Krosna, i Agnieszka Górska, posłanka z Radomia. Obie nie potwierdziły tego jednak w rozmowie z gazetą.
Przypomnijmy, że Siarkowska i Kowalski 13 lipca interweniowali w jednym z domów dziecka, twierdząc, że są tam "dokonywane eksperymenty na dzieciach", czyli szczepienia najmłodszych. Okazało się, że zaszczepiono 15- i 16-latków, którzy sami o to prosili.
W ostatnim czasie nie brakuje dywagacji na temat tego, jakie obostrzenia lub ewentualne ograniczenia wprowadzi obóz rządzący w związku z nadchodzącą czwartą falą pandemii. Rada Medyczna zaproponowała ostatnio premierowi wprowadzenie obowiązkowych szczepień m.in. dla całej służby zdrowia oraz części urzędników, jednak konkretnych decyzji ze strony szefa rządu brak.
Wciąż dyskutuje się także na temat rozwiązań, które wprowadzono niedawno na przykład we Francji, gdzie zapowiedziano, że osoby chcące korzystać z miejsc publicznych, muszą się zaszczepić. Według nieoficjalnych ustaleń mediów rząd Mateusza Morawieckiego nie zamierza realizować tego typu scenariusza.
"W nieoficjalnych rozmowach współpracownicy Mateusza Morawieckiego przyznają, że obawiają się społecznego buntu" – podało RMF FM.
W pierwotnej wersji artykułu znalazło się zdanie:"Przypomnijmy, że Siarkowska i Kowalski 13 lipca interweniowali w jednym z domów dziecka, twierdząc, że są tam "dokonywane eksperymenty na dzieciach", czyli szczepienia najmłodszych."
Po publikacji poseł Siarkowska wysłała nam sprostowanie z informacją, że nie była ona autorką słów o eksperymentach na dzieciach. Zdanie to zostało usunięte z tekstu.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut