
Osoba ze środowiska kibiców, pragnie zachować anonimowość: - Dobrze, że się o tym mówiło w mediach. Tylko trochę szkoda, że wszystko pokazano w niewłaściwym kontekście. Poszedł prosty przekaz, że bandyta pobił piłkarza. A zapomniano o tym, co wcześniej ten piłkarz powiedział. Przypomnę - Kuba rzucił do kibiców: "ch… wam w d…". I teraz wyobraź sobie sytuację na ulicy, gdzie jeden przechodzień mówi tak do drugiego. Nie wiem, ja być może bym to i wyśmiał, ale wielu ludzi by przywaliło. Tak jak zrobił to "Staruch".
Jak się okazuje, Rzeźniczak to w ogóle pechowy zawodnik. Swego czasu przyjechał z Legią na mecz towarzyski do Łodzi, z Widzewem. Jako, że kiedyś był piłkarzem tamtejszego klubu, na trybunach go lżono. Po meczu zabrał się do Warszawy z grupką znajomych dziennikarzy. Są już jakieś 40 km od stolicy, zatrzymują się na stacji benzynowej.
Piłkarze na celowniku kibiców - to chleb powszedni? Zjawisko, które co jakiś czas ma miejsce, ale wszyscy próbują zamieść je pod dywan? Jakub Olkiewicz o sprawach kibicowskich pisze na Weszło.com. Radzi nie przesadzać. - Nie znam zbyt wielu przypadków, kiedy kibice biją piłkarzy. Natomiast na porządku dziennym są rozmowy wychowawcze. Drużyna regularnie daje ciała, i na treningu pojawia się grupa kibiców, by przemówić im do rozsądku - mówi w rozmowie z naTemat. Potem dodaje: - To często przynosi efekt. Zobacz ostatni przykład Zagłębia Lubin. Po odwiedzinach niezadowolonych fanów świetnie spisali się w meczu derbowym ze Śląskiem.
Podbite oko, potłuczona głowa i konieczność wyjazdu Andrzeja Bednarza do Krakowa na specjalistyczne badania - to efekt sobotniego incydentu pod budynkiem Radomiaka. - Bandyci po prostu napadli piłkarzy po powrocie do Radomia. Nie nazwę ich kibicami, bowiem z relacji mi przedstawionych wynika, że nie tylko obijali jemu i jego kolegom twarz, ale także ich kopali, a jeden z nich upadł i uderzył głową o krawężnik. Co więcej, akcja była prawdopodobnie przygotowana - opowiada Mirosław Hernik, główny udziałowiec Radomiaka.
Gdy w maju 2010 roku pewnej nocy czwórka piłkarzy Resovii Rzeszów została pobita przez własnych kibiców, zareagowała cała drużyna. Wszyscy, piłkarze i trenerzy, zaapelowali do władz klubu, by znalazły sprawców napadu. Co więcej, wnieśli też o natychmiastowe rozwiązanie kontraktów. Doszli do wniosku, że stało się coś, co nie mogło mieć miejsca.
I wreszcie trzeci przykład. Piłkarsko - koszykarski. Kwiecień tego roku. Koszykarze AZS Koszalin wychodzą po treningu z hali. Jeden z nich trzyma w ręku kamerę. W pobliskim pubie jest grupka kilkunastu kibiców klubu piłkarskiego Gwardia Koszalin. Uznają, że są filmowani. Nie podoba im się to. Żądają oddanie kamery, a, gdy do tego nie dochodzi, zaczyna się bójka. Koszykarze nie mają szans, bo, jak donoszą źródła, jest ich czterech przeciwko piętnastu kibicom. Wszyscy zawodnicy odnoszą obrażenia. Jeden z nich całe zajście kończy ze złamaną ręką i na dłuższy czas jest wyłączony z gry.
Trzy sytuacje, w których w rolach głównych występują kibice z niższych lig. A jak jest w ekstraklasie? Tu piłkarze są bezpieczniejsi, choć też muszą uważać. Na przykład w sytuacji, gdy nie idzie im, ponoszą kolejne porażki, a jednak idą się bawić. Znany jest przypadek zawodnika Widzewa, do którego w jednym z eleganckich klubów nagle podszedł kibic. - Stary, co ty odwalasz? Przegrywacie co tylko się da, a ty masz czelność śmiać się bawić? - zapytał. - Ch… ci do tego - usłyszał od piłkarza. I sekundę później go spoliczkował.
Nikt nie został pobity, choć w pewnej chwili mało brakowało. Jeden z kibiców, który był wtedy obecny: - Pamiętam, że Maciej Iwański źle zareagował na jedną z uwag. Wulgarnie nam odpowiedział, potem wystartował z łapami. Ale do niczego poważnego nie doszło.
Całkiem niezły skutek odniosły również rozmowy kibiców z piłkarzami w Bełchatowie. Przed meczem z Widzewem, fani GKS-u zaprosili do dyskusji swoich ulubieńców, którym nakreślili jasno i klarownie jak ważny jest dla nich mecz z rywalem z województwa. Padło sporo ostrych słów, choć nie w kierunku zawodników. - Macie zostawić na boisku krew, tak jak my przelewamy ją za Was na ulicach! – zachęcano wówczas „Brunatnych”. Nie zabrakło również barwnych opowieści z ulic, po których każdy z piłkarzy jasno zrozumiał wagę spotkania. Efekt? Faworyzowany Widzew nie potrafił strzelić gola, a bełchatowianie w tym meczu przełamali serię trzech kolejnych porażek.
Miłe panie, biegać!
Minęło kilka tygodni, było kilka kolejnych nie najlepszych wyników i przed przedostatnim meczem, takim o być albo nie być, znów się pojawili kibice, tym razem z transparentem "Miłe panie, macie wybiegać utrzymanie". Dla piłkarza porównanie do kobiety czy kwestionowanie jego orientacji seksualnej to jedno z największych oszczerstw.
Jedenaście wykopanych grobów
Jeden z piłkarzy, którym założono taką koszulkę, tak mówi mi o tamtych wydarzeniach z 2009 roku: - A co my mieliśmy zrobić? Sprzeciwić im się? Ich była tam setka. Już wtedy mówiłem głośno o tym, że takie zdarzenie nie może mieć miejsca. Kibic nie może dobrowolnie wchodzić na trening swojej drużyny. Poza tym powinni nas wspierać, zwłaszcza w najtrudniejszych momentach.
Nie była to jednak zwyczajna wizyta kibiców! Grupa „Torcidy”, najbardziej fanatycznych fanów Górnika, publicznie upokorzyła piłkarzy. Wręczyła im koszulki, które kazała im założyć. Trener Henryk Kasperczak odsunął się na bok (a właściwie został poproszony o odsunięcie się), a w tym czasie kibice otoczyli zawodników i ich mocno krytykowali. Można sie domyślać, jakimi słowami. Fani - można ich w jakiś zrozumieć, bo to nie pierwszy wyraz troski o klub - w ten sposób chcieli wyrazić swoje zaniepokojenie postawą zespołu, który jest bliski degradacji. Jednak trzeba nazywać rzeczy po imieniu: to była napaść na zawodników, a przestraszeni zabrzanie nie protestowali, kiedy zakładali koszulki.
Wspomniany piłkarz, z kilkunastoletnim doświadczeniem w ekstraklasie: - Kibice w Polsce są nieobliczalni. Mogą zrobić wszystko. Najgorsze jest to, że bardzo często czują się bezkarni. Zwłaszcza w tych największych polskich klubach są naprawdę mocni i dobrze zorganizowani. I to hasło, często przez nich powtarzane: "Szanuj kibica swego, bo możesz nie mieć żadnego".