
Grał niczym Benjamin Button – albo dzieci, albo starców. Ale nigdy samego siebie. Tadeusz Fijewski ma bardzo bogatą biografię, która obfituje w wydarzenia z życia prawdziwego artysty, ale też te bardziej przyziemne. Aktor bez szkoły, wędrujący artysta i niezwykły talent. A wszystko to na tle wydarzeń wojennych, które towarzyszyły Fijewskiemu przez sporą część życia.
REKLAMA
Tadeusz Fijewski – rodzina
Tadeusz Fijewski był polskim aktorem teatralnym, filmowym i telewizyjnym. Urodził się w 1911 roku na warszawskim Powiślu. Jego ojciec też był artystą, ale zajmował się sztukami pięknymi. Wacław Fijewski był sławnym malarzem pokojowym, który doczekał się gromadki dzieci. Jego matką była Marianna Fijewska z Lubańskich.Tadeusz był jednym z dziesięciorga rodzeństwa, z którego część również związała się z teatrem. Siostra Tadeusza, Barbara Fijewska, była znaną aktorką, tancerką i choreografką, a Maria Fijewska-Dobrzyńska i Włodzimierz Fijewski pracowali jako aktorzy w teatrach lalkowych.
Debiut i związek na całe życie
Tadeusz Fijewski swój debiut zaliczył dość wcześnie. Po raz pierwszy wystąpił jako statysta w sztuce Moliera "Chory z Urojenia" w Teatrze Polskim w Warszawie w roku 1921 w wieku zaledwie 10 lat. Placówka była jeszcze zarządzana przez jej założyciela Arnolda Szyfmana. Mimo że występ miał miejsce na początku kariery, to okazał się dla aktora związkiem na całe życie. Fijewski w Teatrze Polskim występował aż do swojej śmierci w 1978 r.Na ekranie zadebiutował 6 lat później, bo w 1927 r., jeszcze jako szesnastolatek. Była to rola Stacha w filmie "Zew morza" w reżyserii Henryka Szaro. Dostał ją wygrywając konkurs zorganizowany przez dziennik "ABC".
Szkoła z doskoku
Mimo występów rozpoczętych w młodym wieku, Tadeusz Fijewski nie miał wykształcenia aktorskiego. W 1928 roku przystąpił do eksternistycznego egzaminu przed komisją ZASP, ale nie zdał. Aby uzupełnić braki w edukacji, powrócił do gimnazjum, gdzie ukończył 6 klas. Następnie przez 2 lata studiował w szkole teatralnej. Był to jednak przypadek wyjątkowy – Fijewski "wskoczył" od razu na trzeci rok – a wśród kolegów był pewnego rodzaju sensacją.– Zrobiono dla niego wyjątek, bardzo rzadki, bo Zelwer (Aleksander Zelwerowicz, aktor i reżyser, wtedy dyrektor Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej – przyp.red) wyjątków nie znosił, nie dopuszczał – mówił o Fijewskim kolega z czasów szkolnych oraz reżyser Erwin Axer.
Poza tym Fijewski grywał już w filmach, był starszy od większości kolegów studentów, a wyglądał wciąż bardzo młodzieńczo.
– Miał już ze dwadzieścia cztery albo i pięć lat. Raczej chłopak niż mężczyzna. A w ogóle trochę bez wieku. Suchy, niewysoki, kościsty, przestępował z nogi na nogę. Może dlatego, że auto się spóźniało i bał się bury reżysera. Kaszkiet w ręku, na głowie płasko leżały blond włoski, pod pachą teczka. Pumpy. Nie student, nie aktor. Mógłby pomagać w sklepie albo roznosić gazety – opowiadał Axer. – Oglądałem go z szacunkiem należnym komuś, kto grał już na scenie i samochodem jeździ na zdjęcia. (…) Głos miał szorstki, schrypły, warszawski, ten sam, który mu pozostał do końca życia – mówił.
Wędrujący artysta
Po studiach przez krótki czas aktor prowadził życie, które marzy się wielu poszukującym wolności artystom. Jeździł po całej Polsce i grał w objazdowym Teatrze dla Dzieci "Płomyk". W latach 1938-1938 był też aktorem Teatru Zagłębia w Sosnowcu, gdzie dostrzeżono jego talent komika. Rok później pracował w warszawskim Teatrze Ateneum oraz Teatrze Malickiej. Potem przyszedł wrzesień roku 1939 i wszystko się skończyło. No, może niezupełnie, ale czasy były niewesołe, a Tadeusz przekonał się o tym na własnej skórze.Lata wojenne
Najpierw Fijewski zgłosił się Wojska Polskiego, ale do służby – na szczęście dla aktora – go nie wzięta. Niedługo potem trafił do obozów koncentracyjnych. 3 maja 1940 roku z Pawiaka, jako jedna z pierwszych ofiar "łapanek", trafił do Sachsenhausen i Dachau. W roku 1941, po uwolnieniu z obozów, pracował w stołecznych barach i nie angażował się w życie teatralne podziemnej Warszawy.Wstąpił za to do Armii Krajowej i uczestniczył w Powstaniu Warszawskim, za co trafił do obozów jenieckim w III Rzeszy. Po wyjściu na wolność wrócił do aktorstwa. Pracował m.in. w teatrze powstańczym BliP AK Leona Schillera oraz był członkiem zespołu estradowego Kazimierza Krukowskiego.
W 1945 roku na dobre wrócił do Polski i znów występował w całym kraju – w Łodzi, Toruniu i Warszawie. Grał w najbardziej prestiżowych teatrach w kraju – Narodowym, Współczesnym, Nowym i Polskim. Wystąpił też w ponad 50 filmach.
Jednak po wojnie nastąpił przełom. O ile przed rokiem 1939 Fijewski grał głównie młodych chłopców, o tyle po powrocie do Warszawy w 1945 roku od wszedł w rolę "staruszka". Jego specyficzna uroda sprawiła, że zależnie od etapu życia wpisywał się w jeden z tych modeli.
"Zupełnie nieoczekiwanie zobaczyli teraz widzowie Fijewskiego jako zasuszonego staruszka. Świetnie ucharakteryzowany, szczuplutki, ubrany w kraciastą marynarkę, wzbudzał wesołość nieporadnymi gestami, komicznym wyrazem twarzy, niezgrabnym tańcem. Rola Fijewskiego miała pewien akcent lokalny. Niektórzy twierdzą, że aktor naśladował jednego z profesorów uniwersytetu toruńskiego" – pisała o Fijewskim w nowej odsłonie historyczka teatru Lidia Kuchtówna.
Publiczność kojarzy go z całej rzeszy "polskich klasyków". W "Lalce" zagrał Rzeckiego, a w "Chłopach" Kubę. Poza tym wystąpił w "Czterech Pancernych i Psie" jako stary Czereśniak oraz jako słynna Pan Anatol w cyklu filmów w reżyserii Jana Rybkowskiego. Znany był też z powieści radiowej "Matysiakowie". W pamięć zapadła też jego współpraca z innym wybitnym artystą – Jeremim Przyborą. Fijewski występował w Teatrze Eterek autorstwa znanego satyryka. Grał Mundzia, syna wdowy Eufemii, w której to postać wcielała się Irena Kwiatkowska.
Tadeusz Fijewski zapisał się jako jeden z najlepszych komików ubiegłego wieku. Często porównywany był do Charliego Chaplina, chociaż postaci, które grał były często portretem pokrzywdzonych ludzi. Ostatnim dziełem, w którym wystąpił był film Przy pełni księżyca z 1977 roku. Rok później aktor zmarł.
O jego życiu prywatnym wiadomo niewiele. Był żonaty z Heleną Makowską-Fijewską, również aktorką oraz śpiewaczką operową, z którą też spoczął razem na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie w alei zasłużonych.
