To był mecz godny starcia lidera z wiceliderem grupy eliminacji do mundialu. Polacy przy obecności ponad 52 tysięcy kibiców na trybunach PGE Narodowego zremisowali 1:1 (0:0) z Anglikami. Gola dla gości zdobył ich kapitan Harry Kane. Wyrównał w samej końcówce Damian Szymański.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.
Spotkanie rozpoczęło się od symbolicznego, ale jakże wymownego gestu. Najpierw gwizdy zamieniły się na brawa polskich kibiców przy hymnie Anglików.
Chwilę później jednak, przed pierwszym gwizdkiem, przeraźliwie wygwizdano gości za gest solidarności w walce z rasizmem, który tradycyjnie zaprezentowali - symbolicznie klękając.
Wracając do spraw sportowych Biało-Czerwoni dobrze rozpoczęli spotkanie. Zgodnie z przewidywaniami przedmeczowymi, trener Paulo Sousa postawił na zaryglowanie środka pola przez duet: Karol Linetty i Grzegorz Krychowiak. Przed nimi zagrał Jakub Moder.
Pierwszy strzał gospodarzy to "subtelne" wykończenie akcji właśnie przez Modera w 12. minucie. Wcześniej piłka szła jak po sznurku, a głównym napędowym ofensywnej akcji Polaków był Robert Lewandowski.
Pięć minut później bliski szczęścia był Adam Buksa, któremu zabrakło kilku centymetrów, żeby zahaczyć piłkę po dośrodkowaniu z bocznej strefy boiska. Takich prób było zresztą kilka. Z jednej strony Kamil Jóźwiak, z drugiej podobnie Tymoteusz Puchacz.
Pod bramką Wojciecha Szczęsnego po raz pierwszy groźnie zakotłowało chwilę później, kiedyś świetnie akcję Anglików rozpoczął Harry Kane.
Snajper przedryblował dwóch polskich piłkarzy, akcję próbował przerwać Linetty, ale strzał oddał ostatecznie Mason Mount. Było to jednak uderzenie wysoko nad bramką.
W 20. minucie ponownie aktywny był Kane. Kapitan Anglików tym razem uderzył głową praktycznie z linii pola bramkowego, a dośrodkowywał Raheem Sterling. Skończyło się jednak na strachu.
W 28. minucie swoją pierwszą sytuację miał Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji wpadł w pole karne (świetne podanie Linettego), podbił sobie piłkę nad obrońcą i tylko czujne wyjście Jordana Pickforda uchroniło gości od utraty gola.
Gorąco zrobiło się w doliczonym czasie gry. Najpierw zaczarował Jack Grealish, wykonując slalom między Biało-Czerwonymi. Polacy umiejętnie jednak zablokowali, najpierw pomocnika Manchesteru City, a następnie strzał Kalvina Phillipsa zza pola karnego.
Już po ostatnim gwizdku zakotłowało się pomiędzy zespołami. Zaczęła się przepychanka, którą ostatecznie - solidarnie rozstrzygnął sędzia Daniel Siebert. Niemiec dał po żółtej kartce stoperom. Harry Maguire i Kamil Glik zostali zapisani w protokole.
Trzeba jednak przyznać, że to było najlepsze 45 minut za kadencji selekcjonera Sousy.
Drugą połowę od strzału ze skraju pola karnego rozpoczął Grealish. Piłka minęła jednak lewy słupek bramki Szczęsnego.
W 52. minucie z dystansu uderzył Phillips. Strzał był w światło bramki, ale nie stanowił żadnego problemu dla golkipera Biało-Czerwonych.
Goście mocno jednak naciskali Polaków. W 60. świetną interwencją popisał się Szczęsny. Co prawda po rzucie wolnym Anglików był spalony, ale zrobiło się gorąco, a piłka obiła nawet słupek bramki Biało-Czerwonych.
W 65. minucie na indywidualną akcję zdecydował się Puchacz. Wpadł w pole karne i niewiele brakowało, żeby pokonał Pickforda. Zabrakło jednak najważniejszego... celności. Chwile później próbował też Lewandowski, ale strzelił za lekko.
Problemów z siłą i celnością nie miał za to Kane, który w 72. minucie otworzył wynik spotkania. Kapitan Anglików posłał bombę zza pola karnego, piłka śmignęła obok głowy Jana Bednarka i wpadła w lewy róg bramki Szczęsnego.
Czy polski bramkarz mógł zachować się lepiej? Wydaje się, że decydujący był w tej sytuacji Bednarek, który zasłonił szybko lecącą piłkę do siatki Biało-Czerwonych. Nie było czasu na skuteczną interwencję.
Na dziesięć minut przed końcem "all in" zagrał Sousa. Ściągnął z boiska: Glika, Puchacza i Jóźwiaka. Na boisku pojawili się za to: Maciej Rybus, Przemysław Frankowski i Michał Helik.
U dużym szczęściu mogą mówić Anglicy po... wybiciu piłki przez swojego bramkarza. Pickford w 81. minucie trafił w Karola Świderskiego i tylko zbyt lekkie nabicie spowodowało, że bramkarz Evertonu zdążył jeszcze złapać piłkę zmierzającą do siatki - przed linią bramkową.
Wreszcie jednak Polacy dopięli swego. W doliczonym czasie gry świetne dośrodkowanie Lewandowskiego wykorzystał strzałem głową Damian Szymański. PGE Narodowy oszalał ze szczęścia, a Anglicy stracili pierwsze punkty w grupie.
Polska - Anglia 1:1 (0:0)
Bramka Damian Szymański (90+2) oraz Harry Kane (72).
Polska: Wojciech Szczęsny – Paweł Dawidowicz, Kamil Glik (80. Michał Helik), Jan Bednarek – Tymoteusz Puchacz (80. Maciej Rybus), Karol Linetty, Grzegorz Krychowiak (68. Damian Szymański), Jakub Moder, Kamil Jóźwiak (80. Przemysław Frankowski) – Adam Buksa (63. Karol Świderski), Robert Lewandowski. Anglia: Jordan Pickford – Luke Shaw, Harry Maguire, John Stones, Kyle Walker – Declan Rice, Kalvin Phillips – Jack Grealish, Mason Mount, Raheem Sterling – Harry Kane.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut