Spóźnianie się można bez wątpienia nazwać jednym z najbardziej irytujących nawyków. I nieważne, czy chodzi o randkę, spotkanie biznesowe, umówiony obiad, czy konferencję premiera. I choć w tym ostatnim przypadku wybacza się więcej, to zazwyczaj jest to odbierane jako braku szacunku. O tym ile można, a kiedy nawet wypada się spóźnić rozmawiamy z Adamem Jarczyńskim z Polskiej Akademii Public Relations oraz Polskiej Akademii Protokołu i Etykiety.
Każdy zna kogoś takiego. A to pięć minut, a to piętnaście, a to pół godziny spóźnienia. Czasem bywa nawet gorzej. Wymówki są różne, bo deszcz, bo autobus za późno przyjechał, bo zaspałem, bo coś jeszcze trzeba było załatwić i tak dalej, i tak dalej. To jeden z najbardziej irytujących zwyczajów, który w wielu przypadkach staje się już nawet nawykiem. Nawykiem, który śmiało można nazwać brakiem szacunku.
Premierowi wolno więcej
Dzisiaj na swoją konferencję spóźnił się premier, koło czterdziestu minut. Dziennikarze wytykają, że Donaldowi Tuskowi zdarza się to dość często. Za często. W normalnych warunkach takie spóźnienia przekreślałyby spóźnialskiego w oczach (nie)cierpliwie oczekującego. W przypadku szefa rządu o normalnych warunkach jednak nie ma mowy.
– Są sytuacje nadzwyczajne, jak ta tutaj. Premier, będąc menadżerem firmy, którą jest Polska, jest cały czas postawiony w nadzwyczajnej sytuacji. Oczywiście spóźnienie na konferencję to dyskomfort dla dziennikarzy, ale w tym przypadku powinni być przyzwyczajeni do takich sytuacji w związku z tym, jaką funkcję piastuje osoba, na którą czekają. Trzeba pamiętać, że na spóźnienie mogą wpływać obowiązki wagi państwowej – mówi Adam Jarczyński, specjalista ds. etykiety i savoir-vivre.
Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że premier rozmawiać chciał, co było widać po tym, że rzecznik rządu musiał przypominać mu, że to już koniec i więcej czasu na konferencję nie ma. To jednak sytuacja wyjątkowa, ale spóźniają się wszyscy. I wszędzie irytuje to równie mocno.
Poinformuj o tym!
– Nie wolno zapominać, że spóźnienie może zdarzyć się naprawdę każdemu – mówi Adam Jarczyński. To, co w takim przypadku jest najważniejsze to konieczność poinformowania o tym osoby, która nas oczekuje. – To naprawdę istotna informacja dla drugiej strony. Ktoś, kto na nas czeka może mieć napięty grafik, może w tym czasie załatwić coś innego, albo po prostu wejść do restauracji czy miejsca, w którym się umówiliśmy. Proszę sobie wyobrazić, że pada deszcz i ktoś moknie tam przez pół godziny. Nie wróżę dobrego końca takiego spotkania – dodaje.
Wystarczy SMS, albo krótki telefon, ale tutaj też lepiej się… nie spóźnić. Poinformowanie kogoś na kilka minut przed umówioną godziną będzie bezcelowe, bo ktoś, albo już czeka, albo jest w drodze. – Komunikacja jest w takim przypadku kluczowa. Jeżeli już dojdzie do takiej sytuacji, która, jak mówiłem, może zdarzyć się każdemu, wypada koniecznie o spóźnieniu poinformować – tłumaczy ekspert. Ważne jednak, żeby spóźnienie było uzasadnione, a nie wynikało z naszego podejścia do życia/spotkania.
Czytaj też: Jak zachować się na plaży zgodnie z zasadami savoir vivre'u? Zero grilla, petów i seksu
Są jednak przypadki, gdy spóźnić się... wypada. Wszystko zależy od kontekstu, ale według naszego rozmówcy jedną z takich sytuacji jest np. spotkanie u kogoś w domu. – Jeżeli gospodarze nie życzą sobie wyraźnie, żeby być punktualnie, bo akurat będzie czekał obiad świeżo wyjęty z piekarnika, to warto chwilę się spóźnić z bardzo prostego względu. Jeżeli ktoś przygotuje na wizytę cały dom to powinien mieć chwilkę, żeby usiąść i odsapnąć przed podjęciem gości. Wystarczy kilka, kilkanaście minut – mówi Adam Jarczyński.
Lepiej później niż wcześniej
I o ile czekając na kogoś w umówionym miejscu na mieście nie ma problemu, żeby być kilka chwil wcześniej, to w przypadku domowych odwiedzin – według zasad savoir-vivre – jest to po prostu niegrzeczne. – Jeżeli już przyszliśmy za wcześnie to poczekajmy chwilę na zewnątrz, przejdźmy się na spacer. Ktoś może nie być jeszcze gotowy. Tak samo jest w przypadku przyjęć biznesowych. Będąc za wcześnie narażamy się na to, że nie będzie nas miał kto podjąć – słyszymy.
Częstym rodzajem spóźniania się jest również spóźnianie do pracy. – Mając sztywne ramy pracy to po prostu nieeleganckie nie tylko wobec pracodawcy, ale i współpracowników, którzy przestrzegają zasad i przychodzą do pracy rzetelnie – uważa ekspert.
Różnie bywa także w przypadku randek. Spóźnianie się jest często elementem damsko-męskiej taktyki. A bo jak przyjdzie za wcześnie to desperacja, a jak za późno to brak zainteresowania. Kilka minut każdy raczej zrozumie, zegarki różnie chodzą – można zauważyć z przekąsem. Lepiej jednak uważać, żeby nie przekroczyć cienkiej granicy.
Jednym z najczęstszych określeń padających w kontekście spóźniania jest brak szacunku. – Spóźnienie na spotkanie, którego godzina została dokładnie wyznaczona jest brakiem szacunku wobec oczekującego. Oczywiście o ile nie wypadło nam coś naprawdę ważnego lub niespodziewanego – mówi Jarczyński i dodaje, że jeżeli ktoś notorycznie nie bierze sobie do serca ustalonej godziny spotkania to można mu na to zwrócić uwagę.
– Wszystko zależy od stopnia relacji i tego jak często ma się z tym do czynienia. Oczywiście ciężko wytykać to szefowi, ale jeżeli nasz kolega czy koleżanka ma z tym problem to oprócz zwykłego zwrócenia uwagi można się samemu raz wymownie spóźnić – kończy nasz rozmówca. – Chociaż jak ktoś sam nagminnie się spóźnia to może nie zrozumieć tej soczystej aluzji – dodaje po chwili ze śmiechem.
Spóźnianie się źle świadczy o spóźnialskim - że nie potrafi zorganizować sobie czasu, że jest niesłowny. Co gorsza, świadczy też o stosunku do innych osób - zwykle jest to lekceważenie, tym bardziej jeśli się powtarza i tym bardziej jeśli spóźnialski ma świadomość, że druga osoba nie lubi marnować czasu. Spóźnianie się z pewnością odbija się na relacjach międzyludzkich. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: savoir-vivre.pl
Komentarz w internecie
Nie mogę znieść sytuacji gdy umówiona ze mną osoba spóźnia się na spotkanie. Generalnie do szału doprowadza mnie spóźnialstwo zwłaszcza przyjaciół. Niby wiem, że czas dla nich nie ma znaczenia i te kilka minut świata nie zbawi, jednak zawsze gdy mija umówiona godzina odnoszę wrażenie, że to objaw braku szacunku itp. Nie mogę pojąć dlaczego nie dadzą wczesniej znać, że cos wypadło..... Czasem czekam kilkanaście czasem kilkadziesiat minut.. to irytujące.
CZYTAJ WIĘCEJ