Mateusz Morawiecki poinformował w poniedziałek, iż została podpalona stacja epidemiologiczna i punkt szczepień w Zamościu. Szef polskiego rządu podkreślił, że można spodziewać się surowych kar za tego typu bandyckie zachowania.
– Tej nocy doszło do bardzo bandyckiego aktu w Zamościu, gdzie sprawca podpalił Państwową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną oraz podpalił punkt szczepień. Drodzy rodacy, szczepienia są zaporą przed czwartą COVID-19. One przebiegają dzisiaj w tempie wolniejszym. Ta infrastruktura, która jest utrzymywana, potrzebna jest po to, by ludzie z powrotem zainteresowali się całym programem szczepień. To bardzo ważne, aby powstrzymać czwartą falę – mówił premier Morawiecki.
Premier dodał, że służby dysponują nagraniem z podpalenia w Zamościu i sprawcy mogą spodziewać się surowych kar za ich czyny. – Nie będzie żadnej tolerancji. Bedziemy z pełną determinacją ścigać przypadki tego typu – podkreślił Morawiecki.
Przypomnijmy, że w niedzielę grupa kilkunastu osób zaatakowała szczepionkobus stojący na bulwarze w Gdyni. Otoczony został pojazd medyczny, w którym lekarki i pielęgniarki (były to głównie kobiety) podawały zastrzyki chętnym.
Proepidemicy zaczęli krzyczeć, że osoby pracujące w aucie są zabójcami i dziećmi doktora Mengele. Kobiety zadzwoniły po policję, która najpierw spisała antyszczepionkowców, a potem ochraniała mobilny punkt szczepień.
– Szczepimy od dziewięciu miesięcy i pierwszy raz spotkaliśmy się z taką sytuacją – skomentowała Małgorzata Pisarewicz, rzeczniczka Szpitali Pomorskich.
Do sprawy odniósł się na Twitterze wakcynolog dr Paweł Grzesiowski. "Szczepienia w asyście policji - nowy pomysł na promocję szczepień? Panowie, co dalej?" – zapytał lekarz oznaczając we wpisie premiera Morawieckiego, ministra Kamińskiego i koordynatora szczepień Dworczyka.