Shutterstock

Nasze relacje sąsiedzkie ciągle ewoluują. Jesteśmy coraz bardziej wyalienowani w świecie realnym, a coraz bardziej otwarci w sieci. Zmieniając miejsca zamieszkania, nie mamy potrzeby lepszego poznania naszych sąsiadów – nasze kontakty ograniczają się zwykle do „dzień dobry”, rzuconego w windzie czy na klatce schodowej. Czy forma sąsiedztwa znana naszym rodzicom i dziadkom ma szansę przetrwać w zdigitalizowanej rzeczywistości?

REKLAMA
Obraz sąsiada-Polaka mamy utrwalony dzięki licznym produkcjom dotykającym tematu. W serialu „Alternatywy 4” wszyscy mieszkańcy bloku konsolidowali się przeciwko gnębiącemu ich dozorcy, w „Samych swoich” Kargul i Pawlak walczyli o miedzę, by ostatecznie raz godzić się, a raz wszczynać kolejną wojnę. Schemat podobny: mimo różnic, waśni i odmiennych charakterów bohaterowie jednoczyli się w słusznej sprawie. I co ważne – znali się. To, jak okazuje się, nie jest takie oczywiste. A czy ty znasz sąsiada zza ściany?
Badania TNS Polska dla portalu Tablica.pl jasno wskazują tendencje, które rządzą we wszystkich coraz bardziej wielkomiejskich społeczeństwach – nasi sąsiedzi są osobami w większości nam obcymi. Już 41 procent respondentów poprzestaje na mówieniu „dzień dobry” osobom mieszkającym w pobliżu.
Mieszkańcy miast nie czują potrzeby kontaktu z sąsiadami, lecz mają duże wymagania co do ich trybu życia. Według badań nie chcemy mieszkać w pobliżu muzyków (26 proc.), studentów (20 proc.) czy majsterkowiczów (18 proc.). Po pracy najbardziej chcemy zamknąć się w swoim mieszkaniu i odpoczywać przed kolejnym dniem w pracy. Wszelkie aktywności zza ściany są niemile widziane.
Polecamy: Coraz częściej tęsknimy za wsią. Czy miasto jest dobrym miejscem do życia?

Sąsiad na Śląsku

Przyczyn rozluźnienia kontaktów sąsiedzkich jest bardzo dużo. – Pamiętajmy jednak, że społeczność miejska jest zupełnie inna od tej żyjącej na wsi – zaznacza socjolog Mirosław Pęczak. – Mieszkańcy aglomeracji preferują bardzo luźne więzi sąsiedzkie – dodaje. Zaznacza też, że wszystko jest spowodowane trybem życia narzuconym przez duże miasta: praca w biurowcach, a nie przy domu, zmęczenie i życie w pośpiechu.
– W tradycyjnych, robotniczych modelach społecznych sąsiedztwo było o wiele bardziej zażyłe – mówi Pęczak, a za przykład podaje aglomerację śląską, do niedawna bezpośrednio związaną z górnictwem. To tam mężczyźni mieszkający niedaleko siebie pracowali razem, a kobiety zajmujące się rodzinami i domostwami pozostawały często w zażyłych relacjach. Zmiany i odejście od modelu robotniczego również tam współcześnie powoduje rozluźnienie tych związków.
Sąsiad za wielkim płotem

Innym powodem jest nieprzemyślana architektura, budowanie wielkich, grodzonych osiedli i całych hektarów anonimowych i niemalże odbitych od szablonu domków jednorodzinnych. – Po pierwsze mierzymy się z problemem gentryfikacji, który w Krakowie jest wyjątkowo dotkliwy – mówi Dorota Jędruch, kuratorka wystawy „Za-mieszkanie 2012” poświęconej problemom współczesnych miast.
Polecamy: Powiedz mi gdzie mieszkasz, a powiem ci, co to znaczy. Otwieramy dyskusję o przestrzeni miejskiej

– Stara część miasta powoli zasiedlana jest przez nowych mieszkańców, kosztem autochtonów, którzy w większości lądują w zastępczych mieszkaniach socjalnych. Z drugiej strony równie przerażająca jest sytuacja na obrzeżach miasta, gdzie na masową skalę powstają osiedla jednorodzinnych domków. Suburbanizacja, czyli rozlewanie się miasta poza jego centrum, generuje szereg problemów. Mieszkańcy takich odizolowanych domów są uzależnieni od samochodów, które z kolei mają negatywny wpływ na środowisko. Nie mówiąc już o tym, że w większości są to ludzie, którzy choć na co dzień korzystają z usług miasta, to podatki płacą w swoich gminach – komentuje Jędruch.
Sąsiad to fikcja

Mirosław Pęczak uważa, że kultura tradycyjna, oparta na bliskim sąsiedztwie jest już fikcją. – Nie jesteśmy blisko ze swoimi sąsiadami, ale to nie znaczy, że alienujemy się w swoich społeczeństwach. Relacje budujemy po prostu z innymi osobami, niekoniecznie mieszkającymi w najbliższej okolicy – tłumaczy socjolog.
Łatwość komunikacji rzeczywiście jest w stanie zapewnić nam stosunkowo szybkie spotkanie się z przyjaciółmi praktycznie na całym świecie. Również komunikacja wirtualna, która odgrywa coraz większą rolę w świecie realnym, jest banalnie prosta. Może to właśnie nasi znajomi pełnią rolę sąsiadów? Czy osoby zgromadzone na Twitterze lub Facebooku mają szansę pełnić rolę naszych sąsiadów w wersji 2.0?
– Portale społecznościowe nie mają tutaj znaczenia – neguje Pęczak. – Facebook i inne serwisy nie służą do komunikacji lokalnej, ta jest zachowana w świecie rzeczywistym. Świat wirtualny rządzi się innymi prawami, przecież nie piszemy do nikogo w internecie z prośbą o pożyczenie mąki – dodaje.
Poza „dzień dobry” na klatce schodowej to właśnie drobne usługi wydają się być jedynym punktem zaczepienia między większością sąsiadów. 57 procent respondentów TNS Polska deklaruje, że najczęściej puka do sąsiadów, gdy trzeba coś pożyczyć: młotek, sól czy cukier. 6 procent respondentów zaznacza, że wprowadzając się w nowe miejsce entuzjastycznie wita się z mieszkańcami budynku przychodząc do nich z ciastem w iście amerykańskim stylu lub zapraszając na parapetówkę. – Jeśli wszystko u nas jest w porządku i nie jesteśmy w żadnej sytuacji kryzysowej, to nie czujemy potrzeby kontaktu sąsiedzkiego – mówi Pęczak. Czy to źle? Póki nie ograniczamy się do fikcyjnych przyjaźni na portalach społecznościowych, wydaje się, że wszystko jest w porządku.