"Kolejka była do toalety, to wyszedłem...". Poseł Lewicy o swoim zachowaniu na imprezie Mazurka
redakcja naTemat
25 września 2021, 18:58·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 września 2021, 18:58
Choć od słynnej imprezy urodzinowej Roberta Mazurka minęło już trochę czasu, to niektórzy z zaproszonych gości kaca – moralnego oczywiście – mogą mieć do dzisiaj. Poseł Lewicy Marek Dyduch musi się tłumaczyć nie tylko z obecności w miejscu, w którym bawili się także politycy innych ugrupowań, ale i z korzystania z toalety w miejscu, gdzie jej nie ma.
Reklama.
Imprezowanie z posłami niesympatyzujących ze sobą partii, opuszczenie sejmowych obrad, kiedy to Marian Banaś zdawał raport z działalności NIK – przemawiał do niemal pustej sali, z tymi zarzutami zmierzyć musieli się politycy przyłapani przez "Fakt" na imprezie zorganizowanej przez dziennikarza Roberta Mazurka.
Marek Dyduch do tej listy musi dodać jeszcze jedną kwestię. "(...) w czasie bankietu oddalił się na chwilę do małego parku otaczającego restaurację. Tam schował się za drzewem. Co robił? Nie wiemy, ale na zdjęciach widać, jak po wszystkim doprowadzał do porządku swoją garderobę" – opisał zaobserwowaną sytuację tabloid.
– Wyszedłem za potrzebą z lokalu, w którym była zabawa. Kolejka była do toalety, to wyszedłem się wysiusiać. Tak bywa – tak w rozmowie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej" Marcinem Rybakiem polityk Lewicy tłumaczył się ze swojego zachowanie.
Dodał także, że prawie nie znał Roberta Mazurka, bo był u niego w programie dwa razy, dlatego nie wiedział, dlaczego został zaproszony na jego 50. urodziny.
Zapytany o to, dlaczego był na imprezie, zamiast w Sejmie, gdzie szef NIK przemawiał do pustej sali, odpowiedział:
– Bardzo często spotykam się z podobnymi opiniami. One są błędne. Istota parlamentaryzmu to rozmowa ludzi różnych opcji i dialog na temat tego, jak rządzić państwem. Czasem na posiedzeniu, czasem w kuluarach, a czasem towarzysko. Po to, żeby nie "rozmawiać" ze sobą podczas jakichś ulicznych rozrób. Na przykład w Anglii w sali plenarnej jest mniej miejsc niż parlamentarzystów. Taki jest u nich pragmatyzm – zaznaczył.
Podkreślił, że "nie musiał siedzieć w Sejmie, by wysłuchać szefa NIK. Jego wystąpienie można odczytać w stenogramie, pójść do pokoju w hotelu sejmowym i oglądać transmisję". Polityk dodał także, odpowiadając na zarzut zabawy z tymi, "których uważa się za zagrożenie dla prawa i wolności", że w "Sejmie to jest trochę takie teatrum".
"Zaproś genialnych malarzy, znanych muzyków, tuziny aktorów, dziennikarzy czy prywatnych przyjaciół nie licząc, a zazdrosny (bo niezaproszony) "Fakt” ci później samych polityków pokaże. No, ludzie, jak tak można?! Żądam drugiej edycji!".